Solowym muzykom przebić się jest trochę trudniej niż zespołom. Oczywiście ułatwione zadanie mają kolesie w typie Justina Biebera, bo zapotrzebowanie wśród nastolatek na ładnego, młodego chłopaczka wyśpiewującego słodkim głosem ballady jest zawsze. A co z resztą? Raczej nie pójdą w ślady niektórych wokalistek, które brak talentu starają się maskować nagością. Są oczywiście wyjątki – postać Bruno Marsa czy Justina Timberlake’a. Ja jednak częściej mam ochotę na coś innego. Coś, co nie jest przyjemnym popem czy r&b. Nie chcę też hip hopu, więc Jay-Z i Snoop Lion odpadają na starcie. W wolnym czasie wolę sięgnąć po coś ciekawszego. Stąd właśnie moja wielka miłość do Finka (“Perfect Darkness” – recenzja). Nic więc dziwnego, że nie pozostałam obojętna i na twórczość Woodkida.
Czytaj dalej #349 Woodkid “Iron” (EP) (2011)