BONUSLAND: Adele, Rihanna, Lana Del Rey, Florence + The Machine, Destiny’s Child, Marina & The Diamonds, Norah Jones, Avril Lavigne, Hurts, Britney Spears


Siedząc już kilka lat w tym muzycznym świecie i poznając różnych ludzi, przekonałam się, że przeciętny słuchacz najczęściej ma styczność z singlem. Nieco rzadziej z całą płytą danego wykonawcy. I to co najwyżej wersją podstawową. Po części się nie dziwię – jeśli ktoś wspiera legalne kupowanie płyt z muzyką na pewno zauważył, że edycje deluxe są dużo droższe niż podstawowe. A jeśli ktoś muzyki słucha przez Internet? Zazwyczaj nie chce mu się sięgać po bonusowe nagrania jakiś artystów. Bo wychodzi z założenia, że jak dana piosenka trafiła na wersję deluxe, to dlatego, że nie warto było umieszczać jej na podstawowej. Dla tych ludzi jest najnowsza rubryka w “MadHouse”. Będę w niej za każdym razem prezentować bonusowe nagrania z 10 różnych płyt.

Czytaj dalej BONUSLAND: Adele, Rihanna, Lana Del Rey, Florence + The Machine, Destiny’s Child, Marina & The Diamonds, Norah Jones, Avril Lavigne, Hurts, Britney Spears

RANKING: [2012] Piosenki

Najlepsze nie-singlowe utwory 2012

 1. ANIA NADZIEJKA Przepraszam, przepraszam Cię, Aniu. Na początku zdarzało mi się ominąć ten kawałek. Teraz jest to pozycja obowiązkowa. Utwór musiał mi się po prostu osłuchać. Musiało minąć trochę czasu, nim go docenię. Co mi się w nim podoba? Niesamowicie smutna muzyka oraz ponury wokal Ani idealnie współgrający z melodią. To bardzo wzruszający utwór. Ulubiony cytat: Szepcę wiec cichutko, by nie zbudzić się, tłumię każdy krzyk, każdy płacz i śmiech.

 2. CHRISTINA AGUILERA CEASE FIRE Piosenka, która na spokojnie zasłużyła sobie na miano “Fighter 2.0”. Jest mocna, gniewna, bezkompromisowa. Christina brzmi w niej niesamowicie. Trochę groźnie, nawet agresywnie. Można powiedzieć, że rytm jest wojenny, wybuchowy, dynamiczny, a sama piosenka dość ponura oraz pełna wojennych metafor. Ulubiony cytat: I’m tired of fighting for peace when I am alone on the front line I need you to stand next to me.

 3. LANA DEL REY MILLION DOLLAR MAN Cała Lana. Tak można powiedzieć o tym kawałku. Jest idealny! To nieco leniwa, ale urocza i wciągająca ballada, która spokojnie nadawałaby się do jakiegoś filmu. Budzi we mnie filmowe skojarzenia. Można przyczepić się do wokalu Del Rey, ale tu brzmi przepięknie i hipnotyzująco. Sama aranżacja też jest świetna. Ulubiony cytat: One for the money, and two for the show, I love you honey, I’m ready, I’m ready to go.

 4. NORAH JONES GOOD MORNING Piękna, klimatyczna ballada na piękny, magiczny początek dnia. To niesamowicie delikatny utwór zaśpiewany przez Norę niebiańskim wręcz głosem. Wydawać by się mogło, że ilość instrumentów w tym numerze została ograniczona. A jednak! Słyszymy gitarę elektryczną i akustyczną oraz  wiolonczelę i organki. Ulubiony cytat: Good morning, why did you do it? I couldn’t sleep I knew you were gone, our loving is all I was after.

 5. DIANA KRALL LONELY AVENUE W utworach zawartych na “Glad Rag Doll” Diana dała się poznać jako delikatna kobieta o anielskim wręcz głosie. Jednak w “Lonely Avenue” pokazuje nam trochę inne oblicze – bardziej seksowne, ostrzejsze. Utwór charakteryzuje mocniejsza, bardziej wyrazista muzyka (gitary elektryczne!), która w połączeniu z pianinem daje powalający efekt. Ulubiony cytat: I live on a lonely avenue, (…)well, I feel so sad and blue

6. OCEANA SUNSHINE EVERYDAY Słuchając tego kawałka mimowolnie się uśmiecham i przenoszę w miejsce, gdzie słońce świeci całym rokiem. „Sunshine Everyday” to świetna piosenka z gatunku reggae. Jest słoneczna i wakacyjna. Oceana brzmi w niej rewelacyjnie. Pasują jej takie numery. Wiecie, że wykorzystano tu fragment tekstu do “Endless Summer”? Ulubiony cytat: Diamond days, daisy chains, no more trouble in your brains (…) endless summer.

 7. THE PRETTY RECKLESS COD BLOODED Kiedy pierwszy raz usłyszałam ten numer, stałam się jeszcze większą fanką zespołu. Brzmi on tak dojrzale w porównaniu do ich wcześniejszych piosenek. Taylor brzmi cudownie. Obok niej pojawia się jakiś mężczyzna, który ma wokal z gatunku moich ulubionych 🙂 Utwór ma swój wyjątkowy klimat – pełen goryczy. Muzyka również na plus. Ulubiony cytat: You can’t trust a cold blooded man, girl, don’t believe in his lies.

 8. LEONA LEWIS COLORBLIND Artystka ma przepiękny głos, który jest wprost stworzony do ballad. Wydaje mi się, że w utworze “Colorblind” brzmi najlepiej w swojej karierze. Jej głos jest pełen emocji. Muzyka, chociaż prosta (fortepian, skrzypce) robi niesamowite wrażenie. Ciesze się, że piosenka nie jest przekombinowana, ale delikatna, lekka i nie skomplikowana. Ulubiony cytat: I am covered in skin, no one gets to come in pull me out from inside, I am folded.

 9. RIHANNA NO LOVE ALLOWED Chociaż wiele osób obrzuciło “Unapologetic” błotem, mi ten album się podoba. W pamięci został mi szczególnie ten kawałek. To charakteryzująca się wesołą muzyką piosenka, która nawiązuje stylistycznie do tego, co Rihanna zaprezentowała nam na początku kariery. Pojawiają się więc elementy reggae. Ulubiony cytat: Like a bullet your love hit me to the core I was flying til you knocked me to the floor (…) how could you murder us.

 10. MADONNA MASTERPIECE Tak powinna brzmieć Madonna! Nawet najlepiej wyprodukowana piosenka z “MDNA” nie robi takiego wrażenia jak ta. To spokojny, dojrzały numer. Odpowiedni do wieku artystki. Prawdziwe małe arcydzieło. Miałam wielką nadzieję, że określi nam kierunek, w jakim chce pójść Madonna. Niestety. Chociaż nowa pyta zawodzi, mam “Masterpiece”. Ulubiony cytat: I can’t tell you why It hurts so much to be in love with the masterpiece.

11. Jessie Ware Devotion
12. Alicia Keys 101
13. Katie Melua Nobody Knows You When You’re Down and Out
14. Gotye State of Art
15. Fiona Apple Daredevil
16. Melody Thornton Lipstick & Guilt
17. Melanie Fiona Bones
18. Goldfrapp Yellow Halo
19. Nelly Furtado Something
20. Kimbra Plain Gold Ring
21. Marina & The Diamonds Bubblegum Bitch
22. Imany Take Care
23. P!nk Slut Like You
24. Cher Lloyd Dub on the Track
25. Aura Dione Recpie


Najlepsze single 2012

 1. LANA DEL REY VIDEO GAMES Kiedy po raz pierwszy usłyszałam ten numer – zakochałam się. Myślałam, że szybko mi przejdzie. Jednak bardzo się myliłam. Im częściej go słuchałam, tym bardziej mnie wciągał. Uwielbiam klimat tego utworu – melancholijny, smutny. Lana cudnie uwodzi i hipnotyzuje słuchacza swoim głosem. Ulubiony cytat: Swinging in the backyard, pull up in your fast car, whistling my name.

. 2. NORAH JONES MIRIAM Wprost magiczna, niezwykła, a przede wszystkim nieco… przerażająca piosenka. Jednocześnie gorzka i słodka. Bardzo tajemnicza i wymowna. Głos Nory w tym utworze brzmi bardzo surowo, można wyczuć w nim odrobinę gniewu i poirytowania.  Nic dziwnego, tytułowa Miriam to kochanka jej męża. Ulubiony cytat: Oh Miriam, that’s such a pretty name, and I’ll keep saying it until you die.

 3. ANIA KIEDYŚ POWIESZ MI, KIM CHCESZ BYĆ Najpiękniejszy utwór na nowej płycie Ani. Wyróżnia się oszczędną muzyką. Jednak na największą uwagę zasługuje tekst i wykonanie. Głos Ani jest pełen emocji, smutny i wzruszający. Adresatem tej piosenki jest jej synek. Wokalistka zdaje sobie sprawę, że dziecko dorasta i z czasem będą się od siebie oddalać. Ulubiony cytat: Dzisiaj tak mocno trzymasz mnie, dziś jestem najważniejsza, a ja (…) chcę byś zawsze już był dzieckiem.

 4. FUN WE ARE YOUNG Można powiedzieć – imprezowa piosenka. Jednak o ile inna od tych, które latają co chwila w radiu. Przy mocy “We Are Young” chowają się wszystkie pseudo-bity Pitbulla. Jest niesamowicie pozytywna. Nikt nie potrafi śpiewać o imprezie w taki sposób jak Nate. Z taką zadziornością. Hit Fun na pewno stanie się imprezowym hymnem. Ulubiony cytat: So if by the time the bar closes and you feel like falling down, I’ll carry you home tonight .

 5. JESSIE WARE NIGHT LIGHT Mogłabym umieścić tu każdy inny singiel z “Devotion”, ale to właśnie “Night Light” zrobiło na mnie to największe wrażenie i najczęściej jest przeze mnie nucone. To najbardziej wyrazisty kawałek na debiucie młodej Angielki. O ile w innych utworach Jessie brzmi delikatnie, tak tu pokazuje pazurki. Ulubiony cytat: Here in the dark, it’s funny how I never feel alone, do you ? Here in the shadows, away from the light, this darkness under which we hide.

 6. GOLDFRAPP MELANCHOLY SKY Oj, melancholijnie się zrobiło. Wystarczy spojrzeć na okładkę singla, na której widać zdjęcie z “Felt Mountain”. Utwór znalazł się na składance “The Singles” i nawiązuje do czasów debiutu. Mało w nim elektroniki. Więcej orkiestrowych elementów. Takie Goldfrapp kupuję najbardziej. I do tego ten przenikający wokal Alison. Rozmarzyłam się.  Ulubiony cytat: Calling from the hills, haunted and the damned from imagined worlds.

 7. BIRDY PEOPLE HELP THE PEOPLE Ona ma 15 lat? Ale jakże dojrzale brzmi! Poznałam Birdy za sprawą tego kawałka. Utwór jest niesamowicie klimatyczny, ale też smutny i refleksyjny. Uwielbiam wokal Birdy w tym numerze, wzruszający, ale też silny i zdecydowany. Niesamowicie imponuje mi, że Birdy jest świadome tego, o czym śpiewa. Nie udaje kogoś, kim nie jest. Ulubiony cytat: if I had a brain I’d be cold as a stone and rich as the fool (…) people help the people.

 8. ADELE SKYFALL Rok temu Adele była wszędzie. Tak często grali ją w radiu, że miałam dość. Na przemian – “Someone Like You” i “Set Fire to the Rain”. Przestałam je lubić. Sądziłam, że nic od Adele mi się już nie spodoba. A nagle otrzymuję “Skyfall”. Utwór przygniótł mnie do ziemi. Jest potężny, mroczny. Idealny wokal Adele, orkiestra. Czego chcieć więcej? Ulubiony cytat: Hold your breath and count to ten, feel the earth move and then hear my heart burst again.

 9. CHRISTINA AGUILERA JUST A FOOL Czy ktoś wątpi, że to ballady wychodzą Christinie najlepiej? Potwierdzeniem tego jest “Just a Fool” z najnowszej płyty “Lotus”. To soulowy duet Christiny z wokalistą country Blakiem Sheltonem. Ich wspólna piosenka jest po prostu świetna. Bardzo podoba mi się barwa głosu Blake’a. Wokal jego i Aguilery pięknie razem współistnieją. Ulubiony cytat: Waited so long for someone to never come home, It’s my fault.

. 10. GOTYE SOMEBODY THAT I USED TO KNOW Hipnotyzująca melodia, rewelacyjny wokal Gotye no i Kimbra, która brzmi jak Katy Perry. Uwielbiam wydźwięk tej piosenki. Jest pełna goryczy, wzajemnych pretensji dwojga (niegdyś) kochanków. Można mieć jej po dziurki w nosie, ale nie da się jej nie docenić. Ulubiony cytat: Now and then I think of all the times you screwed me over but had me believing it was always something that I’d done.

11. Oceana Endless Summer
12. Paloma Faith Just Be
13. Emeli Sande My Kind of Love
14. Madonna Give Me All Your Luvin
15. Katie Melua Better Than a Dream
16. Marina & The Diamonds Primadonna
17. Cheryl Cole Under the Sun
18. Leona Lewis Trouble
19. Aura Dione Friends
20. Alicia Keys Brand New Me
21. Nicki Minaj Beez in the Trap
22. Amy MacDonald Slow It Down
23. Justin Bieber Boyfriend
24. Fiona Apple Every Single Night
25. Rihanna Diamonds

Ranking last.fm: najczęściej słuchane piosenki od lipca 2012:

1. Norah Jones Miriam
2. Goldfrapp Lovely Head
3. Coldplay ft. Kylie Minogue Lhuna
4. Christina Aguilera Lotus Intro
5. Lana Del Rey Blue Velvet
6. Christina Aguilera Walk Away
7. Lana Del Rey Million Dollar Man
8. Adele Skyfall
9. Christina Aguilera Fighter
10. Lana Del Rey Video Games
11. Christina Aguilera Army of Me
12. Christina Aguilera Can’t Hold Us Down
13. Oceana Endless Summer
14. Christina Aguilera Around the World
15. Christina Aguilera Cease Fire

 

Lana cudnie uwodzi i hipnotyzuje słuchacza swoim głosem.

RANKING: [2012] Albumy


NAJLEPSZE PŁYTY WYDANE W 2012 

1. NORAH JONES …LITTLE BROKEN HEARTS. Kiedy w maju po raz pierwszy przesłuchiwałam piąty album artystki już wiedziałam, że będzie to jedna z najlepszych płyt tego roku. Ale, że najlepsza? Jak najbardziej! Norah odwaliła kawał porządnej roboty. Cieszy mnie, że z płyty na płytę jej muzyka nabiera wyrazistości. Można powiedzieć, że “…Little Broken Hearts” to kontynuacja “The Fall”. Nie byłoby to jednak do końca prawdą, bo tak różnorodnie Jones jeszcze nie śpiewała. Teksty również są trafne, szczere. Słuchanie tego albumu to niezwykła przyjemność. Moje TOP 3: Little Broken Hearts, Take It Back, Miriam.

2. KATIE MELUA SECRET SYMPHONY Na początku wybrzydzałam, w końcu – pokochałam. A może raczej doceniłam i otworzyłam się na muzykę. Twórczość Katie nabrała lekkości i tego niesamowitego wyrazu, który mają chyba tylko występy przy udziale orkiestry. “Secret Symphony” to po prostu piękny album. Zachwycają mnie bogate melodie oraz hipnotyzujący głos Meluy. Nie jet to krążek do słuchania podczas wykonywania kilku innych czynności. Wymaga raczej ciszy i skupienia. Jednak warto poświęcić czas na jego dokładne ‘przestudiowanie’. Na pewno się zwróci. Moje TOP 3: Better Than a Dream, Moonshine,The Walls of the World.

3. JESSIE WARE DEVOTION Chyba bez przesady mogę nazwać debiut tej młodej Angielki najbardziej dopracowaną i przemyślaną płytą roku? Subtelne połączenie soulu, r&b i muzyki elektronicznej szybko zawładnęło moim sercem. Wspaniałym dodatkiem jest oczywiście wokal Jessie – czasem delikatny, czasem mocny i zdecydowany. Twórczość Ware jest elegancka, wysmakowana, z klasą. Słuchanie „Devotion” to uczta dla naszych uszu. Album jest po prostu magiczny a Jessie daje nam nadzieję, że dobra i ciekawa muzyka do końca jednak nie umarła. Moje TOP 3Devotion, Running, Night Light.

4. LANA DEL REY BORN TO DIE Dawno już nie było takiego ‘debiutu’. Wkroczyła na scenę z rewelacyjnym utworem “Video Games”. Po chwili otrzymaliśmy cały krążek. “Born to Die” to album może nie tyle ciekawy i oryginalny, co ładnie wykonany i klimatyczny. Spokojne kawałki w wykonaniu Lany brzmią niesamowicie smutno i melancholijnie. Świetnym dodatkiem do tych piosenek jest specyficzny wokal Lany Del Rey. Podoba mi się też to, że jej muzyka jest jakaś. Można lubić, można nienawidzić. Obojętnie przejść się nie da. Moje TOP 3: Video Games, Million Dollar Man, Born to Die

5. ANIA BAWIĘ SIĘ ŚWIETNIE Powiem szczerze – nie lubię polskiej muzyki. Wiele wykonawców zamiast stworzyć coś swojego na siłę próbuje upodobnić się do zagranicznych gwiazd. Na szczęście w ręce wpadła mi nowa płyta Ani Dąbrowskiej. Na początku trochę mnie nudziła. W końcu – zakochałam się w niej. Nie jest to już ta sama retro Ania. Raczej artystka, która wie, o czym śpiewa, ma pomysł na swoja muzykę i nie ogląda się z trendami. Wielkim atutem “Bawię się świetnie” są przemyślane i ciekawe teksty. O przemijaniu, o lękach, o życiu. Moje TOP 3: Nadziejka, Sublokatorka, Kiedyś powiesz mi kim chcesz być

6. DIANA KRALL GLAD RAG DOLL Jazz jest naprawdę pięknym gatunkiem muzycznym. Prawdziwym, szczerym, zajmującym. A przede wszystkim magicznym. Jedną z jazzowych przedstawicielek jest Diana Krall, która na “Glad Rag Doll” sięgnęła po utwory z lat 20. i 30. XX wieku. Trochę ryzykownie (bo czy dzisiaj udałoby się nam osiągnąć ten klimat przedwojennych piosenek i jazzowych klubów?), ale ostatecznie z sukcesem. Nowy album Diany jest elegancki, wysmakowany. Ma klasę. Jest istną machiną przenosząca słuchacza w czasie, tworząc odpowiedni klimat. Moje TOP 3: We Just Couldn’t Say Goodbay, Lonely Avenue,  I’m a Little Mixed Up.

7. OCEANA MY HOUSE Zadebiutowała świetną, lekką płytą łączącą elementy popu, jazzu i reggae. Po usłyszeniu hitu “Endless Summer” zaczęłam obawiać się o jej nowy krążek. Nie słusznie. Szybko w hymnie Euro 2012 się zakochałam, a “My House” skrywa zupełnie inne piosenki niż ten taneczny numer. Podoba mi się to, że płyta Oceany jest różnorodna. Raz mamy piękną balladę (“Say Sorry”) innym razem rhytm-and-bluesowe, przywołujące najlepsze skojarzenia “My House”. Na pewno każdy znajdzie tu coś dla siebie. “My House” to świetny, wakacyjny album. Moje TOP 3: My House, Sunshine Everyday, A Rockin’ Good Way.

8. CHRISTINA AGUILERA LOTUS Czekałam, czekałam i się doczekałam. Pełna obaw sięgnęłam po nowy album Aguilery. Okazało się, że nie jest taki zły. Christina zrezygnowała z muzycznych eksperymentów i nagrała porządną popową płytę. Wypełnioną hitami (“Let There Be Love”, “Army of Me”). Gdyby jeszcze artystka z tego korzystała… Na “Lotus” znalazło się też miejsce dla kilku ballad (z “Blank Page” na czele). Bardzo udane są teksty. Opowiadają o ostatnich przeżyciach Christiny, o zmaganiach ze sławą i hejterami. Może “Lotus” nie jest tak oryginalną i ryzykowaną płytą jak “Bionic”, ale jedno się nie zmieniło – Aguilera pokazuje, że wciąż głos ma jak dzwon. Moje TOP 3: Lotus Intro, Cease Fire, Circles.

9. ALICIA KEYS GIRL ON FIRE Nadchodzący piąty album artystki spędzał sen z powiek jej fanom. Po popowym “The Element of Freedom” bali się nowej muzyki Keys. Jasne było, że nie otrzymamy od niej płyty w stylu “The Diary of…” czy “Songs in A Minor” z uwagi na to, że Alicia dojrzała i jest już inną osobą. Na szczęście na “Girl on Fire” zaserwowała nam dobrą, mocną dawkę r&b i soulu. Są wprawdzie takie utwory jak tytułowe “Girl on Fire” (ft. Nicki Minaj), ale są i piękne, zagrane na pianinie ballady z “101” na czele. Moje TOP 3: Listen to Your Heart, 101, When It’s All Over.

10. IMANY THE SHAPE OF A BROKEN HEART Debiut, który pokochali polscy słuchacze. A że i we mnie płynie polska krew, nie zostawiłam Imany w spokoju. Na początku przeżyłam mały szok. Jej głos! Śpiewa przez nos. Szybko jednak przywykłam i na spokojnie mogłam rozkoszować się jej debiutem. A było czym, bo płyta jest bardzo ładną mieszanką soulu, folku i bluesa. Niektóre utwory są melancholijne, inne wesołe. Mimo to album jest bardzo spójny. “The Shape of a Broken Heart” to album idealny na chłodne, zimowe wieczory, kiedy mamy ochotę na odrobinę afrykańskiego słońca. Moje TOP 3: Slow Down, Pray for Help, Take Care.


NAJLEPSZE PŁYTY OCENIONE W 2012
(wydane w innych latach)

1. GOLDFRAPP FELT MOUNTAIN Album, który już w trakcie pierwszego przesłuchania powalił mnie na kolana i sprawił, że miałam ciary. Goldfrapp odczarował moje nie najlepsze zdanie o muzyce elektronicznej. Podczas słuchania “Felt Mountain” w ogóle nie czuć, że duet specjalizuje się w takiej muzyce! Mamy tu odrobinę jazzu, muzyki kabaretowej. Jednak najpiękniejszy jest sam klimat albumu: jest tajemniczo, momentami psychodelicznie. Minimalistycznie a zarazem bogato w przeróżne dźwięki. I ten wokal Alison… Rozmarzyłam się. “Felt Mountain” to magiczny album. Każda piosenka jest inna, ale razem tworzą nastrojową całość. Kocham! Moje TOP 3: Lovely Head, Pilots, Utopia.

2. MARINA & THE DIAMONDS THE FAMILY JEWELS Tak zaczynała autorka utworu “Primadonna”. Zanim wydała electropopowy krążek “Electra Heart” zaserwowała nam prawdziwe cudeńko. “The Family Jewels” to świetnie wyprodukowany teatralny pop oraz indie pop. Wielkim plusem jest głos Mariny, który brzmi, w zależności od utworu, bardzo różnie. Na krążku nie ma dwóch takich samych piosenek. Mamy m.in. melodyjne “Rootless”, przerysowane “Mowgli’s Road”, a nawet operowe “Numb”. No i, co najważniejsze, możemy debiutu Mariny słuchać i słuchać. Nie da się przy nim nudzić. Moje TOP 3: Girls, Hollywood, Oh No!.

3. KATIE MELUA THE HOUSE Chociaż pokochałam Katie za delikatne, jazzujące utwory w stylu “Piece by Piece”, czwarty krążek zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. To najbardziej eksperymentalny album artystki. Dodała do swoich melodii elektroniki. Ryzykownie, prawda? Ale się opłaciło, bo płyta brzmi świeżo i interesująco. Dobra odmiana po nudnym i przewidywalnym “Pictures”. Katie pokazała nam się z zupełnie innej strony. Mimo wszystko to wciąż ta sama, wrażliwa wokalistka. Czego dowodem są bardzo udane teksty, opowiadające o miłości. Moje TOP 3: The Flood, A Moment of Madness, The House.

4. KATE BUSH HOUNDS OF LOVE Porcja znakomitej muzyki, na najwyższym poziomie. Nie ma tu ani jednego zbędnego dźwięku, wszystko ma swoje miejsce i wszystko na swoim miejscu jest. Tak najkrócej można podsumować “Hounds of Love”. To album z nie tyle z muzyką, co piękną poezją i teatralnym zacięciem. Piosenki są pięknie zaśpiewane, wspaniale zagrane. Każda opowiada inną historię. Obok Kate Bush bardzo ciężko przejść obojętnie. Jej muzyka jest emocjonalna, oryginalna a przede wszystkim magiczna, czego dowodem jest chociażby tajemnicze “Hello Earth”. Chyba nie muszę mówić, że “Hounds of Love” to pozycja obowiązkowa? Moje TOP 3: Hello Earth, Mother Stands for Comfort, Hounds of Love.

5. OCEANA LOVE SUPPLY Jedna z najmilszych niespodzianek. Obawiałam się zwykłego popu i r&b, otrzymałam cudowną, świeżą mieszankę soulu, jazzu i reggae. Oczywiście pop i r&b również się pojawia, ale w mniejszych ilościach. Od tych wszystkich gatunków może rozboleć głowa, ale podane zostało to w takiej formie, by nie tylko nie zakręciło nam się od piosenek Oceany w głowach, ale również byśmy byli nimi zachwyceni. Świetnym dodatkiem jest ‘czarny’ wokal Oceany. “Love Supply” to płyta lekka, słoneczna. Moje TOP 3: Pussycat on the Leash, Cry Cry, Baby Hold On.

6. MADONNA EROTICA Najbardziej kontrowersyjna płyta w dyskografii Królowej. Jednocześnie – najlepsza. Pełna stonowanych, tanecznych, a przede wszystkim seksownych utworów z tytułowym “Erotica” na czele. Jest to pierwsza tak spójna i równa płyta Madonny. Poprzednie przy niej wydają się być luźnym zbiorem kilkunastu kawałków. Słychać również, że Madonna pracowała nad głosem. Tutaj brzmi niemal perfekcyjnie. Wielki plus za eksperymentowanie z jazzem. A jeszcze większy za to, że artystka nie stała w miejscu, tylko się rozwijała. Moje TOP 3: Erotica, Waiting, Secret Garden.

7. M.I.A. KALA Artystka jest szalona. Każda jej płyta przyprawia o zawrót głowy. Mnie jednak najbardziej porwała druga pozycja w jej dyskografii – “Kala”. M.I.A. połączyła dźwięki z różnych części globu. Stąd też chociażby w “Jimmy” bollywoodzkie rytmy. Oprócz tego raperka świetnie zmiksowała ze sobą hip hop, dancehall i muzykę elektroniczną. Często zdarza mi się włączać takie piosenki jak “Bird Flu” czy “20 Dollar” rano, bo dają mi wielkiego kopa energii. Pozytywnej energii. Słuchając M.I.I. trudno się nie uśmiechnąć. Moje TOP 3: Jimmy, Hussel, 20 Dollar.

8. ALICIA KEYS UNPLUGGED Koncerty to chyba dla wszystkich muzykomaniaków rzecz wspaniała. Kto by nie chciał zobaczyć na żywo swojego idola? Jedną z moich ukochanych artystek jest Alicia Keys. Szanse, że pojadę na jej koncert są bliskie zeru, ale od czego mamy takie albumy jak “Unplugged”? Chociaż można obawiać się włączając taki album w wykonaniu Katy Perry, słuchając śpiewającej (i grającej na pianinie) Keys można się tylko zachwycić. Artystka nie tylko cudownie zaśpiewała, ale i stworzyła kameralną, przyjemną atmosferę. Moje TOP 3: Streets of New York, Karma, Diary.

