RECENZJA: Keri Hilson “We Need to Talk” (2025) (#1583)

To mogła być naprawdę fajna kariera. Amerykańską wokalistkę Keri Hilson pod swoje skrzydła wziął rozchwytywany lata temu Timbaland i pozwolił jej zaśpiewać w jednej ze swoich najbardziej rozpoznawalnych piosenek, “The Way I Are”. Później były dwie płyty, z czego jedna ukazała się w momencie, gdy świat zachłysnął się elektropopem. Hilson wystartowała za późno, by liczyć się w wyścigu. Po piętnastu latach wydała nowy album, a we need to talk o nim.

Czytaj dalej RECENZJA: Keri Hilson “We Need to Talk” (2025) (#1583)

RECENZJA: Kathryn Mohr “Waiting Room” (2025) (#1582)

Dzieląca się swoją muzyką od 2020 roku amerykańska wokalistka Kathryn Mohr chyba nie zauważyła, że czasy, gdy izolacja społeczna była czymś na porządku dziennym, mamy już za sobą. W celu nagrania debiutanckiej płyty opuściła słoneczną Kalifornię i na kilka tygodni zaszyła się w dawnej fabryce pakowania ryb na wschodzie Islandii. Bez niczyjej pomocy stworzyła album, o którym tak łatwo się nie da zapomnieć.

Czytaj dalej RECENZJA: Kathryn Mohr “Waiting Room” (2025) (#1582)

RECENZJA: Oklou “Choke Enough” (2025) (#1581)

Są czasem takie płyty, które w pewnych kręgach generują ogromne emocje. I to zanim nawet się ukażą. Przekonałam się ostatnio, że fani nowoczesnego, zabarwianego sporą dawką elektroniki popu wyczekiwali i pokładali spore nadzieje w albumie “Choke Enough” francuskiej wokalistki Marylou Vaniny Mayniel, która muzyczną karierę zdecydowała się robić pod pseudonimem Oklou. Pięć lat po mixtapie “Galore” dopisuje swój rozdział w historii hyperpopu.

Czytaj dalej RECENZJA: Oklou “Choke Enough” (2025) (#1581)

RECENZJA: Mumford & Sons “Rushmere” (2025) (#1580)

Nie wiem, kto w tym roku musiałby wydać płytę, bym przestała określać nowy album Mumford & Sons mianem najbardziej zaskakującego comebacku. Brytyjska formacja, która w latach 2009-2012 biła rekordy popularności i sprawiła, że folk wrócił do łask, szybko spadła ze szczytu i zrobiła sobie długą przerwę, która równie dobrze oznaczać mogła zwyczajny rozpad zespołu. Siedem lat po ostatnim krążku Mumfordzi wrócili z dziełem “Rushmere”. To się naprawdę wydarzyło.

Czytaj dalej RECENZJA: Mumford & Sons “Rushmere” (2025) (#1580)

RECENZJA: Japanese Breakfast “For Melancholy Brunettes (& Sad Women)” (2025) (#1579)


Dowodzony przez wokalistkę Michelle Zauner zespół Japanese Breakfast przed czterema laty miał swój wielki moment. Trzeci krążek grupy, “Jubilee”, przebił się do świadomości słuchaczy, a za swoją pracę formacja miała szansę zostać nagrodzona statuetką Grammy w kategorii Best Alternative Album. Triumfowała wówczas St. Vincent, lecz Japanese Breakfast zmajstrowali teraz taki krążek, że i na nich powinny spłynąć branżowe nagrody.

Czytaj dalej RECENZJA: Japanese Breakfast “For Melancholy Brunettes (& Sad Women)” (2025) (#1579)

Polskie premiery: Wiktoria Zwolińska “Przebłyski” & Bluszcz “Hobby”

Wiosna przyniosła nie tylko ocieplenie, ale i dwa albumy wykonawców z naszego polskiego podwórka, na które czekałam szczególnie mocno. Ważny to był dzień dla Wiktorii Zwolińskiej, która po latach wydawania pojedynczych utworów w końcu nazwać się może artystką z pełnoprawną płytą na koncie. Duet Bluszcz podrzucił nam zaś swój piąty już krążek. Jak brzmią oba te albumy?

Czytaj dalej Polskie premiery: Wiktoria Zwolińska “Przebłyski” & Bluszcz “Hobby”

RECENZJA: Jennie “Ruby” (2025) (#1576)


Zaledwie przed paroma dniami zagłębialiśmy się w debiutancki solowy album “Alter Ego” Lalisy Manobal z koreańskiego girlsbandu Blackpink, a już zapoznać się możemy z pierwszym wydawnictwem jej koleżanki z zespołu – Jennie Kim. I chociaż w grupie dziewczyny stawiały na współpracę, dziś stają do konkursu, której z nich udało się przygotować płytę robiącą większą furorę. Za obiema stoi dziś potężna biznesowa machina.

Czytaj dalej RECENZJA: Jennie “Ruby” (2025) (#1576)

RECENZJA: Selena Gomez & Benny Blanco “I Said I Love You First” (2025) (#1575)


W ostatnich latach Selena Gomez robiła wiele, by łatka wokalistki szybko od niej odpadła. Zajęła się produkcją filmową, aktorstwem (polecam serial “Zbrodnie po sąsiedzku”) czy rozwijaniem własnej kosmetycznej marki. I gdy nawet na chwilę wracała z pojedynczą piosenką, nie były to premiery, o których długo byśmy pamiętali. Od występów live stroniła. Zaskoczeniem jest więc album “I Said I Love You First”.

Czytaj dalej RECENZJA: Selena Gomez & Benny Blanco “I Said I Love You First” (2025) (#1575)

RECENZJA: Lisa “Alter Ego” (2025) (#1574)


Całe to k-popowe uniwersum, które od jakiejś dekady bije rekordy popularności także poza Koreą Południową, jest zjawiskiem, w które nie miałam nigdy ochoty się zagłębiać. Jednak gdy artyści stamtąd coraz częściej słyszalni są u boku zachodnich wykonawców, pojawia się pewna ciekawość. A ona doprowadziła mnie do solowego debiutu urodzonej w Tajlandii Lalisy Manobal, która przedstawia nam się po prostu jako Lisa.

Czytaj dalej RECENZJA: Lisa “Alter Ego” (2025) (#1574)

RECENZJA: David Bowie “Scary Monsters (and Super Creeps)” (1980) (#1573)

Chociaż w czasie rejestrowania albumu “Lodger” David Bowie nie był już mieszkańcem Berlina, klimat tego miejsca (a mówimy tu o latach 70. i stolicy podzielonej strzeżonym murem) mocno przesiąknął kompozycje wchodzące w skład tego wydawnictwa. Początek nowej dekady to dla artysty zadomowienie się w Nowym Jorku i powrót do rodzinnego Londynu. W lata 80. Bowie wszedł krążkiem, który uważany jest za jeden z najistotniejszych w jego dyskografii.

Czytaj dalej RECENZJA: David Bowie “Scary Monsters (and Super Creeps)” (1980) (#1573)