Natknęłam się ostatnio na artykuł, w którym autor ubolewa, że 2023 rok nie przedstawił nam póki co debiutanta, który swoimi piosenkami zawojowałby cały świat. Coś w tym jest – ostatnie nazwisko, jakie przychodzi mi do głowy, to Olivia Rodrigo, a jej kariera wystrzeliła w końcu przeszło dwa lata temu. Dziś przed dwudziestolatką stoi wyzwanie skupienia na sobie naszej uwagi na kolejne miesiące.
RECENZJA: Kacey Musgraves “Golden Hour” (2018) (#1424)
Wygrała wszystko, co mogła. Amerykańska wokalistka country Kacey Musgraves nie zostawiła konkurencji szans podczas rozdania nagród Grammy, zgarniając za swoją pracę statuetkę w każdej z kategorii, w której była nominowana. A że jedną z nich był złoty gramofon za album roku, zainteresowanie jej postacią wyszło poza granice USA. Każdy chciał wiedzieć, jak brzmi płyta, która nie dała szans wydawnictwom Janelle Monae, Cardi B czy Post Malone.
Czytaj dalej RECENZJA: Kacey Musgraves “Golden Hour” (2018) (#1424)
RECENZJA: Birdy “Portraits” (2023) (#1423)
Gdy pisałam przed dwoma laty o nowej wówczas płycie Jasmine Lucilli Elizabeth Jennifer van den Bogaerde (Birdy) zatytułowanej “Young Heart”, przekonana byłam, że brytyjska wokalistka odnalazła swój muzyczny port i z folkowych brzmień postanowi uczynić swój znak rozpoznawczy. Dziś stwierdzenie to można włożyć między bajki. Artystka zaprezentowała nam krążek, jakiego się po niej nie spodziewałam.
RECENZJA: Aaliyah “Aaliyah” (2001) (#1422)
Ciężko powiedzieć, by po wydaniu w 1996 roku albumu “One in a Million” Aaliyah miała cały świat u swych stóp. Mimo ciepłego przyjęcia ze strony muzycznej prasy kolejne single nie cieszyły się popularnością dorównującą utworom “Back & Forth” czy “At Your Best (You Are Love)”. O wokalistkę upomniał się za to świat filmu. I gdy ta już dobrze poczuła się za kamerą, fani czekali na jej muzyczny powrót. Ten okazał się być zrazem i pożegnaniem.
RECENZJA: Carly Rae Jepsen “The Loveliest Time” (2023) (#1417)
Kanadyjska wokalistka Carly Rae Jepsen piosenkami sypie jak z rękawa. Przy okazji każdej kolejnej muzycznej ery przygotowuje dziesiątki kompozycji. Wyselekcjonowane trafiają później na album, a reszta ląduje w szufladzie. Do czasu, bo Carly lubi sobie o nich przypomnieć i udostępnić nam je na krążkach oznaczonych jako “Side B”. “The Loveliest Time”, tegoroczną nowość firmowaną nazwiskiem Jepsen, także podciąga się pod zbiór odrzutów, choć płyta ta w pełni zasługuje na osobny rozdział kariery Kanadyjki.
Czytaj dalej RECENZJA: Carly Rae Jepsen “The Loveliest Time” (2023) (#1417)
RECENZJA: Rita Ora “You & I” (2023) (#1416)
Kreowana lata temu na nową Rihannę pochodząca z Kosowa Rita Ora zadowolić się musiała mianem wokalistki, która przypadła do gustu słuchaczom nie tyle w całej Europie, co na Wyspach Brytyjskich. Tam jej pop odbierany jest najlepiej, choć Ora nie ukrywa, że ma ochotę podbić cały świat. Chęci i szczęście to jednak nie wszystko. Potrzebne do tego są znakomite utwory. Jak pod tym względem wypada jej nowy krążek?
RECENZJA: Brandy “Never Say Never” (1998) (#1414)
1998 rok zapamiętany został dzięki premierom takich legendarnych już wydawnictw jak “Mezzanine” Massive Attack, “The Miseducation of Lauryn Hill” Lauryn Hill, “Ray of Light” Madonny czy “Without You I’m Nothing” Placebo. Lista jest naprawdę długa, bo rzeczony rok dał nam wiele dobrego. Na liście zasłużonych nie mogło zabraknąć i Brandy, która w 1998 roku powróciła z drugim studyjnym albumem.
Czytaj dalej RECENZJA: Brandy “Never Say Never” (1998) (#1414)