Relacja z koncertu Amy Macdonald

Powraca i znów znika. Szkocka wokalistka Amy Macdonald zdecydowanie należy do artystów, którzy lubią dawać nam od siebie odpocząć. Na jej nowy, wydany w lutym, album (“Under Stars”) czekaliśmy niemalże pięć lat. Ona tymczasem powoli szukała inspiracji, pisała piosenki i obmyślała ich aranżacje, by w końcu pojawić się i przekonać, że wciąż ma dla kogo śpiewać. Najlepszym tego dowodem była spora frekwencja na jej pierwszym poznańskim koncercie, gdzie ze światełkami nad głową imitującymi gwiazdki  zaśpiewała w piątkowy wieczór.

Jako support przed Amy zaprezentował się Newton Faulkner, brytyjski wokalista, autor piosenek i gitarzysta. Na Spotify znaleźć można już kilka jego płyt (debiutował w 2007 roku), a lada chwila do tego zbioru dołączy nowy album, który, według słów samego zainteresowanego, jest w przygotowaniu. Jakby na potwierdzenie tych słów posłuchać mogliśmy fragmentów paru nieskończonych kompozycji. W jakiej muzyce specjalizuje się Newton? W bardzo prostej, gitarowej, chętnie zerkającej na folk czy pop rock. Można nawet powiedzieć, że to taki Ed Sheeran dla osób, które tym nowym Edem są już zmęczone. Brytyjczyk z łatwością zjednał sobie publiczność, zaskakując nas swoją znajomością paru polskich słów oraz coverem “Bohemian Rhapsody”, który wybrzmiał na koniec jego czterdziestopięciominutowego setu.

O dwudziestej pierwszej scena w końcu należała do Macdonald. A przynajmniej pewna jej cześć, bo wokalistka podróżuje w towarzystwie kilku muzyków: trzech gitarzystów, perkusisty i klawiszowca. Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się tego. Znając jej płyty nastawiałam się na nieduży gig na góra dwa-trzy instrumenty. A było… na bogato. Choć nie zabrakło i skromniejszych, minimalistycznych momentów, jak chociażby akustyczna, balladowa wersja “4th of July” czy wykonana jedynie w towarzystwie klawiszy, wzruszająca piosenka “Never Too Late”, będąca ozdobą jej czwartej studyjnej płyty, do której Amy próbowała nas przekonać. Na polubienie swojej nowej muzyki dała nam sześć szans, oprócz wspomnianego “Never Too Late” wykonując m.in. “Under Stars”, przebojowe “Automatic”, inspirowane talent shows “The Rise & Fall”  oraz rewelacyjne “Down by the Water”, w którym to wokalnie udzielili się członkowie jej sporego zespołu.

Nie mniejszą uwagą artystka obdarzyła swój debiut, “This Is the Life”, który (choć ciężko w to uwierzyć) w tym roku obchodzić będzie swoje dziesiąte urodziny. Do dziś krążek pozostaje jej najbardziej znanym dziełem, a tytułowy kawałek nadal ma spore grono sympatyków, do których zaliczam się i ja. Jednak “This Is the Life” to nie tylko “This Is the Life”, ale i wiele innych utworów (m.in. “Posion Prince” i “Run”), które mimo upływu lat brzmią świeżo i z taką samą naturalnością wykonywane są przez Macdonald. Nawet, jeśli jednym z tych numerów jest jej własny protest song “Youth of Today” – piosenka napisana przez nią dobre piętnaście lat temu, będąca młodzieżowym hymnem nawołującym do tego, by starsi przestali krytycznie oceniać młode pokolenie. Dziś, jak sama artystka ze sceny przyznała, wkraczając powoli w trzecią dekadę życia coraz bardziej utożsamia się z drugą stroną konfliktu. Podczas poznańskiego występu nie zabrakło także nagrań z dwóch środkowych albumów, w tym i przebojów “Don’t Tell Me That It’s Over” czy “Slow It Down”. Koncert wieńczyło porywające “Let’s Start the Band”. I chociaż ten przymiotnik zdaje się mało pasować do studyjnych wersji piosenek Szkotki, tak inaczej sprawa ma się z jej występami na żywo, które tryskają energią i nie są pozbawione rockowego pazura.

SETLISTA

Under Stars
Don’t Tell Me That It’s Over
Spark
Youth of Today
Mr. Rock & Roll
Dream On
Slow It Down
4th of July
Pride
Listen to the Music (cover)
Poison Prince
Automatic
Love Love
The Rise & Fall
Run
This Is the Life
Never Too Late
Life in a Beautiful Light
Prepare to Fall
Down by the Water
Let’s Start a Band

4 Replies to “Relacja z koncertu Amy Macdonald”

  1. Najnowszy krążek Amy to w końcu “Under stars” – musiały być gwiazdki nad głową.
    Z Amy mam problem, bo w sumie nie jest szalenie wybitna, nie zwala mnie z nóg i nie doprowadza do płaczu, ale jest zdolna, tworzy niezłą muzykę i z pewnością stawiam ją wyżej niż Rihannę, Swift, albo Shakirę.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *