#669 Mac DeMarco “Another One” (2015)

Na muzyczny festiwal jechać można z dwóch powodów. Celem jednych jest zabawa przy ulubionej muzyce i poznawanie nowych solistów lub zespołów. Inni wolą, o czym pisałam kilka tygodni temu, po prostu się polansować. Tegoroczna edycja jednego z najważniejszych polskich festiwali – gdyński Open’er – zgromadziła sporo znanych nazwisk. Dość wymienić tu Red Hot Chili Peppers, Florence + the Machine, Pharella Williamsa i Bastille. Aby nie spędzić bezczynnie czasu między ich setami, warto zainteresować się występami na mniejszych scenach. Ja już wiem, na jakim koncercie zabraknąć mnie nie może – chętnie przybiję piątkę Macowi DeMarco.

Dwudziestosześcioletni Kanadyjczyk karierę muzyczną rozpoczął w 2009 roku, wydając własnym sumptem epkę “Heat Wave”. Półtora roku później ukazała się (również bez pomocy dużej wytwórni) płyta “Ying Yang”. Pierwsze sukcesy przyszły jednak dwa lata później wraz z premierą albumu “2”. Dzieła dopełnił krążek “Salad Days”. Oprócz wspomnianych wydawnictw Mac na koncie ma kilka epek, kompilacji i płyt z zapisami nagrań live. Pokazuje to, że DeMarco należy do osób, które żyją, by tworzyć muzykę. Częste obdarowywanie fanów nowymi piosenkami jest już jego znakiem rozpoznawczym.

“Another One”, które dziś chciałabym wam przybliżyć, nie figuruje w dyskografii Kanadyjczyka jako pełnoprawny longplay, lecz minialbum. Krążek trwa nieco ponad dwadzieścia minut, więc zarezerwowanie sobie na niego takiej chwilki nie musi być żadnym wyrzeczeniem. Aczkolwiek warto wiedzieć, że na jednym razie się nie skończy. “Another One”, płyta osadzona w stylistyce indie rocka z elementami dream popu i indie popu, potrafi zająć na długo, choć pastelowe utwory na niej zawarte nie bez problemów zostają w pamięci.

Na tym ośmiotrackowym albumie nie ma kompozycji, które wybijałyby się ponad pozostałe. Nie znajdziemy też takich, których nie dałoby się słuchać. Mac serwuje nam lekki, z wysuwającą się na pierwszy plan gitarą akustyczną utwór “The Way You’d Love Her”; kołyszące “Another One”; nieco wyrazistsze, lecz sennie zaśpiewane “No Other Heart” i “Just to Put Me Down” o bogatszym instrumentarium. Druga połowa epki rewolucji nie przynosi. Bez trudu zatracić się można w balladowym “A Heart Like Hers”. Warto sięgnąć i po nastrojowe “I’ve Been Waiting or Her”, i po śpiewane jakby od niechcenia “Without Me”. Najbardziej zaskakuje ostatnia propozycja Kanadyjczyka. Kiedy tytułuje piosenkę “My House by the Water”, naprawdę ma to na myśli. Lekko psychodeliczna melodia jest tylko tłem dla szumu fal.

Na minialbum Maca DeMarco trafiłam w idealnym momencie. Jest to krążek wakacyjny, choć pozbawiony wpadających w ucho refrenów czy beztroskich tekstów. Dużo robi klimat wydawnictwa. “Another One” to płyta bardzo relaksująca i odprężająca. Charakteryzująca się urzekająco prostymi melodiami, lekko muśniętymi promieniami słońca. Album jest spójny, utrzymany w dużej mierze w jednym tempie. Wydaje się być monotonnym i niczym nie zaskakującym wydawnictwem, ale w przypadku kogoś takiego jak Mac dziwaczne kombinacje wyszłyby na niekorzyść. Może i płyta zatytułowana została nieco lekceważąco (w wolnym tłumaczeniu: kolejny zbiór piosenek…), lecz na pewno nie jest zestawem utworów, które powinno się ignorować.

5 Replies to “#669 Mac DeMarco “Another One” (2015)”

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *