Relacja z koncertu Damona Albarna

Koncert Damona Albarna (założyciela m.in. Blur i Gorillaz) kusił mnie od momentu, kiedy się o nim dowiedziałam. Poznań nie może poszczycić się, niestety, taką ilością muzycznych wydarzeń co Warszawa, dlatego z radością witam każde nowe, koncertowe ogłoszenie. Zawsze to jakiś sposób na miłe spędzenie wieczoru, a potem na równie przyjemny poranek spędzony na tworzeniu dla was, drodzy Czytelnicy, tekstu, próbującego choć trochę oddać atmosferę nieziemskiej zabawy, w której miałam okazję uczestniczyć.

Patrząc za okno ciężko uwierzyć, że od kilku dni mamy kalendarzowe lato. Pogoda nie rozpieszcza. Miałam wielką nadzieję, że choć na kilka koncertowych godzin się rozchmurzy i przestanie padać. Jednak w dniu koncertu Damona Albarna pogoda nadal była kapryśna. Na szczęście miała też wyczucie i już po kilku piosenkach zarówno gwiazdy wieczoru jak i supportującego duetu Rebeka przestawało kropić. Ot, magia muzyki.

Jak już wspomniałam, przed występem Damona posłuchać mogliśmy polskiego duetu Rebeka. Zadebiutowali w ubiegłym roku płytą “Hellada”. Próbowałam jej kiedyś słuchać, ale zbyt szybko się zniechęciłam. Nieco mnie nudziła. Jednak to, co dostałam na żywo, przeszło wszelkie pojęcie. Rebeka są rewelacyjni! Zaprezentowali nam prawie godzinny set niezwykle energetycznej, niebanalnej elektronicznej muzyki. Posłuchać mogliśmy takich piosenek jak “Fail”, “Melancholia”, “With Tears We Cry”, “Nothing to Give” czy “Sisters”. Na płycie nie czuć, jak spory potencjał ma muzyka duetu. Świetnie za to sprawdza się na koncertach. Dobry nastrój udzielił się nie tylko szalejącym przy swoim sprzęcie muzykom, ale i publiczności.

Damon Albarn na scenie pojawił się chwilę przed godziną 22. Złapał za tamburyno i wykonał piosenkę “Lonely Press Play”, pochodzącą z jego pierwszej solowej płyty “Everyday Robots”. Publiczność zgotowała mu gorące powitanie, a jeszcze większą euforię wywołała kolejna wykonana przez niego piosenka – “Everyday Robots”. Mi jednak najbardziej do gustu przypadło “History of a Cheating Heart”, podczas którego Damon sięgnął po gitarę akustyczną i usiadł na pianinie, by zagrać i zaśpiewać ten piękny utwór. Wiele emocji przyniosły również piosenki “Hostiles oraz “Hollow Ponds”. Z płyty “Everyday Robots” usłyszeliśmy również emocjonalne “You and Me” oraz “Photographs (You Are Taking Now)”, podczas którego publiczność przygotowała dla artysty niespodziankę i podniosła w górę czarno-białe zdjęcia. Na bisy Albarn zostawił sobie słoneczne, urocze “Mr Tembo”, przed wykonaniem którego dostał od fanów wielką pluszową głowę tytułowego mr tembo, oraz chóralnie odśpiewane przez publiczność “Heavy  Seas of Love”. W obu tych kawałkach artysta wspierany by przez wokalny zespół The Heavy Seas.

Emocje sięgnęły zenitu, kiedy podczas “Tomorrow Comes Today” Damon wyszedł do nas. Nie spodziewałam się takiego zachowania  Podchodził do barierek i śpiewał. Miałam go dosłownie na wyciągnięcie ręki. “Tomorrow Comes Today” nie było jedyną piosenką Gorillaz, którą usłyszeliśmy tego wieczoru. Albarn przypomniał nam jeszcze “Slow Country”, “Kids With Guns”, “Don’t Get Lost in Heaven”, “El Mañana” oraz wielki przebój “Clint Eastwood”. Wokalista zaprezentował nam również “Kingdom of Doom” swojej supergrupy The Good, The Bad & The Queen oraz “Poison” z repertuaru Rocket Juice & the Moon (kolejnego własnego zespołu). Nie zabrakło oczywiście i utworów Blur. Damon przypomniał “All Your Life” i zachwycił zaśpiewanym jedynie przy akompaniamencie pianina “Out of Time”.

Może zaskoczę teraz osoby, które śledzą muzyczne poczynania Albarna od lat, ale mnie zdziwiło, jak otwartą jest on osobą. Płyta “Everyday Robots” naszkicowała mi zupełnie inny jego obraz – nieco przygnębionego, zmęczonego życiem faceta. A tymczasem na koncertach wokalista przemienia się w wulkan energii. Lata po całej scenie jak szalony (już czuję, jak podnosi się ciśnienie jego technicznym, którzy co i raz musieli pilnować kabla od mikrofonu), zagaduje publiczność, cały czas ma uśmiech na twarzy. Chociaż na estradzie jest już tyle lat, widać, że koncerty wciąż sprawiają mu ogromną frajdę i dają satysfakcję. Udziela się to zgromadzonej publiczności.

9 Replies to “Relacja z koncertu Damona Albarna”

  1. Gratuluję Twojej pierwszej publikacji w prasie i mam nadzieję że nie ostatniej 🙂 Nie znam twórczości Damona Albarna. Cieszę się że koncert się udał. Najgorszym wrogiem plenerów jest deszcz także dobrze że przestało padać. Pozdrawiam.

  2. Gratuluję zwycięstwa. Nie wiem kim jest ten Damon, ale widzę, że to chyba nie jest powód do wstydu, bo inni również nie kojarzą tego gościa.

    Pozdrawiam, NAMUZOWANI

  3. Niestety, ale nie kojarzyć kim jest Damon Albarn to jest powód do wstydu… Między innymi dlatego że z powodzeniem można go nazwać już legendą, jest to jeden z najbardziej utalentowanych muzyków w dzisiejszych czasach. Polecam przyjrzeć się jego twórczości. Wasza niewiedza drodzy blogerzy nie zachęca do zajrzenia na Wasze blogi, tak na marginesie. :p

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *