#CUTOFF: kwiecień ’15

#MALE

 Polski wokalista ukrywający się pod ciekawym pseudonimem Patrick the Pan lada chwila wyda swoją drugą studyjną płytę “…niczym jak liśćmi”. W najnowszym singlu artysty, “Niedopowieści”, usłyszeć możemy jednego z najpopularniejszych i najbardziej cenionych wokalistów młodego pokolenia – Dawida Podsiadło. O jakości ich duetu świadczyć może chociażby fakt, że nie potrafię wybrać, który z muzyków zrobił na mnie większe wrażenie. Będę może dyplomatyczna i powiem, że najlepszym elementem “Niedopowieści” jest… muzyka, która zaskoczyła mnie obecnością puzonu.

#FEMALE

 Pamiętacie wydaną pod koniec lat 90. składankę Mariah Carey “#1’s”, na którą trafiły jej numery jeden (a było ich sporo!) oraz kilka dodatkowych kawałków? Z okazji swojej rezydentury w Las Vegas diva postanowiła wydać reedycję tego pamiętnego albumu. Dodała kilka swoich późniejszych wielkich przebojów, ale zabrała mniej rozpoznawalne utwory. No i dołożyła tylko jeden premierowy numer. “Infinity” to 100% Mariah w Mariah. Lekka, kobieca piosenka spod znaku pop/r&b, która w uroczy sposób opowiada o rozstaniu. Można narzekać, że Carey się powtarza, ale mnie cieszy, że wokalistka nie próbuje na siłę wpasowywać się we współczesne trendy. Mariah i EDM? Never.

#BAND

Od 2. kwietnia możemy już cyfrowo wypożyczyć lub zakupić film dokumentalny o amerykańskim zespole The National – “Mistaken For Strangers” (tak jak piosenka grupy z albumu “Boxer” z 2007 roku). Z tej okazji band otworzył swoją szufladkę i umieścił w sieci nowy-stary utwór. Piosenka nosi tytuł “Sunshine on My Back”. Zarejestrowana została podczas sesji nagraniowej do albumu “Trouble Will Find Me” z 2013 roku. Każdą nowość od The National łykam chętnie i szybko. Ten zespół chyba nigdy mi się nie znudzi. A piosenka “Sunshine on My Back”, choć nie zaliczam jej do grona najlepszych nagrań Amerykanów, jest typem utworu, który niby znasz dzień, ale wydaje ci się, że jest z tobą już kilka dobrych lat.

#KONCERTOWO

Niewiele jest gwiazd muzyki, które mogą sprawdzić, bym wyczekiwała takiego zimnego miesiąca, jakim jest grudzień. Do tego wąskiego grona należy grupa Editors. Brytyjczycy ogłosili wielką trasę koncertową. Na ich liście dwukrotnie znalazła się Polska (10.12 Warszawa, 11.12 Poznań). Co tu dodać? Widzimy się! Nie mogę ominąć także lutowego koncertu Imagine Dragons. Festiwal Open’er ogłosił zaś ostatnich zagranicznych artystów: The Libertines, Alabama Shakes, of Montreal, Two Gallants i Ratking. Orange Warsaw Festival powiększył się o Crystal Fighters, Afromental, Agyness B. Marry, Terrific Sunday i Young Stadium Club. Z pojedynczych występów warto wspomnieć o wizycie Seana Paula (23. lipiec, Sopot) i niemieckiej legendy Kraftwerk (4. grudzień, Kraków).

#CONTROVERSY

Amy Winehouse, brytyjska wokalistka, jest jedną z najważniejszych postaci w muzyce XXI wieku. Niebywały talent, wspaniałe kompozycje, niepowtarzalny głos. A obok tego nałogi, które doprowadziły do jej śmierci w 2011 roku. Reżyser Asif Kapadia podjął się niełatwego zadania – przygotował film dokumentalny o życiu artystki. “Amy” do kin w Wielkiej Brytanii i Irlandii trafić ma na początku lipca. Na razie obejrzeć możemy jego zwiastun. Nie obyło się bez kontrowersji. Część fanów zarzuciła twórcom dokumentu chęć łatwego zarobku na tragedii Winehouse. Jednak… . Czy gdyby pieniądze były tu motywem do pokazania nam fragmentu tragicznej historii Amy, na taki film musielibyśmy czekać cztery lata? Z pewnością zależałoby im, by do kin trafił już w 2011 roku, kiedy świat nie zdążył ochłonąć po informacji o śmierci artystki. Ja chętnie “Amy” obejrzę. Chociażby dlatego, że sądzę, że właśnie o takich ludziach powinny powstawać filmy. Bo jak to możliwe, że taki Justin Bieber doczekał się aż dwóch na swój temat?

#AWAITED.ALBUM

Znam dwie pierwsze płyty The Vaccines, jednak w ogóle mnie, że tak powiem, nie porwały. Do posłuchania, do zapomnienia. Szału nie ma. Być może nawet nie zainteresowałbym się ich nadchodzącym wydawnictwem, gdyby nie pierwszy singiel. Szybka, dynamiczna i wesoła piosenka “Handsome” chodziła za mną od lutego. Przestała, gdy… usłyszałam kolejny singiel kapeli. “Dream Lover” jest mniej przebojowe, ale za to mocniejsze i mroczniejsze. Powoli przekonuję się także do lekkiego, przywodzącego na myśl lata 80. “Minimal Affection”. Trzy zupełnie różne piosenki, jedna płyta. “English Graffiti” ukaże się 25. maja i, sadząc po singlach, może być pewniakiem w moim zestawieniu najlepszych wydawnictw 2015 roku.

