
Czytaj dalej RECENZJA: Demi Lovato “It’s Not That Deep” (2025) (#1648)

Czytaj dalej RECENZJA: Demi Lovato “It’s Not That Deep” (2025) (#1648)

Po kilku latach artystycznego błądzenia Sevdaliza wraca z albumem, którym na nowo chce się wkupić w moje łaski. Irańska wokalistka po wydanym w 2020 roku naprawdę dobrym krążku “Shabrang” zdawała się tracić swój muzyczny zmysł, który wcześniej kierował ją w stronę alternatywnych, awangardowych, rhythm’and’bluesowych brzmień. Utknęła na mieliźnie serwując często nieciekawe, pozbawione emocjonalnej głębi i większej spójności piosenki. Na jej trzeci album, “Heroina”, nie czekałam więc z utęsknieniem, ale przez wzgląd na dawną sympatię postanowiłam sprawdzić, czy Sevda Alizadeh znalazła tę iskrę, która wprowadziła ją lata temu na artystyczny szczyt.

Po latach ciszy brytyjska wokalistka Lily Allen wraca z albumem “West End Girl”. Jest to jej pierwszy krążek od czasu naprawdę udanego “No Shame” z 2018 roku. Przez ten czas artystka zdążyła odsunąć się od muzyki, poświęcając energię innym projektom, rodzinie i życiu po drugiej stronie Atlantyku, które próbowała zbudować u boku aktora Davida Harboura. Ten rozdział jednak dobiegł końca, a jego emocjonalne echo rozbrzmiewa w każdej piosence nowej płyty. “West End Girl” jest niczym powrót Lily do Londynu. Nie tylko w sensie geograficznym, ale i artystycznym czy emocjonalnym. Swoje rodzinne problemy starała się przekuć w materiał, z którego będzie dumna.
Czytaj dalej RECENZJA: Lily Allen “West End Girl” (2025) (#1645)

Rok temu, dzięki nagłemu wzrostowi popularności singla “Murder on the Dancefloor”, brytyjska wokalistka Sophie Ellis-Bextor ponownie znalazła się w centrum uwagi. Choć utwór ten od zawsze był nieodłączną częścią jej muzycznej tożsamości, to właśnie ten moment odpowiada za renesans jej kariery. Artystka postanowiła złapać frazeologicznego byka za rogi i przystąpiła do nagrywania swojej ósmej już płyty. Po albumach inspirowanych wycieczkami do Meksyku, Japonii czy wschodniej Europy celem jej kolejnej podroży ewidentnie stał się dancefloor.
Czytaj dalej RECENZJA: Sophie Ellis-Bextor “Perimenopop” (2025) (#1643)

Kiedy w 2023 roku Olivia Dean wydała swój debiutancki album “Messy”, niewielu – w tym i ja – obstawiało, że w ciągu zaledwie dwóch lat stanie się jedną z najbardziej rozpoznawalnych brytyjskich wokalistek. Jej muzyka już wtedy była ciepła, szczera i kameralna – taka, z którą mainstream za bardzo nie wie co zrobić. Artystka trafiła jednak na odpowiednich ludzi, którzy wierzyli w jej potencjał i wiedzieli, jak pokierować jej karierą, by jej drugi album, “The Art of Loving”, był jedną z najbardziej oczekiwanych płyt 2025 roku.
Czytaj dalej RECENZJA: Olivia Dean “The Art of Loving” (2025) (#1640)

Kiedy w 2023 roku Doja Cat zapowiadała album “Scarlet” jako swój powrót do rapu z prawdziwego zdarzenia, nie sądziłam, że krążek ten faktycznie wybrzmi tak rasowo, gniewnie i prowokacyjnie. To był dla mnie punkt zwrotny – moment, kiedy Amalia Dlamini przestała jawić mi się jako marionetka od mdłego pop-rapu. Dwa lata później, promując wydawnictwo “Vie”, Doja określa swój poprzedni projekt mianem wielkiego pierdu, mówiąc, że jest czymś, co musiała z siebie wyrzucić. Jak po latach będzie wspominać “Vie”?

Bijąca rekordy popularności trasa koncertowa The Eras Tour nie mogła nie zostawić na Taylor Swift żadnego śladu. Zainspirowana swoim życiem na scenie w blasku reflektorów artystka zatytułowała nową płytę “The Life of a Showgirl” dołączając tym samym do grona takich gwiazd jak Kylie Minogue czy Christina Aguilera, które podobną stylistykę eksplorowały już wcześniej. Miały być cekiny, pióra, kabaret, tony konfetti i pełen glamour. Takie skojarzenia pojawiły mi się w głowie przed premierą wydawnictwa. Rzeczywistość okazała się być biedniejsza.
Czytaj dalej RECENZJA: Taylor Swift “The Life of a Showgirl” (2025) (#1636)

Mariah Carey od dawna należy do grona artystek, których legenda wydaje się większa od ich kolejnych muzycznych kroków. Przez ostatnie lata świąteczny hit “All I Want for Christmas Is You” podtrzymywał jej obecność w masowej wyobraźni, podczas gdy nowe nagrania nie wzbudzały już tej samej ekscytacji. A jednak niedawne jubileusze jej najważniejszych płyt przypomniały mi, jak wiele radości i emocji niosła kiedyś jej muzyka, rozbudzając cichą tęsknotę za tamtym brzmieniem. Jak w stosunku do jej starszych płyt wypada “Here For It All”?
Czytaj dalej RECENZJA: Mariah Carey “Here For It All” (2025) (#1634)
Przed rokiem w ucho wpadła mi płyta “That Ain’t No Man That’s the Devil” amerykańskiej wokalistki Jessie Murph – uwagę skutecznie przyciągał charakterystyczny, oryginalny wokal jej autorki. Artystka stawiała na filmowe, często monumentalne produkcje, wplatając w to elementy country, folku, soulu czy retro popu. Był to solidny, szczery materiał, ale bardziej wyglądający mi na poszukiwanie własnego języka aniżeli artystyczny manifest siły i talentu. Dziś Jessie atakuje z kolejnym krążkiem, “Sex Hysteria”.
Czytaj dalej RECENZJA: Jessie Murph “Sex Hysteria” (2025) (#1631)

Kiedy Jade Thirlwall ogłosiła, że rozpoczyna solową karierę, nie przypuszczałam, że będę tak niecierpliwie czekać na jej debiutancki album. Związana przez wiele lat z Little Mix artystka była częścią jednego z najważniejszych girlsbandów współczesnej muzyki pop, lecz jej potencjał, jak widzimy teraz, wykraczał poza ramy tej dość przeciętnej grupy. Po wypuszczeniu kilku piosenek, które podsycały apetyt na długogrający materiał, nadszedł czas na “That’s Showbiz Baby!” – płytę, którą Jade chce nam udowodnić, że świetne single nie były wypadkiem przy pracy, ale normą.
Czytaj dalej RECENZJA: Jade “That’s Showbiz Baby!” (2025) (#1628)