9. COLDPLAY MYLO XYLOTO To, że jakiś album Coldplay w podsumowaniu się znajdzie, było pewne. Pozostał tylko dylemat – “Viva La Vida” czy “Mylo Xyloto”? Ostatecznie postawiłam na ten drugi, z powodu tego, że  każda piosenka mi się podoba. Nawet do “Every Teardrop Is a Waterfall” można się przekonać. “Mylo Xyloto” to barwna, świeża płyta pełna zarówno szybkich utworów, jak i pięknych ballad. Krążek jest radosny, optymistyczny, pogodny. Taki, jaka muzyka Coldplay nie była jeszcze nigdy. Chociaż uwielbiam ich drugi album, ten również przyjęłam z otwartymi ramionami. Moje TOP 3: Paradise, Us Against the World, Major Minus.

10. LINKIN PARK A THOUSAND SUNS Zdaję sobie sprawę, że fani Linkin Park mi tego nie darują, mimo to i tak powiem – “A Thousand Suns” to najlepszy album kapeli. Przede wszystkim podoba mi się to, że krążek jest spójny, mogę słuchać go jako całości. Płyta jest bardzo dopracowana i dopieszczona w najdrobniejszych szczegółach. Bardzo również przemyślana. Uwielbiam intra (szczególnie “The Requiem”), które tworzą tajemniczą i nieco mroczną atmosferę. W przeciwieństwie do innych albumów Linkin Park, tu sporo elektroniki. Nie żadnej rąbanki, ale naprawdę parę zgrabnych jej wpływów. Moje TOP 3: The Reqiuem, Wretches and Kings, When They Came For Me.

I na koniec mały ranking sporządzony przez last.fm na temat albumów, które od lipca odtwarzałam najczęściej.

1. Christina Aguilera Stripped
2. Christina Aguilera Lotus
3. Diana Krall Glad Rag Doll
4. Lana Del Rey Born to Die
5. Norah Jones …Little Broken Hearts
6. Jessie Ware Devotion
7. Goldfrapp Felt Mountain
8. Leona Lewis Glassheart
9. Alicia Keys Girl on Fire
10. Imany The Shape of a Broken Heart
11. Ania Bawię się świetnie
12. Oceana My House
13. Rihanna Unapologetic
14. Nelly Furtado The Spirit Indestructible
15. Christina Aguilera Bionic

#276 Norah Jones “…Little Broken Hearts” (2012)

Fanką amerykańskiej artystki Nory Jones stałam się w przeciągu minionych trzech lat. Uwielbiam jej muzykę. Można się przy niej zrelaksować oraz odpocząć po ciężkim dniu. Wszystkie jej albumy utrzymują wysoki poziom. Lecz te ostatnie (“Not Too Late”, “The Fall”) każą mi jeszcze bardziej uwielbiać Jones. Więc kiedy dowiedziałam się, że w maju ukaże się jej nowy album, zaczęłam odkładać na niego pieniądze. Nie mogłam tego przegapić.

Czytaj dalej #276 Norah Jones “…Little Broken Hearts” (2012)

#257 Tony Bennett “Duets II” (2011)


Album „Duets II” to następca krążka „Duets: an American Classic” z 2006 roku a jednocześnie jednej z najpopularniejszych płyt w karierze Tony’ego Bennetta.Jednak bez wątpienia większe zainteresowanie wzbudziła nowa część. Może na początek napiszę co nieco o samym Bennecie. Jest jednym z najbardziej cenionych jazzowych wykonawców. Karierę zaczął w 1952 roku. W chwilę wydania „Duets II” miał 85 lat. Niesamowicie się trzyma. Wskażcie mi innego staruszka, który ma tyle werwy co on.

Czytaj dalej #257 Tony Bennett “Duets II” (2011)

#116, 117, 118 Jennifer Lopez “Brave” (2007) & P!nk “Missundaztood” (2001) & Norah Jones “Not Too Late” (2007)

2007 to udany rok dla fanów Jennifer Lopez. Najpierw otrzymali od wokalistki hiszpańskojęzyczny album pt. “Como Ama Una Mujer” a pod koniec roku mogli wybrać się do sklepów po “Brave”. Mogli, ale tego nie zrobili. Pyta okazała się komercyjną porażką. Jednak słaba sprzedaż nie musi oznaczać słabej muzyki na niej zawartej. Gdyby nie zrezygnowano z promocji po dwóch singlach, płyta mogłaby być niezłym hitem. Po w miarę stonowanym “Como Ama Una Mujer” Jennifer powraca do brzmień, które przyniosły jej największą popularność. Jest więc skocznie, tanecznie, przebojowo. Przynajmniej do połowy. Wraz z “Never Gonna Give Up” wkraczamy w strefę spokojniejszych dźwięków. Jednak zanim do nich przejdę, poświęcę chwilę czasu na skomentowanie tanecznych piosenek. Zaczyna się od “Stay Together”. Bardzo dobry numer. Później nieco możemy odpocząć przy “Forever” (które również jest bardzo kołyszące) by z nową mocą powitać “Hold It Don’t Drop It”. To bez wątpienia mój numer jeden na “Brave”. Singlowe “Do It Well” ma w sobie coś z muzyki dyskotekowej. Bardzo często można było usłyszeć  ten utwór w radiu. “Gotta Be There” jest moim zdaniem tą najgorszą taneczną piosenką. “Never Gonna Give Up” jest już zupełnie inne. Urocza ballada zaczynająca się partią skrzypiec. Mam mieszane uczucia co do pozostałych kawałków z tej części płyty. “Mile In These Shoes” podobało mi się, aż nie doszło do refrenu. Całkiem podobne (ale na szczęście lepsze) jest “The Way It Is”. Jednak najlepszą ze spokojnych piosenek Jennifer umieściła na końcu. “Brave” to bardzo piękny, wzruszający utwór. Jeden z lepszych od Jennifer. Znacznie bardziej wolałabym pomieszanie piosenek tanecznych z tymi mniej, bo niektórzy mogą się zanudzić. Ja jednak wolę ten krążek od “This Is Me…Then” czy debiutanckiego “On The 6”.

Zaledwie rok po ukazaniu się “Can’t Take Me Home” P!nk zaserwowała nowy album o dość ciekawym tytule “Missundaztood”. Pierwsza płyta była nudna. Mało było ‘punktów zaczepienia’. Cała płyta utrzymana była w klimacie pop i r&b. Tu jest na szczęście lepiej. P!nk odeszła (przynajmniej w połowie) od dźwięków r&b. Dzięki temu, że te pojawiają się w mniejszych ilościach, robią większe wrażenie. Tytułowy numer może należy do tych gorszych (głównie przez końcówkę), ale już takie “Family Portrait” jest cudowne. Od zawsze mi się ta piosenka podobała. Jest bardzo szczera, prawdziwa. Bliżej skomentowałam ją przy ocenianiu “Greatest Hits…So Far!” (czytaj). Sporo na “Missundaztood” rockowych brzmień. Na pewno kojarzycie singlowy numer “Just Like a Pill” lub “Numb”. Ale najbardziej podoba mi się chyba “Misery”. Jest to duet z członkiem zespołu Aerosmith – Stevenem Taylerem. Ich głosy bardzo do siebie pasują. Udało mu się nawet nie przyćmić P!nk 😉 Przy nagrywaniu tego krążka P!nk współpracowała dużo z Lindą Perry. Na 14 utworów tylko 6 nie jest jej. Od lat uważam, że Linda pisze i produkuje jedne z najlepszych piosenek. Trzeba jednak z nią współpracować. P!nk na szczęście to zrobiła i razem panie odpowiedzialne są za takie świetne utwory jak “Dear Diary” (odkąd usłyszałam piosenkę Britney pod takim samym tytułem obawiam się kawałków o takim tytule) czy “Gone to California”. Nie spodziewałam się jednak, że Linda i P!nk nagrają duet. Piosenka “Lonely Girl” jest świetna. Szkoda wprawdzie, że tak mało w niej Lindy, ale i tak mi się podoba. Nie przepadam natomiast za dance popowym “Get The Party Started”, tytułowym “Missundaztood” oraz “Don’t Let Me Get Me”. Uważam jednak, że ta płyta lepiej się P!nk udała, niż poprzednia. Dobrym pomysłem było ograniczenie r&b na rzecz szczypty rocka.

Trzy lata po wydaniu “Feels Like Home” Norah powróciła z nowym krążkiem. O ile można było mieć pewne zastrzeżenia co do muzyki na nim zawartej (“Feels Like Home” to jej najsłabszy album) tak z “Not Too Late” powraca jeszcze lepsza. Styl wokalistki się nie zmienił. Nadal nie planuje świecić tyłkiem w teledyskach ani nagrywać tanecznych, plastikowych do bólu przebojów. Jest ponad to. Udowodniła, że aby sprzedać płytę skandal nie jest potrzebny. Podobną historię obserwujemy teraz z udziałem Adele. Ale wróćmy do krążka. Jak już pisałam, styl Nory się nie zmienił. Piosenki utrzymane są w jazzowej stylizacji z dodatkiem soulu, country (nie tak dużo jak na poprzednim krążku) oraz bluesa. Jeśli te gatunki kojarzą wam się z nudną muzyką, koniecznie zapoznajcie się z “Sinkin’ Soon”. Mnie po pierwszym przesłuchaniu wbiło w fotel. Niesamowity numer! Norah śpiewa w nim inaczej niż zazwyczaj. No i brawa dla ludzi odpowiedzialnych za melodię do tej piosenki. Zainteresował mnie utwór “My Dear Country”. Norah pochodzi z USA, a Amerykanie są przewrażliwieni na punkcie krytyki swojego kraju. Jako przykład można podać Madonnę i jej album “American Life”. Norah jednak nie ma się jednak czego bać, bo jej piosenka jest znacznie ‘lżejsza’ niż dzieło Madonny. Jones śpiewa m.in. But the day after is darker, And darker and darker it goes (PL: Ale dzień później jest ciemniej, I ciemniej, i ciemniej się robi). Te dwie piosenki bez dwóch zdań zaliczam do najlepszych. Z pozostałych w pamięci zostało mi m.in. niezłe “Broken”. Uważajcie na ten utwór. Wieczorem posłuchałam, rano nogę złamałam. Lubie również bluesowe “Thinking About You” oraz “The Sun Doesn’t Like You”. Słabe momenty? Takich tu nie znajdziemy. Norah wiedziała co chce osiągnąć i do tego z powiedzeniem ‘dociągnęła’. A teraz przeproszę was. Idę ponownie włączyć sobie ten kojący krążek, bo nigdy nie jest za późno na dobrą muzykę

#108, 109, 110 Christina Aguilera “Mi Reflejo” (2000) & P!nk “Can’t Take Me Home” (2000) & Norah Jones “Feels Like Home” (2004)

Rok po wydaniu hitowego albumu “Christina Aguilera”, piosenkarka postanowiła nagrać coś po hiszpańsku. I bynajmniej nie było to zwykłe “widzimisię” (o co można podejrzewać Shakirę, która chce śpiewać po arabsku). Aguilera ma latynoskie korzenie, co zresztą wielokrotnie podkreślała w wywiadach itp. Mimo, iż od debiutu minął rok, mam wrażenie, że Christina dojrzała. Nawet jej głos się nieco zmienił. Na lepsze, na szczęście. Na “Mi Reflejo” umieściła 11 piosenek. 5 z nich to hiszpańskojęzyczne wersje znanych utworów: “Genio Atrapado” (“Genie in a Bottle”), “Ven Conmigo” (“Come on Over”), “Por Siempre Tu” (“I Turn to You”), “Una Mujer” (“What a Girl Wants”) oraz “Mi Reflejo” (“Reflection”). Pozostałe 6 to utwory nagrane specjalnie na krążek. “Falsas Esperanzas” to szybki, energiczny kawałek. “El Beso Del Final” to piękna ballada. “Pero Me Acuerdo De Ti” również należy do tych wolniejszych piosenek. Przyznam, że trzy pozostałe nowe utwory mylą mi się. Myślę “Contigo En La Distancia”, nucę “Cuando No Es Contigo”. Razem z “Si No Te Hubiera Conocido” (ft. Luis Fonsi, nie pomaga!) należą do tych gorszych. Pozytywne wrażenie zrobiły na mnie hiszpańskojęzyczne wersje piosenek z “Christiny Aguilery”. Powiem więcej – bardziej wolę kilka z nich niż ich angielskie odpowiedniki. “Genio Atrapado” brzmi dojrzalej niż “Genie in a Bottle”. “Ven Conmigo” jest ciekawsze, “Mi Reflejo” po hiszpańsku brzmi równie dobrze. O “Una Mujer” mam podobne zdanie jak o “What a Girl Wants”. Obie wersje mnie jakoś specjalnie nie zachwycają. Na język angielski stawiam w przypadku “I Turn to You”, tutaj występującego jako “Por Siempre Tu”. Ogólnie jednak Christina dobrze sobie poradziła. Na pewno jej latynoskim fanom miło było dostać od niej taki prezent. Ale ja chyba wolę ją w wersji ‘english’.

.

“Can’t Take Me Home” to debiutancka płyta znanej wszystkim doskonale P!nk. Znacznie różni się od tego, co teraz serwuje nam wokalistka. Mniej tu rockowych melodii. Co więcej – kto po przesłuchaniu “Can’t Take Me Home” pomyślałby, że P!nk skieruje się ku cięższym brzmieniom. Debiutancka płyta jest nagrana w stylu r&b. Lubię ten gatunek, ale nie cierpię, gdy dochodzi do tego, że nie mogę rozpoznać piosenek, nie wiem, gdzie się która kończy a gdzie zaczyna. A tak mam niestety słuchając “Can’t Take Me Home”. Zacznę może od tych, które najbardziej się wyróżniają z tłumu, czyli tych spokojniejszych. Typową balladą jest “Stop Falling”. Musze niestety przyznać, że nie zachwyca. Trwa na dodatek ponad 5 minut, co tylko potęguje moje ziewanie. Bardziej podoba mi się P!nk w szybszych numerach. Jeśli chodzi jeszcze o te spokojniejsze, to posłuchajcie “Let Me Let You Know”, które (w moim przypadku) nie pozostaje w pamięci po 8-krotnych przesłuchaniach, oraz całkiem niezłe, kołyszące “Love Is Such a Crazy Thing”. Z szybszych piosenka najbardziej podobają mi się te z początku płyty. “Split Personality” po prostu uwielbiam. Ma w sobie coś takiego, że aż chce się ponownie wcisnąć ‘play’. Lubię również “Hell Wit Ya”. Całkiem znośne są również single: “You Make Me Sick” oraz “There You Go”. Pozostałe piosenki nie zrobiły na mnie większego wrażenia podczas słuchania, ani tym bardziej nie pozostały w pamięci. Mimo wszystko to była jej debiutancka płyta i mogła do końca nie wiedzieć, w czym będzie czuła się najlepiej.

Odkąd usłyszałam “Come Away With Me” zapragnęłam mieć kolejny album tej utalentowanej wokalistki. I tak oto od dwóch tygodni w mojej domowej muzycznej ‘biblioteczce’ znajduje się “Feels Like Home”. Debiutancki krążek nieznanej wcześniej jazzowej pianistki był prawdziwym hitem. O ile oczywiście w kwestii wykonywanej przez nią muzyki można tak powiedzieć. Mnie na pewno zachwycił. Niezwykle trafny jest tytuł drugiego krążka. Czuj się jak w domu, zdaje się przekonywać nas Norah – ciepło, bezpiecznie. Warto już na wstępie uprzedzić – nie jest to płyta na wakacyjne dyskoteki. Ale wieczorami, przy ciepłej herbacie, przygaszonym świetle jest jak znalazł. “Feels Like Home” jest płytą niezwykle spójną. Od początku do końca Norah wierna jest muzyce łączącej w sobie jazz, country (ze smakiem, nie bójcie się), soul i folk. I dobrze. Widać, że przy delikatnych dźwiękach czuje się najlepiej. Jednak największym – moim zdaniem – problemem może być monotonia. W pewnym momencie pogubiłam się. Tylko od czasu do czadu pojawiają się szybsze punkciki. Moim numerem jeden jest duet z Dolly Parton pt. “Creepin’ In”. Dolly jest wokalistką country. Norah bardziej jazzową. Razem stworzyły niezwykły duet. Nieco żywsze jest również “Sunrise”. Znałam ten utwór, zanim zakupiłam ten krążek. Początek jest nieziemski. Nie podoba mi się jedynie końcówka. Tam, gdzie pojawiają się takie, hmmm, jęki? “Feels Like Home” słuchałam już z 6 razy. Nie jestem na razie w stanie napisać coś więcej o innych utworach, bo nie zostały mi w pamięci. Cóż, może taki jest ich urok? Uważam jednak, że mimo płyta nie jest tak świetna jak “Come Away With Me”, warto jej posłuchać.