#1136 Mazzy Star “She Hangs Brightly” (1990)

Tęskna, powolna melodia. Przepełnione nie tylko spokojem, ale i smutkiem wokale. Utwór “Fade Into You” Mazzy Star stał się nieoczekiwanym przebojem pierwszej połowy lat 90. Żadna późniejsza kompozycja formacji nie powtórzyła tego komercyjnego sukcesu. Mało kto też wcześniej słyszał o amerykańskim zespole. Ten pojawił się na scenie w 1990 roku przynosząc album “She Hangs Brightly”. Przez trzy dekady przewinęła się masa debiutanckich płyt, ale ta jest jedną z najsilniej mnie przyciągających.

Czytaj dalej #1136 Mazzy Star “She Hangs Brightly” (1990)

#1076 Madonna “I’m Breathless” (1990)

Nie minęła dekada od pojawienia się Madonny z debiutanckim, imiennym albumem, a było już jasne – jej wolno wszystko. Wizerunek Amerykanki jako artystki nieoglądającej się na nikogo i robiącej to, na co ma ochotę, tylko umocniło wydawnictwo “Like a Prayer” – do dzisiaj jedno z jej najodważniejszych i najmniej popowych. Nową dekadę Madonna rozpoczęła w jeszcze mniej oczywistym stylu.

Czytaj dalej #1076 Madonna “I’m Breathless” (1990)

#811 Nick Cave and the Bad Seeds “The Good Son” (1990)

Końcówka lat 80. dla Nicka Cave’a – lidera australijskiej formacji Nick Cave and the Bad Seeds – była czasem bardzo nerwowym, niespokojnym i burzliwym. Artysta wpadł w nałóg narkotykowy, a jego uzależnienie jeszcze bardziej pogłębiło się podczas prac nad wydanym w 1988 roku krążkiem “Tender Prey”. Co ciekawe, to zmaganie się z własnymi demonami i tracenie kontaktu z rzeczywistością zaowocowało jedną z najlepszych płyt w karierze zespołu. Skoro naćpany Cave był w stanie stworzyć tak znakomite kompozycje, jego trzeźwa wersja poradzić sobie z tym zadaniem powinna jeszcze lepiej. Jak jest?

Czytaj dalej #811 Nick Cave and the Bad Seeds “The Good Son” (1990)

#732 Whitney Houston “I’m Your Baby Tonight” (1990)

Trzy lata kazała Whitney Houston swoim wielbicielom czekać na nowe wydawnictwo sygnowane jej imieniem i nazwiskiem. Dodając jednak do tego porządną promocję poprzedniego wydawnictwa i wielką trasę koncertową przerwa przestaje wydawać się taka spora. W nową dekadę artystka weszła u boku nowych współpracowników, którzy pomogli jej nagrać płytę różnorodną, momentami zaskakującą i… nieco dziś przykurzoną, lecz skłonną potwierdzić, iż Houston była jedną z największych gwiazd muzyki pop.

Czytaj dalej #732 Whitney Houston “I’m Your Baby Tonight” (1990)

#699 Selena “Ven Conmigo” (1990)

Tegoroczne lato powoli przechodzi już do historii. Z dnia na dzień robi się ciemniej, pochmurniej. Drzewa powoli tracą liście. Ani się obejrzymy, a w sklepach pojawią się Mikołaje i choinki. Czasu cofnąć ani przyspieszyć się nie da, ale znam jeden sposób, który pozwoli naszym myślom choć na jakiś czas powrócić do wakacyjnych chwil. Hmm, odkrywcze to nie będzie, ale sami przyznacie, że muzyka potrafi nieraz zdziałać cuda. Jako poprawiacz jesiennego nastroju świetnie sprawdzają się latynoski rytmy. Takie, jakie serwowała nam Selena. Czytaj dalej #699 Selena “Ven Conmigo” (1990)

#614, 615, 616, 617 Lata 90. w perspektywie Kylie Minogue: “Rhythm of Love” (1990) & “Let’s Get to It” (1991) & “Kylie Minogue” (1994) & “Impossible Princess” (1998)

Urodzona w 1968 roku australijska gwiazda Kylie Minogue swoją karierę rozpoczęła od… telewizji. Artystka nie wystąpiła jednak w żadnym z talent show, ale dostała rolę w telenoweli “Sąsiedzi”. Co ciekawe kolejne odcinki tego serialu powstają do dziś. Swoim muzycznym talentem zabłysnęła podczas charytatywnego koncertu z udziałem gwiazd “Sąsiadów”, co zwróciło na nią uwagę i doprowadziło do podpisania kontraktu z jedną z wytwórni. Szybko wydano na singlu “The Loco-Motion” i machina ruszyła…

Czytaj dalej #614, 615, 616, 617 Lata 90. w perspektywie Kylie Minogue: “Rhythm of Love” (1990) & “Let’s Get to It” (1991) & “Kylie Minogue” (1994) & “Impossible Princess” (1998)

#112, 113 Mariah Carey “Mariah Carey” (1990) & Katy Perry “MTV Unplugged” (2009)

Swój debiutancki album wydany w 1990 roku Mariah zatytułowała po prostu “Mariah Carey”. Obok “Music Box” i “Daydream” jest to jej najlepiej sprzedający się krążek. Na płycie zawartych zostało 11 utworów z gatunku pop, r&b (“There’s Got To Be a Way”, “Someday”) i soul (“Vision of Love”). Od pierwszy sekund słyszymy, że mamy do czynienia z niezwykłą wokalistką. Jej głos jest obłędny. Na początku płyty znajduje się chyba moja ulubiona piosenka od Mariah i jedna z ulubionych w ogóle. Mowa tu o “Vision of Love”. Czy trzeba ją komentować? Wystarczy posłuchać. Wtedy zrozumiecie. “I Don’t Wanna Cry” również jest niezłe, choć nie tak genialne. Podoba mi się też “Vanishing”. Prosta, ale efektowna piosenka. Na samym końcu płyty wokalistka umieściła “Live Takes Time”. Jest nieco łzawa, ale powoli się do niej przekonuję. Oprócz ballad Mariah nagrała kilka szybszych kawałków. Chociażby “There’s Got To Be a Way” czy “Someday”. One jednak nie zdobyły mojej sympatii. Znacznie lepsze jest “Alone in Love” czy “You Need Me”. Ta druga zaczyna się niespodziewanie – solówką na gitarze. Przywodzi mi na myśl rockowy utwór. Na szczęście Mariah podtrzymuje do końca tego ‘rockowego ducha’ piosenki. “Prisoner” od innych piosenek wyróżniają hip hopowe wstawki. Mariah debiutowała w czasach, gdy Internet nie był tak powszechny jak dziś. Potraficie uwierzyć, że 21 lat temu, nie było jeszcze YouTube? Nie łatwo było się wybić. Jedyną przepustką do kariery był wokal. Teraz jest, niestety, inaczej. Słuchając tej płyty przeniosłam się jakby w czasie. Teraz każda piosenka podszyta jest elektroniką. Mnie już to trochę męczyło. Tym bardziej doceniam ten album. Znam już kilka jej płyt, ale “Mariah Carey” jest chyba tą najlepszą.

 

Swoje płyty z serii “MTV Unplugged” ma wielu artystów. Należą do nich m.in. Alicia Keys, zespół Coldplay, Mary J. Blige. Czemu na nagranie takiego krążka zdecydowała się Katy Perry? Koncert Katy nie jest długi. Składa się na niego tylko 7 piosenek. I nawet lepiej, bo pod koniec się nudzi i dłuży. Katy zaśpiewała 5 piosenek z płyty “One Of The Boys” i jedną, która miała się znaleźć na płycie (“Brick By Brick”) oraz wykonała jeden cover (“Hackensack”). Z nową aranżacją piosenek kłopotu raczej nie miała. Gdyby poczekała z wydaniem takiej płyty do czasów “Teenage Dream”, efekt byłby ciekawszy. Dlaczego tak uważam? Na jej pierwszej płycie (nie licząc oczywiście “Katy Hudson”) nie było elektroniki. Praktycznie dostaliśmy identyczne piosenki. Utwory z drugiego krążka byłyby diametralnie inne. Najbardziej różni się od oryginału “I Kissed a Girl”. Na płycie jest mniej rockowy. Całkiem mi się podoba. W pewnym momencie (ok. 2:09) Katy nieco zawyła, miała taki cienki głosik. Kolejne “UR So Gay” niemal nie różni się od oryginału. Zaciekawiła mnie dopiero końcówka – część instrumentalna. “Lost” również brzmi podobnie jak wersja studyjna. Całkiem podoba mi się “Thinking of You”. Katy całkiem nieźle się wybroniła. Brakuje mi jednak tej nutki dramatyzmu w jej głosie. Piosenka jest naprawdę wzruszająca i poruszająca, ale Katy wykonała ją jak każdą inną. Po prostu poprawnie. Ciekawa byłam, jak Katy wypadnie w utworze “Hackensack” zespołu Fountains of Wayne. Bardziej jednak podoba mi się oryginalna wersja. A co z “Brick By Brick”? O ile dobrze pamiętam, to najlepiej zaśpiewany numer na “MTV Unplugged” Katy. Perry ma oryginalną barwę głosu. Nie śpiewa można na żywo tak dobrze jak Christina Aguilera czy Lady GaGa, ale ma fajny kontakt z publicznością. Nie podobały mi się momenty (których było na szczęście niewiele), kiedy śpiewała coś na kształt “yeah…”. Nie spodziewałam się również, że sama sięgnie po gitarę i zagra przy śpiewaniu “Thinking of You” czy “Lost”.