Trzy lata to w dzisiejszym świecie muzyki cała epoka – szczególnie dla zespołu, który zadebiutował z takim hukiem jak Wet Leg. Pierwszy krążek tworzonego przez Rhian Teasdale i Hester Chambers duetu był jedną z największych sensacji 2022 roku. Była to muzyka świeża, błyskotliwa, bezczelna. A do tego kusząca kilkoma mocnymi refrenami. Luźny styl dziewczyn i ich ironiczny humor także wpłynęły na sukces tego projektu. A potem zapadła cisza, którą w końcu przerywa płyta “Moisturizer”.
RANKING: Płyty (i epki) Taco Hemingway’a
Taco Hemingway – postać polskiej sceny muzycznej, która od wielu lat budzi ogromne zainteresowanie. Jego dyskografia obfituje w wiele albumów i krótszych wydawnictw, które są swoistym zapis przemian na polskiej scenie hip hopowej ostatniej dekady. Ja wracam do jego płyt i próbuję uporządkować je od najsłabszych do najlepszych zaliczając przy tym sentymentalną podróż w czasie. Czy jesteś wieloletnim fanem Hemingway’a, czy dopiero zaczynasz przygodę z jego muzyką, mam nadzieję, że mój ranking pozwoli ci spojrzeć na jego dyskografię z nowej perspektywy.
5 koncertów, na które czekam na BitterSweet Festival
Poznański BitterSweet Festival zadebiutuje w tym roku na festiwalowej mapie Polski, a ja już wiem, że nie zamierzam się ograniczać do jednego gatunku czy klimatu. Stawiam na różnorodność: od tanecznych wibracji po koncerty, które zostają gdzieś głęboko pod skórą. Oto 5 solistów/zespołów, które najbardziej chcę zobaczyć podczas tego wydarzenia.
Czytaj dalej 5 koncertów, na które czekam na BitterSweet Festival
RECENZJA: John Glacier “Like a Ribbon” (2025) (#1611)
O John Glacier, jamajskiej raperce, której domem jest Londyn, nie wiemy zbyt wiele. Zadebiutowała przed czterema laty mixtapem “Shiloh: Lost for Words”, a początek 2025 roku przyniósł nam jej oficjalny debiutancki longplay zatytułowany “Like a Ribbon”. Ta płyta jest jak wstążka, zdaje się nam mówić artystka. Bawi się tym samym symboliką ciągłości i poplątania. Jej emocje oraz myśli wiją się przez cały album niczym tytułowa tasiemka.
Czytaj dalej RECENZJA: John Glacier “Like a Ribbon” (2025) (#1611)
RECENZJA: Janette King “What We Lost” (2021) (#1610)
Janette King, wokalistka o karibsko-kanadyjskich korzeniach, w swoim CV zawrzeć może także informacje o tym, że jest producentką, multiinstrumentalistką oraz DJ-ką. Zainteresowanie muzyką przejęła od swoich rodziców, którzy dbali, by dom wypełniały dźwięki reggae, surf rocka i rhythm’and’bluesa. Ona jednak upodobała sobie elektronikę i początkowo to właśnie na niej opierała swoje brzmienie. Później dodała do tego czarne rytmy, a na wydanej w 2021 roku debiutanckiej płycie “What We Lost” prezentuje mieszankę r&b, neo soulu i klubowych klimatów.
Czytaj dalej RECENZJA: Janette King “What We Lost” (2021) (#1610)
RECENZJA: Kesha “.” (2025) (#1609)
Wydana przez dwoma laty płyta “Gag Order” była niesamowicie szczerym i bolesnym rozliczeniem z problemami, jakie ciągnęły się za Keshą wiele lat. Dziś amerykańska wokalistka wraca w zupełnie innej odsłonie. Album “.” (period) jest nie tylko pierwszym krążkiem wydanym przez jej własną wytwórnię, lecz przede wszystkim odrodzeniem i rozpoczęciem zupełnie nowego rozdziału. Tytuł płyty nie jest więc przypadkowy. Kesha stawia kropkę, odcina się od przeszłości i cieszy zdobytą wolnością.
RANKING: Płyty Nelly Furtado
Nelly Furtado ma na koncie i spektakularne sukcesy, i spore porażki. Kanadyjska wokalistka podczas trwającej ćwierć wieku kariery nie bała się eksperymentować i ryzykować. Jej każda płyta jest erą, nad którą warto choć na chwilę się pochylić. W poniższym artykule uszeregowałam jej albumy zaczynając od tych, które według mnie wypadają najsłabiej, po dźwiękowe perełki, które najlepiej oddają ducha i talent artystki.
RECENZJA: Little Simz “Lotus” (2025) (#1608)
Nad Little Simz – jedną z najbardziej uznanych brytyjskich raperek – jakiś czas temu zebrały się czarne chmury. W atmosferze skandalu zakończyła się jej współpraca z producentem Inflo, w wyniku czego większość przygotowanego wspólnie materiału na nowy krążek artystki poszła do kosza. Nie brakowało jednak chętnych, by pomóc Simbiatu, więc szybko przygotowano zastępcze piosenki. Te weszły w skład płyty “Lotus” i nieraz aż kipią złością. Tak dobrze nie słuchało mi się Little Simz od czasów “Sometimes I Might Be Introvert”.
Luźne taśmy: czerwiec ’25
Powrót jednej z najpopularniejszych wokalistek wszech czasów. Bardzo udany cover przeboju Madonny. Współpraca Raye i Marka Ronsona. Zespół Morcheeba wskakujący w świat psychologii. Te i inne piosenki zwróciły moją uwagę w czerwcu.
RECENZJA: Lorde “Virgin” (2025) (#1607)
Po letnim przyjęciu “Solar Power” – płycie, będącej dla słuchaczy rozczarowaniem po intensywnym emocjonalnie projekcie “Melodrama” – wydawało się, że Lorde może na dobre zniknąć z naszych radarów. Trzy lata ciszy i brak wyrazistej obecności w mainstreamie tylko umacniały to wrażenie. Pochodząca z Nowej Zelandii wokalistka wraca jednak z przytupem, ale i lekką obojętnością co do tego, jak jej piosenki poradzą sobie na listach przebojów. A mimo wszystko ponownie ekscytuje.