#COMEBACK

 Christina Aguilera nie często częstuje fanów swoimi nowymi nagraniami. Ostatnią piosenką, jaką od niej otrzymaliśmy, był remix “Do What U Want” Lady Gagi. A było to… zaraz na początku 2014 roku. Na szczęście Christina wzięła się za siebie i zaczęła nagrywać nową płytą, a także angażować się w inne muzyczne projekty. Dołączyła na chwilę do obsady serialu “Nashville”. Z tej okazji otrzymaliśmy dwie inspirowane country kompozycje: przebojowe, gitarowe “The Real Thing” oraz balladę “Shotgun”, w której Christina śpiewa jak mało kiedy – nie chwali się skalą swojego głosu, celuje w jego delikatniejsze rejestry. Flirtując z country Aguilera utwierdziła mnie w przekonaniu, że jest obecnie najbardziej uniwersalną artystką. Zaśpiewa wszystko. A w jakim wydaniu wy ją najbardziej lubicie? Retro? R&B/hip hop? dance pop? Elektronika?

#SHAME

 Szkoda mi umieszczać po raz drugi z rzędu Natalię Kills pod tym hasłem. Wokalistka jednak nie zostawiła mi wyboru. Umilkły już echa jej chamskiego zachowania w “X-Factorze”, ale Kills wciąż chce podtrzymać zainteresowanie swoją osobą i sprawdzić, jak bardzo oddanych ma fanów. W tym celu zaczęła umieszczać na swoim profilu na Facebooku screeny z Twittera z obrażającymi i krytykującymi ją komentarzami. Napuszczała słuchaczy na swoich antyfanów. Obie strony nie są bez winy. Szykanowanie kogoś w Internecie jest bardzo negatywnym i żałosnym zjawiskiem, wspomaganym przez fakt, że w sieci czujemy się anonimowi. Jednak Natalia nie powinna podejmować tej walki i wywoływać niepotrzebnych wojen na słowa między ludźmi.

#COVER

W 2013 roku szerokim echem odbił się singiel “Hold On, We’re Going Home” kanadyjskiego wokalisty i rapera Drake’a. Za przeróbkę tego numeru wzięły się takie zespoły jak Arctic Monkeys i Foster the People. dziś do ich grona dołącza Szwedka Lykke Li. Niby miała zrobić sobie przerwę i zatroszczyć się o stan swojego zdrowia, ale już zdążyła nagrać nie tylko duet z Woodkidem i cover utworu Drake’a, ale i wrócić do koncertowania (Coachella!). O ile oryginał “Hold On, We’re Going Home” zupełnie nie potrafi na dłużej zostać w mojej pamięci, tak o wersji Lykke Li myśli się na długo po zakończeniu piosenki. Przede wszystkim Szwedka dostosowała ten kawałek do swojego brzmienia. Jest więc tajemniczo, nieco zimno i lekko elektronicznie.

#SURPRISE

Dzisiaj ujawnienie piosenki za pomocą swojego konta na jednym z portali społecznościowych czy YouTube jest zbyt zwyczajne i banalne. Z tego wniosku wychodzi brytyjski zespół Editors, który rozkochał mnie w sobie albumem “The Weight of Your Love” sprzed dwóch lat. Nowa kompozycja kapeli ukryta została na płycie promocyjnej “Play It Again Sam”. Fani, zachęceni przez zespół do poszukiwań nagrania, szybko się do niego dogrzebali. Premierowy numer nosi tytuł “No Harm” i zapowiada piąty krążek Editors. Piosenka szybko zdobyła moje serce, choć nie przypomina poprzednich utworów grupy. Jest dość specyficzna. Tom umiejętnie operuje swoim wokalem (śpiewając m.in. falsetem!). Brzmienie jest dość surowe, choć konkretnych gitar czy perkusji nie uświadczymy. Całość osnuta jest uwielbianym przeze mnie mrokiem.

#RETRO

Retro jak nie retro. Piosenka “No, No, No” trafiła na debiutancki album amerykańskiego girlsbandu Destiny’s Child, w którym karierę rozpoczęła m.in. Beyonce i Kelly Rowland. Imienna płyta zespołu ukazała się w 1998 roku. Nie jest więc to jakieś bardzo stare wydawnictwo, jednak nieco dziś zapomniane. A szkoda, bo muzyka Destiny’s Child jest klasyczna i niesamowicie przyjemna. Dziś takich piosenek się już nie nagrywa, dlatego też lubię od czasu do czasu wrócić do takiego albumu. Przykładem utworu, który najbardziej wyrył mi się w pamięci, jest “No, No, No”. Niby prosta, niby mało wyszukana i w ogóle nie przebojowa. A jakże cieszy ucho.

You’ll be sayin’ no, no, no, no, no
When it’s really yes, yes, yes, yes, yes

9 Replies to “#CUTOFF: kwiecień ’15”

  1. Christina rzeczywiście rzadko publikuje nowe piosenki dla swoich fanów,ale dobrze,że zaczęła ponownie to robić.Każdy znajdzie w jej utworach coś dla siebie 🙂

  2. Cieszę się, że Christina wraca 😀
    A zachowanie Kills coraz bardziej mnie przeraża :O

    mlwdragon.blogspot.com

  3. Ja czekam na dokument o Kurcie Cobainie, a Christinę najbardziej lubię oczywiście w klimacie retro. 😉
    U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *