RECENZJA: Rosalía “LUX” (2025) (#1649)

Rosalía, hiszpańska wokalistka jest gwiazdą pop, która z każdą kolejną płytą coraz mocniej chce uciec od tej łatki. Jej kariera, choć niedługa, jest już pasmem artystycznych metamorfoz. Zamiast odcinać kupony od minionych sukcesów, ona za każdym razem zaczyna od zera, otwierając nowy rozdział pełen ryzyka i świeżych pomysłów. “LUX”, najnowszy krążek Hiszpanki, jest tego idealnym przykładem. Po eksperymentalnym “Motomami” Rosalía ucieka od elektronicznych brzmień w stronę klasyki. Wokalistka ponownie wymyśliła siebie na nowo.

Czytaj dalej RECENZJA: Rosalía “LUX” (2025) (#1649)

RECENZJA: Demi Lovato “It’s Not That Deep” (2025) (#1648)

Demi Lovato po raz kolejny zmienia kierunek. I to znów gwałtownie. Jeszcze niedawno z pasją grzebała swoje popowe ja, odcinając się od chwytliwych refrenów i radiowych hooków (płyta “Holy Fvck” z 2022 roku), skręcając w stronę krzyku, gitar i punk rocka. Teraz jednak wraca do miejsca, z którego uciekła – na listy przebojów i wypolerowanych produkcji. “It’s Not That Deep” brzmi więc jak kolejny rozdział w dyskografii artystki, która wciąż zdaje się szukać siebie. Lovato jest więc niczym chorągiewka na popkulturowym wietrze. Czy w tej niekonsekwencji jest metoda?

Czytaj dalej RECENZJA: Demi Lovato “It’s Not That Deep” (2025) (#1648)

RECENZJA: Florence + The Machine “Everybody Scream” (2025) (#1647)

Kiedy w 2022 roku Florence + the Machine wydali “Dance Fever”, ponownie, po latach chłodniejszych uczuć, zakochałam się w ich muzyce. Ten album tchnął w zespół nową energię, przypominając mi, dlaczego przed laty dałam się porwać pełnemu dramatyzmu i intensywności światu rudowłosej Welch. Nic więc dziwnego, że na ich tegoroczny krążek, “Everybody Scream”, czekałam niecierpliwie. Tym bardziej że Florence zapowiadała inspiracje magią, czarami i ludowymi strachami, co brzmiało jak skok do mrocznego uniwersum. Chciałam znów poczuć ten dreszcz, euforię, która towarzyszy niemalże każdemu refrenowi serwowanemu przez brytyjską kapelę.

Czytaj dalej RECENZJA: Florence + The Machine “Everybody Scream” (2025) (#1647)

RECENZJA: Sevdaliza “Heroina” (2025) (#1646)

Po kilku latach artystycznego błądzenia Sevdaliza wraca z albumem, którym na nowo chce się wkupić w moje łaski. Irańska wokalistka po wydanym w 2020 roku naprawdę dobrym krążku “Shabrang” zdawała się tracić swój muzyczny zmysł, który wcześniej kierował ją w stronę alternatywnych, awangardowych, rhythm’and’bluesowych brzmień. Utknęła na mieliźnie serwując często nieciekawe, pozbawione emocjonalnej głębi i większej spójności piosenki. Na jej trzeci album, “Heroina”, nie czekałam więc z utęsknieniem, ale przez wzgląd na dawną sympatię postanowiłam sprawdzić, czy Sevda Alizadeh znalazła tę iskrę, która wprowadziła ją lata temu na artystyczny szczyt.

Czytaj dalej RECENZJA: Sevdaliza “Heroina” (2025) (#1646)

RECENZJA: Lily Allen “West End Girl” (2025) (#1645)

Po latach ciszy brytyjska wokalistka Lily Allen wraca z albumem “West End Girl”. Jest to jej pierwszy krążek od czasu naprawdę udanego “No Shame” z 2018 roku. Przez ten czas artystka zdążyła odsunąć się od muzyki, poświęcając energię innym projektom, rodzinie i życiu po drugiej stronie Atlantyku, które próbowała zbudować u boku aktora Davida Harboura. Ten rozdział jednak dobiegł końca, a jego emocjonalne echo rozbrzmiewa w każdej piosence nowej płyty. “West End Girl” jest niczym powrót Lily do Londynu. Nie tylko w sensie geograficznym, ale i artystycznym czy emocjonalnym. Swoje rodzinne problemy starała się przekuć w materiał, z którego będzie dumna.

Czytaj dalej RECENZJA: Lily Allen “West End Girl” (2025) (#1645)

RECENZJA: Halle “Love?… Or Something Like It” (2025) (#1644)

Kiedy Halle Bailey po raz pierwszy pojawiła się u boku siostry w duecie Chlöe x Halle, świat zobaczył w niej przede wszystkim połowę harmonijnego, rodzinnego zespołu, który był jednym z najbardziej obiecujących projektów na rhythm’and’bluesowej scenie. Drogi sióstr szybko się jednak rozdzieliły. Chloe zdążyła już wydać dwa solowe albumy, które jednak nie zrobiły z niej gwiazdy. Dla Halle debiut “Love?… Or Something Like It” to więc coś więcej niż płyta – to pierwszy prawdziwy test muzycznej tożsamości i próba udowodnienia, że potrafi świecić własnym blaskiem. I zmazać kiepskie wrażenie, jakie zrobiła jej rola w filmie “Mała Syrenka”.

Czytaj dalej RECENZJA: Halle “Love?… Or Something Like It” (2025) (#1644)

RECENZJA: Sophie Ellis-Bextor “Perimenopop” (2025) (#1643)

Rok temu, dzięki nagłemu wzrostowi popularności singla “Murder on the Dancefloor”, brytyjska wokalistka Sophie Ellis-Bextor ponownie znalazła się w centrum uwagi. Choć utwór ten od zawsze był nieodłączną częścią jej muzycznej tożsamości, to właśnie ten moment odpowiada za renesans jej kariery. Artystka postanowiła złapać frazeologicznego byka za rogi i przystąpiła do nagrywania swojej ósmej już płyty. Po albumach inspirowanych wycieczkami do Meksyku, Japonii czy wschodniej Europy celem jej kolejnej podroży ewidentnie stał się dancefloor.

Czytaj dalej RECENZJA: Sophie Ellis-Bextor “Perimenopop” (2025) (#1643)

RECENZJA: The Last Dinner Party “From the Pyre” (2025) (#1642)

Minęło zaledwie półtora roku od premiery “Prelude to Ecstasy”, a dziewczyny z The Last Dinner Party powracają z nowym albumem, “From the Pyre”. Tempo, w jakim działają, zaskakuje – zamiast zniknąć na chwilę po intensywnym debiucie i trasie koncertowej, zespół praktycznie nie zwolnił ani na moment. Mimo wyczerpującej trasy koncertowej znalazły czas by nagrać materiał z nowym producentem. Ich poprzedni album był absolutnie uzależniający. Do dziś regularnie do niego wracam. Poprzeczka ustawiona jest więc naprawdę wysoko. Płytą “From the Pyre” kapela musi udowodnić, że nie jest tylko sensacją jednego sezonu, ale zespołem z prawdziwym artystycznym ogniem.

Czytaj dalej RECENZJA: The Last Dinner Party “From the Pyre” (2025) (#1642)

RECENZJA: Rochelle Jordan “Through the Wall” (2025) (#1641)

Rochelle Jordan, znana też jako ROJO, jest urodzoną w Londynie w rodzinie o jamajskich korzeniach wokalistką. Już od dziecka była zanurzona w bardzo różnorodnych brzmieniach. Jej ojciec był perkusistą, a w domu otaczały ją dźwięki reggae, dancehallu, soulu, gospel czy nawet brytyjskiego drum&bass. Swoją własną muzykę nagrywać zaczęła po przeprowadzce do Los Angeles i szybko wydała debiutancki album “1021”. Uwagę zwróciła dopiero jej kolejna płyta, a kolejną szansę na zdobycie nowych fanów jest tegoroczny krążek “Through the Wall”.

Czytaj dalej RECENZJA: Rochelle Jordan “Through the Wall” (2025) (#1641)

RECENZJA: Olivia Dean “The Art of Loving” (2025) (#1640)

Kiedy w 2023 roku Olivia Dean wydała swój debiutancki album “Messy”, niewielu – w tym i ja – obstawiało, że w ciągu zaledwie dwóch lat stanie się jedną z najbardziej rozpoznawalnych brytyjskich wokalistek. Jej muzyka już wtedy była ciepła, szczera i kameralna – taka, z którą mainstream za bardzo nie wie co zrobić. Artystka trafiła jednak na odpowiednich ludzi, którzy wierzyli w jej potencjał i wiedzieli, jak pokierować jej karierą, by jej drugi album, “The Art of Loving”, był jedną z najbardziej oczekiwanych płyt 2025 roku.

Czytaj dalej RECENZJA: Olivia Dean “The Art of Loving” (2025) (#1640)