#614, 615, 616, 617 Lata 90. w perspektywie Kylie Minogue: “Rhythm of Love” (1990) & “Let’s Get to It” (1991) & “Kylie Minogue” (1994) & “Impossible Princess” (1998)

Urodzona w 1968 roku australijska gwiazda Kylie Minogue swoją karierę rozpoczęła od… telewizji. Artystka nie wystąpiła jednak w żadnym z talent show, ale dostała rolę w telenoweli “Sąsiedzi”. Co ciekawe kolejne odcinki tego serialu powstają do dziś. Swoim muzycznym talentem zabłysnęła podczas charytatywnego koncertu z udziałem gwiazd “Sąsiadów”, co zwróciło na nią uwagę i doprowadziło do podpisania kontraktu z jedną z wytwórni. Szybko wydano na singlu “The Loco-Motion” i machina ruszyła…

Czytaj dalej #614, 615, 616, 617 Lata 90. w perspektywie Kylie Minogue: “Rhythm of Love” (1990) & “Let’s Get to It” (1991) & “Kylie Minogue” (1994) & “Impossible Princess” (1998)

#169 Nirvana “Nevermind” (1991)


Dokładnie 20 lat temu ukazała się płyta Nirvany pt. “Nevermind”. Teraz album jest już niemal kultowy. Omawiany szczegółowo począwszy od okładki (jedna z najciekawszych, jakie widziałam) po konkretne utwory. Podkreślany jest ogromny wpływ tej płyty na dalsze losy muzyki. A szczególnie na rozwinięcie gatunku grunge. Wydaje mi się jednak, że to wszystko na wyrost. Dawno, dawno temu muzyka nieźle kulała. Wprawdzie nie tak mocno jak teraz, gdy tej “złamanej nogi” nie da się w żaden gips wsadzić, ale lekko nie było. W radiu królowały piosenki Kylie Minogue i inne dyskotekowe ‘dzieła’. A tu nagle pojawia się zespół prezentujący zupełnie coś nowego. Sprzeciwiający się całemu światu. Nie wydaje mi się, aby popularność Nirvany dotrwała do dzisiejszych czasów. Czy gdyby Kurt Cobain nie popełnił samobójstwa w 1994 roku, zainteresowanie zespołem nadal byłoby tak duże? Zaczęło się od “Smels Like Teen Spirit”. Jak popularna jest ta piosenka świadczy chociażby fakt, że nie interesując się taką muzyką kilka lat temu, ten utwór akurat kojarzyłam i od zawsze lubiłam. Uwielbiam ten kontrast. Z jednej strony mamy spokojne zwrotki, z drugiej zaś wybuchowe refreny. Lubię najbardziej fragment, gdy Kurt śpiewa I`m worse at what I do best And for this gift I feel blessed. Our little group has always been And always will until the end (PL:  jestem gorszy w tym, co robię najlepiej i czuję się pobłogosławiony mając ten dar nasza niewielka grupa istniała od zawsze i pozostanie aż do końca). Wprawdzie bardziej przemawia do mnie agresywny refren, ale lubię ten fragment pod względem warstwy tekstowej. Po takim ‘przywitaniu’ spodziewa się, że “Nevermind” będzie jedną z najlepszych płyt jakich miałam okazję przesłuchać. Niestety, nic nie przyćmiło, ani nawet zbytnio nie zbliżyło się do “Smels Like Teen Spirit”. Mimo wielokrotnego przesłuchania (5, 6 razy) płytę kojarzę do połowy. Z “In Bloom” podoba mi się solówka na gitarze. Kolejne, “Come As You Are”, też jest całkiem ok. Nic więcej nie umiem o nim napisać. “Breed” jest mocnym, rockowym numerem. W “Lithium” bardzo podobają mi się zwrotki. Refren jest ciekawy, choć do mnie nie przemawiają te wielokrotnie powtarzane słowa “yeah”. Bardzo podoba mi się ten fragment: I’m so happy Cause today I found my friends They’re in my head I’m so ugly But that’s ok, ’cause so are you We’ve broke our mirrors Sunday morning Is everyday for all I care And I’m not scared Light my candles In a daze ’cause I’ve found god (PL: Jestem ogromnie szczęśliwy, gdyż dziś odnalazłem swych przyjaciół… Są w mojej głowie Jestem obrzydliwy, ale spoko Ty jesteś nie lepsza. Zbiliśmy nasze lustra.. Niedzielny poranek- jest codziennością tego, na czym mi zależy I nie boję się… W tym oszołomieniu zapalam swe świece, gdyż odnalazłem Boga). “Polly” jest chyba najspokojniejszym numerem na “Nevermind”. Głos Kurta brzmi całkiem delikatnie (w porównaniu do innych piosenek na płycie), fajnie współgra z muzyką. Najmniej podoba mi się utwór pt. “Territorial Pissings”. Jest bardzo zagmatwany, nieco przekombinowany. Opierający się głównie na, wybaczcie za to określenie, darciu mordy. W takim “Smels Like Teen Spirit” było to ok, tu mi się nie podoba. Najbardziej do gustu przypadł mi początek tego numeru. Śpiew we wstępie wykonany przez Chrisa Noveselica. Wykonał fragment utworu “Get Together” grupy The Youngbloodz: Come on people now, smile on your brother Everybody get together, try to love one another right now (PL: No, dalej ludzie, uśmiechnijcie się do swych braci i zjednoczcie się, postarajcie się kochać nawzajem w tej chwili). Więcej piosenek niestety nie pamiętam. Jednym uchem wleciały, drugim wyleciały. Mimo wszystko warto posłuchać. Nie będę nawet do tego zachęcać fanów mocnych brzmień, bo pewnie “Nevermind” już od dawna stoi w ich muzycznej biblioteczce. Jednak inni nie mają się czego obawiać. Uszy wam nie spuchną.

#152 Mariah Carey “Emotions” (1991)

W tym roku mija 20 lat od wydania tego krążka. “Emotions” jest następcą wydanego rok wcześniej, debiutanckiego albumu Marii Carey pt. “Mariah Carey”. Wiele osób mówiło, że to jedna z jej najgorszych płyt. No i znów: co inni krytykują, ja chwalę. Nie jest to może płyta na miarę debiutu, ale wcale nie jest słaba. Jak można się spodziewać, przez rok Mariah nic a nic się nie zmieniła. Nadal serwuje nam piosenki popowe z wpływami r&b a nawet i muzyki dyskotekowej. W utworach często towarzyszy jej charakterystyczny chórek, co można podłączyć i pod muzykę gospel. A nad tym wszystkim góruje jej niesamowity wokal. Tytuł płyty nie jest przypadkowy. “Emotions” = emocje, towarzyszą każdej piosence. Tanecznym “Emotions” opowiada o spełnionej miłości: I’m in love I’m alive (PL: Zakochałam się Ja żyję). W “Can’t Let Go” mamy obrót o 180 stopni. W tej balladzie Mariah wciela się w nieszczęśliwą, porzuconą kobietę: Do you even realize the sorrow I have inside Everyday of my life?(PL: Czy zdajesz sobie sprawę, jakie cierpienie przeżywam Każdego dnia mojego życia). Moi faworyci? Zdecydowanie soulowa ballada “The Wind” opowiadająca o bólu po śmierci ukochanej osoby. Mariah brzmi w niej niezwykle autentycznie, ma smutny głos. Lubię też “Make It Happen”, a najbardziej końcówkę tego utworu. Mariah w nim krzyczy. Zazwyczaj brzmi łagodnie, a tu pokazała pazur. Głównie dzięki temu zapamiętałam ten kawałek. Podoba mi się również taneczne “You’re So Cold” z magicznym początkiem. Gorsze utwory? Zupełnie nie potrafię przekonać się do “Can’t Let Go” oraz “And You Don’t Remember”. Mariah nagrała całkiem przyzwoity album. Słuchałam go kilka razy pod rząd i wcale mnie nie znudził. Najbardziej zauroczył mnie jego klimat. Typowa muzyka lat 90. Ale jakże sprawiająca frajdę w 2011 roku.