#1169 Spice Girls “Spiceworld” (1997)

Wydany w 1996 roku album “Spice”, który przyniósł takie przeboje jak “Wannabe”, “2 Become 1” czy “Say You’ll Be There”, sprawił, że na całym świecie zapanowała prawdziwa spicemania. Girlsband Spice Girls, tworzony przez pięć brytyjskich wokalistek, bił rekordy popularności, stając się ikoną ostatniej dekady XX wieku. By emocje nie opadły, zdecydowano się na szybkie skompletowanie drugiego wydawnictwa. Karuzela kręciła się dalej.

Czytaj dalej #1169 Spice Girls “Spiceworld” (1997)

#1166 Mary J. Blige “Share My World” (1997)

Mimo iż na wydanej w 1994 roku płycie “My Life” amerykańska wokalistka Mary J. Blige stara się odnajdywać sporo jasnych aspektów życia, nie wszystko było z nią tak dobrze, jak sama chciała nam udowodnić w swoich nowych piosenkach. Problemy z używkami wywołane burzliwym romansem zaczęły faktycznie odchodzić na coraz dalszy plan dopiero po kilku miesiącach od ich premiery. Mary J. była zwarta i gotowa do prac nad nowym albumem.

Czytaj dalej #1166 Mary J. Blige “Share My World” (1997)

#909 Nick Cave and the Bad Seeds “The Boatman’s Call” (1997)

Lata 90. były złotą erą dla australijskiego zespołu Nick Cave and the Bad Seeds. Po bardzo przeciętnym rozpoczęciu (nudny album “The Good Son”) przyszła pora na wydawnictwa dobre (“Henry’s Dream”) albo zwyczajnie znakomite (“Let Love In”, “Murder Ballads”). Był to czas nie tylko artystycznych sukcesów, ale i komercyjnych wzlotów, które szybko zaczęły Cave’a uwierać*. Ale nie tylko nieoczekiwana sława sprawiła, że po premierze “The Boatman’s Call” nastąpiła kilkuletnia przerwa w działalności kapeli. Jej lider, Nick Cave, potrzebował odpocząć po miłosnych zawirowaniach. Zostawił fanów z płytą, na której otwiera się jak nigdy wcześniej.

Czytaj dalej #909 Nick Cave and the Bad Seeds “The Boatman’s Call” (1997)

#599, 600 Lata 90. w perspektywie Janet Jackson: “janet.” (1993) & “The Velvet Rope” (1997)

Janet Jackson przyszła na świat w 1966 roku, kiedy jej starsi bracia rozkręcali już własny zespół The Jackson 5. Artystka nie zdążyła zdmuchnąć dziesięciu świeczek na urodzinowym torcie, a już występowała z rodzeństwem. Będąc szesnastolatką, miała już w kieszeni własny kontrakt płytowy. Na swoją karierę Janet intensywnie pracuje od dziecka, stając się nie mniej popularną postacią od swojego brata Michaela.

Czytaj dalej #599, 600 Lata 90. w perspektywie Janet Jackson: “janet.” (1993) & “The Velvet Rope” (1997)

#545 Björk “Homogenic” (1997)

Islandia krajem jest niezwykle intrygującym. Oddalonym znaczną liczbą kilometrów od kontynentu europejskiego, charakteryzującym się surowym klimatem i pięknymi krajobrazami. A muzycznie? Artyści z tej dalekiej krainy zasługują na co najmniej jedną książkę, ale myślę, że na ten krótki wstęp raczej by się nie obrazili. Czemu muzyka made in Iceland jest tak doceniana i szanowana? Bo jest unikalna. Najpopularniejsi wokaliści czy zespoły, których sława dociera do Morza Śródziemnego a nawet i dalej, są tak bardzo muzycznie oddaleni od swoich kolegów z innych państw, od muzyki popularnej, jak to tylko możliwe. I dobrze na tym wychodzą. Czego świetnym przykładem jest królowa islandzkiej piosenki – Björk.

Czytaj dalej #545 Björk “Homogenic” (1997)

#333 Erykah Badu “Baduizm” (1997)


Chociaż Erykah Badu dzisiaj nie sprzedaje już tylu płyt co na początku kariery, przez wiele osób uważana jest za jedną z najważniejszych artystek XX wieku. Jej nazwisko bardzo łatwo znaleźć wśród osób, które przyczyniły się do rozwoju nurtu muzycznego zwanego neo soulem. Gatunek czerpie swoje inspiracje z twórczości takich artystów jak Aretha Franklin, Al Green czy Curtis Mayfield. Soulowe melodie miesza jednak z hip hopem, subtelną, nie rażącą po uszach elektroniką oraz muzyką afrykańską. Album “Baduizm”, od którego premiery minęło niedawno 16 lat, zaliczany jest do grona najważniejszych płyt nie tylko tego gatunku, ale i tych najlepszych. Ja po pierwszym przesłuchaniu zwróciłam przede wszystkim uwagę na to, że “Baduizm” to krążek niedzisiejszy. Mimo, iż ma dopiero 16 lat, brzmi bardzo oldskulowo. Później doceniłam muzykę, teksty, wykonanie. Dziś spokojnie mogę powiedzieć, że nie żałuję czasu, który przeznaczyłam na przesłuchanie albumu Badu.

Czytaj dalej #333 Erykah Badu “Baduizm” (1997)

#301 Mariah Carey „Butterfly” (1997)

Sama właściwie nie wiem, dlaczego sięgam po płyty Marii Carey. Artystka nigdy nie należała do moich ulubionych wokalistek. Podziwiam jej wokal, bo trzeba chyba być głuchym, by go nie docenić. Sama Mariah jednak mnie denerwuje, robi z siebie teraz wielką diwę, chociaż popularność nie ta co kiedyś. Mam spory problem dotyczący jej muzyki. Żaden z jej albumów (które już oczywiście znam) nie zachwycił mnie jakoś bardzo. Owszem, debiutancki „Mariah Carey” to spora dawka dobrej, popowej i soulowej muzyki, podobnie jak „Music Box”, ale do reszty nie zdarza mi się wracać. Po co w takim razie biorę się za jej szósty (wliczając “Merry Christmas”) krążek zatytułowany „Butterfly”? Bo wciąż pokładam nadzieję, że może właśnie ten okaże się tym właściwym.

Czytaj dalej #301 Mariah Carey „Butterfly” (1997)