#344 One Direction “Take Me Home” (2012)

Wykazuję się wielką odwagą oceniając drugi album brytyjskiego boysbandu One Direction. Kiedy recenzowałam ich debiut – “Up All Night” – myślałam, że nie będę mogła wyjść spokojnie na ulicę. Nie często bowiem dostaje się tyle negatywnych komentarzy dotyczących tego, jaka to jestem głupia, skoro nie doceniam tej wspaniałej muzyki tworzonej przez zespół. Jak będzie tym razem? Czy ponownie narażę się fankom chłopaków czy może sama dołączę do tego zacnego grona?

Już na wstępie uspokoję, że choćby One Direction byli jedynym zespołem na świecie, nigdy nie kupię ich płyty. Nie ten wiek, nie te doświadczenia i przeżycia. Dla mnie ten zespół to produkt. Produkt wytwórni, producentów, songwriterów. Bez tego całego zaplecza nie byłoby One Direction. Nie napisaliby sobie piosenek, nie skomponowali muzyki. Twórcze nic. W pamięci został mi jeden z komentarzy, jaki otrzymałam pod recenzją “Up All Night” dotyczący tego, jakiej muzyki na co dzień słuchają członkowie zespołu. Rock, jazz. Dlaczego więc tego nie ma w ich muzyce? Bo by się nie sprzedała? Wkurza mnie to, że w muzycznym biznesie pieniądze stoją często na pierwszym miejscu.

Dla osób, które myślały, że styl One Direction zmienił się w stosunku do debiutanckiej płyty, mogą być zawiedzione. “Take Me Home” to jedynie bardziej dopracowana i mniej chaotyczna wersja “Up All Night”. Są tu zarówno szybkie, popowe piosenki z chwytliwymi refrenami (no dobra, dwie piosenki, które faktycznie zapadają w pamięć) oraz kilka ballad, które sprawią, że na koncertach zespołu dziewczyny będą mdleć zbiorowo.

Album otwiera “Live While We’re Young” – wesoła, szybka kompozycja, z tekstem, za którym pójdą wszystkie nastolatki. Podobne do singlowego przeboju jest następujące po nim “Kiss You”. Niestety, utwór ten podoba mi się dużo mniej niż “Live While We’re Young”. Koszmarną piosenką jest dyskotekowe “C mon C mon”. Kiepskie wrażenie dotyczące tego kawałka potęguje również to, że następuje on po “Little Things”. Ale o tym jeszcze wspomnę. Mamy tu jeszcze utrzymane w umiarkowanym tempie “Last First Kiss”, podobne do niego (ale nieco tylko lepsze) “Heart Attack” oraz chwytliwe i do tego udane “Rock Me” (nie kierujcie się tytułem – to electropopowa piosenka). Z szybszych piosenek znajdziemy tu jeszcze “I Would” oraz “Back For You”, które utrzymane są w typowym dla zespołu stylu.

Gdyby na albumie One Direction zabrakło ballad, wybuchłyby chyba zamieszki. Na szczęście na razie się na konflikt pomiędzy fankami a wytwórnią nie zanosi, bo chłopcy przygotowali dla nich kilka spokojniejszych utworów. Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek to powiem (a jestem trzeźwa), ale bardzo podoba mi się jeden numer. Mowa tu o “Little Things”. Piękna, akustyczna piosenka, która nie trąci tandetą i banalnością. To raczej porządna kompozycja, która wprowadza słuchacza w błogi nastrój. Aż szkoda, że potem jest on brutalnie budzony przez “C mon C mon”. Do “Little Things” podobne jest “Change My Mind”. Niestety, utwór nie ma w sobie tyle uroku. O takich balladach jak “Over Again”, “They Don’t Know About Us” czy ckliwym “Summer Love” nie ma o czym za bardzo pisać.

Teksty piosenek z debiutanckiej płyty opowiadały głównie o zabawie i miłości. Podobnie sprawa ma się z utworami na “Take Me Home”. Singlowy hit “Live While We’re Young” to kalka “Up All Night”. Ponownie padają słowa

Let’s go crazy, crazy, crazy till we see the sun (PL: Szalejmy, szalejmy, szalejmy aż do wschodu słońca).

W zamykającym krążek nagraniu “Summer Love” mamy przytoczoną historię letniej miłości. “Heart Attack” to z kolei zwrot chłopaka do dziewczyny, która wpadła mu w oko, ale nie odwzajemnia jego uczuć. Tematyka pozostałych piosenek również kręci się wokół spraw damsko-męskich, widzianych oczami młodzieży.

Druga płyta One Direction to kontynuacja poprzedniej. Nie ma tu utworów, które chciałabym puszczać sobie dla przyjemności. To raczej kolejny produkt dla nastolatek, które uwielbiają zespół nie tylko z powodu samej muzyki, ale głównie dlatego, że chłopcy są przystojni. A ich wygląda, jak i twórczość to sprawa bardzo dyskusyjna. Ja niestety jestem na nie i wciąż czekam na moment, kiedy grupa powie dość tego, od teraz gramy co lubimy. Może nastąpi to za rok, może dopiero za lat dziesięć. Banalnego popu mam po dziurki w nosie.

32 Replies to “#344 One Direction “Take Me Home” (2012)”

  1. Takimi komentarzami nie warto się przejmować 🙂
    Kiedyś boysbandy były lepsze, zarówno pod względem muzycznym jak i wyglądu członków 🙂 A może to tylko mój sentyment? 😀

  2. Nie mogę nie zgodzić się z twoją recenzją, bo jest w sumie trafna – fakt faktem, 1D to tylko produkt do sprzedania. Nie zmienia to jednak faktu, że ja ich lubię. I też czasami nie jestem zadowolona z tego, jak producenci kierują ich karierą. I nie, nie jestem rozhisteryzowaną nastolateczką, mdlejącą na jedno ich mrugnięcie. Każdy ma swoje guilty pleasure, a nie wszyscy muszą kochać ambitną muzykę. Czasami potrzebna jest nawet taka przyziemna, tylko do rozerwania. Szkoda tylko, że przez fakt, że lubię ich muzykę, oraz ich samych, od razu klasyfikuję mnie do nic niewartego człowieka. Bo przecież gust muzyczny określa człowieka, prawda? To od razu skreśla mnie na starcie.
    Wybacz, nie chciałam, aby to zabrzmiało, jakbym cie atakowała. Tak nie jest, bo jak napisałam na samym początku, sama zauważam te wszystkie wady ich muzyki i kariery. Ta końcówka była raczej zwróceniem się do wszystkich, którzy twierdzą, że tylko głupie nastolatki mogą słuchać słabego popu. To kwestia gustu. Tylko dlaczego muszę od razu czuć się źle, bo słucham One Direction, a nie Christiny Aguilery?
    Jak już powtarzam, nic do ciebie nie mam, często zaglądam na twoją stronę i czytam twoje recenzję. Jednam chciałam się wypowiedzieć w tej sprawie i uwzględnić swoje zdanie. Choć pewnie od razu zostanę nazwaną “hejtującą” faneczką, prawda?

    1. Ciebie nie nazwałabym “„hejtującą” faneczką”, bo w swojej wypowiedzi nie zamieściłaś zwrotów typu “jesteś debilką, że ich krytykujesz” itp. Przedstawiłaś swoje zdanie, ale również zrozumiałaś moje. To się ceni. Dziękuję za wyczerpujący komentarz 🙂

  3. Sorry, ale nawet nie przeczytałam tej recenzji. Gdy zobaczyłam tylko napis “One Direction” chciałam wyjść. Nie lubię ich muzyki, produkt do sprzedania. Talentu żadnego, urody jakoś też nie posiadają za wspaniałej. Nie lubię ich zdania nie zmieniłabym nawet gdybym miała umierać .. / DARVENS

  4. Okej, będę teraz bardzo szczera w tym co napiszę. Uwaga.
    One Direction można przyrównać do hmm… przeterminowanego mleka. (haha xD) Idziesz do sklepu i kupujesz mleko, które jest drogie, ale producent tego mleka zbiera dużo kasy za nie więc to mleko powinno być lepsze. (popularniejsze = droższe = lepsze) Więc kupujesz to mleko, ale że jest przeterminowane to dostajesz po nim sraczki. Producent mleka ma w dupie, że dostałeś sraczki po jego produkcie, przecież on już zarobił kasę.
    One Direction jest właśnie jak to mleko. Dostaje się po nim sraczki, ale kasa leci.
    O kurwa, jakie porównanie, przepraszam.
    Teraz już bardziej na serio. 1D to zespół o którym niedługo się zapomni. Tak było z Tokio Hotel, Jonas Brothers itp. Historia lubi się powtarzać. Ale to nie ich chujowa muzyka jest tu najgorsza, a… FANKI. Niedojrzałe, można powiedzieć nawet, że głupie. Nie mowię oczywiście o wszystkich, a o większości jakie znam. To właśnie między innymi one tak bardzo obrzydzają mi ten zespół. A najgorsze jest to, że 1D muszą co chwile łapać się za jaja/dupy/całować się/gwałcić by było o nich głośno. Wiem, że wielu muzyków rockowych robi podobne rzeczy na scenie po to by zwrócić na siebie uwagę, ale w przeciwieństwie do 1D, oni mają coś do przekazania słuchaczowi – w swoich tekstach, wywiadach itp.
    Takie zespoły jak 1D zawsze były i będą. Pieniądze rządzą światem, dlatego takie gówno nie wyginie. Jest mi przykro, że muzyka jaką gra 1D jest brana za coś cudownego. To jest tak bardzo gówniane, że aż szkoda mi czasu by o tym pisać. Niedawno jakieś fanki pisały, że dzięki 1D miliony dzieci nie umarły z głodu. Hahahahahahhaha xD Miliony? Are You Fucking Kidding Me? -.-
    Skończę już ten wywód. Pewnie nic on nie zmieni. Nie martw się reakcją fanek po tej recenzji. Pamiętaj, że 50% osób znających 1D ma ich w dupie, 40% ich nienawidzi, 5% czasem posłucha, no i jeszcze te 5% psychofanek. Szkoda poświęcać czasu na recenzje tego gówna. To ich tylko promuje. Lepiej przemilczeć.
    Pozdrawiam, True-Villain.blog.pl

  5. Nie mogę się nie zgodzić z twoją recenzją, bo jeśli ktoś nie jest ślepo zapatrzony w zespół dostrzerze mniej więcej to co napisałaś.
    Jestem fanką 1D od ponad roku i chodź wiem, że ich muzyka nie jest jakiś wysokich lotów i może za pare lat to się zmieni i będą tworzyć bardziej ambitniejszą muzykę, która spowoduje, że ludzie w jakimś stopniu przekonają się do piątki tych chłopaków, ale czasem jest potrzebna nam muzyka, która nas rozerwie i w jakimś stopniu będzie nam poprawiać humor. Taka jest właśnie muzyka One Direction. Jest przyjemna dla ucha.
    Smutne jest też, że ludzi myślą, że ich muzyki słuchają tylko napalone trzynastolatki i na dodatek przez zachowanie tych osób jesteśmy oceniane jakio całość. Napalone, głupiutkie dziewczynki, które są ślepo zapatrzone w zespół. To nie jest prawdą, bo wiele fanek 1D mają po 18 czy nawet 20 lat i z pewnością nie są zapatrzone w zespół, jak w obrazek.
    Szkoda też, że osóby które ich słuchają są uważane za głupiutkich ludzi, bo przecież przez gust muzyczny określa inteligencje człowieka albo jakim kto jest człowiekiem, prawda? Muzyka ma łączyć ludzi, a nie odwrotnie. I nie ważne czy ktoś słucha kiczowatego popu czy bardziej ambitniejszej muzyki. Muzyka ma być przyjemnością dla nas, a nie wstydem, bo od pewnego czasu jest tak, że wstydzimy się powiedzieć tego co słuchamy, bo zostaniemy zmieszani zbłotem.
    Kończę swoją chaotyczną wypowiedż, która nie trzyma się składu i ładu. Dziękuje za subiektywną ocenę płyty “Take Me Home”

  6. Zawsze musi być jakiś boysband. Kiedyś była mania na Tokio Hotel, US5 i Killerpilze. Słuch o nich zaginął…dziwne… a przyszedł czas na nową piątkę. Tym razem musiało być jeszcze bardziej szałowo – dzieciaki prosto z talent show. Ładne buźki, co chwilę jakaś płyta z teledyskiem, gdzie pokazują swoje wdzięki (układy choreograficzne+gołe klaty, zbliżenia). Żyć nie umierać – fanki na pewno są zachwycone. Ale ten cały szał szybko minie. Obstawiam, że oni będą tworzyć muzykę niszową albo się rozpadną.
    Słuchałam ich piosenek, bo na ogól słucham takiej muzyki, ale w innym wykonaniu. Niektóre mi się podobały, ale trwało to góra dwa tygodnie, bo później po prostu mi się znudziły. Większość piosenek na jedną nutę. Wszystko jest skoczne, a te teksty… wiadomo. Mają się podobać nastolatkom, więc już chyba jestem za stara na takie chwyty. ;D

    1. Zgadzam się. Boysbandy, które się kiedyś słuchało teraz ich w ogóle nie ma. Podobnie pewnie będzie z One Direction. Ja tam ich nie słucham, ale nie które piosenki wpadają w ucho. Życzę im jak najlepiej ;]

    2. Tokio Hotel i, z tego co wiem też, Killerpilze nie są boysbandami. Przynajmniej nie w sensie tego słowa, jak określa się zespoły, które powstały “z castingu” czy jak to nazwać, czyli nie powstały tak jak US5 czy 1D ;]
      I wracając do TH i Killerpilze – to, że o nich nie słyszysz, nie oznacza, że oba zespoły się rozpadły. Z tego, co mi wiadomo, mają się dobrze. TH pracuje nad nową płytą, ma się pojawić jeszcze w tym roku i mają oddaną grupę fanów. A bliźniacy udzielają się w niemieckim DSDS. Killerpilze teraz mają premierę kolejnej płyty, nie wiem dokładnie, czy kilka dni temu została wydana, czy zostanie w tym miesiącu 🙂
      A jeśli chodzi o US5… przed nimi było wiele boysbandów, po nich z pewnością też będzie (i z pewnością 1D nie jest ostatnie) i jak pokazuje historia muzyki, wszystkie kończą tak samo… Co kilka lat musi być ktoś nowy, żeby nastolatki mogły się w kimś zakochać 🙂

  7. Ostatnio oglądałam castingi xfactora z udziałem chłopaków z 1D. Mają głos, ale zgodzę się, że są produktem, który sprzedaje się bardzo dobrze.
    Nie słucham ich. W sumie dzięki nim przypomniałam sobie o piosence zespołu Blondie- One way or another i właśnie słucham tylko w wersji oryginalnej.
    NN na http://www.DuskaB.blogspot.com
    zapraszam 🙂

  8. W moim osądzie każdy może sądzić, ja sądzę na przykład że rzeczywiście boysbandy lecą sobie w kulki z wyłącznym celem zarobienia grubej kasy w formie milionów dolarów i to się właśnie sprzedaje dobrze, dziewczyny się cieszą, szaleją itp. Jednak z drugiej strony są własnie takie nagrania tych 1D które są spokojne, sentymentalne a wiele z nich bardzo łatwo i szybko wpada w ucho. Ja na przykład nie zwracam większej uwagi na teledyski i nie ogarniam o co w nich chodzi bo to by mnie całkowicie przerosło, po prostu nie oceniam muzyki po teledyskach. A wiem że często takie osoby lecące czysto na kase robią banalne klipy często ukazując siebie jako banalnych chłopców i dzieczynek. Dlatego zwracam uwagę na samą całkowitą kompozycję, wokal i dźwięk, który według mego mniemania jest bardzo okey. Reszta po prostu mnie nie obchodzi. Ale to może tylko ja? 🙂
    Pozdrawiam!

  9. Czy ten album zawiera ten wspaniały, cudowny, boski utworek “One Day Or Another?” Bo jeśli tak, to uważam, że to jeden z najgorszych coverów jaki kiedykolwiek pojawił się w świecie muzyki popularnej. To tyle ode mnie. U mnie recenzja, zapraszam i pozdrawiam :).

  10. Spotykam się z różnymi recenzjami – jedni ich kochają, a drudzy nienawidzą. Mi nie przeszkadzają, a czasem nawet ich posłucham, jednak nie jest tak, że szaleję na ich punkcie.
    NN na emms-watson.blog.pl

  11. Serdeczne zaproszenia w stronę FINALNYCH POJEDYNKÓW 4! Piąta walka już gotowa, mierzą się Inna z Eminemem, już teraz możesz oddać swój głos w ankiecie, polecam!

  12. Ja ON dałabym jedną gwiazdkę, wg mnie w ogóle śpiewać nie umieją, wszystko co tworzą jest do siebie podobne, nie rozumiem ich fenomenu!

  13. Nie no…1D z ambitna muzyka nie maja nic wspolnego…Ja nie slucham i w zyciu nikt by mnie nie przekonal do sluchania ich muzyki. Kiedys byly naprawde niezle boysbandy, Take That, NKOTB…ci panowie naprawde cos soba prezentowali…A teraz? Dajmy spokoj…

  14. DUPA MNIE TO CZY UWAŻACIE ŻE TO POP CZY NIE POP, BO JESLI SŁUCHACIE RAPU, ROCKU CZY INNEGO GÓWNA [ZA PRZEPROSZENIEM] TO NIC WAM SIĘ NIE BEDZIE PODOBAC. TAKA PRAWDA -.-

  15. “Nie napisaliby sobie piosenek, nie skomponowali muzyki.”
    Ciekawe tylko, że chłopcy piszą własne piosenki, i to właśnie te są najlepsze. Na albumie jest 5 piosenek napisanych przez nich, a Harry napisał także piosenkę “Don’t Let Me Go”, która wcale nie jest “o niczym”.

    “To raczej kolejny produkt dla nastolatek, które uwielbiają zespół nie tylko z powodu samej muzyki, ale głównie dlatego, że chłopcy są przystojni.”
    Przykro mi, ale ja słucham ich muzyki, nie twarzy.

    Jestem ich fanką, a pierwsze słyszę, żeby słuchali jazzu. Często dodają ulubione piosenki na Twittera, i wciągu tych 3 lat jeszcze ani razu nie widziałam piosenki jazzowej.

    Denerwuje mnie ocenianie fanek z góry, że wszystkie to dzieci, albo nastolatki, które nie mają więcej niż 15 lat. Znam wiele dziewczyn, które studiują, a mimo tego są Directionerkami.

    Nie mam zamiaru nikogo przekonywać do ich muzyki, bo każdy ma prawo słuchać tego, co chcę. Wkurza mnie po prostu to, że wiele osób myśli, że wszystko o nich wie, bo słyszało parę piosenek.

    I nie, nie mam 12 lat

Odpowiedz na „AnonimAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *