Relacja z koncertu Brodki

Kiedy przeszło rok temu Brodka zapowiadała swoją nową płytę, nie byłam nią zbytnio zainteresowana. Nie jestem miłośniczką “Grandy”, nie mówiąc już o wydanych na fali idolowego sukcesu piosenek. Absolutnie jednak wsiąknęłam w wydawnictwo “Clashes”, które artystka intensywnie promuje od ponad dwunastu miesięcy. Najbliższe koncerty są ostatnimi, jakie odbyć się mają pod szyldem Clashes Tour. Warto więc choć na jeden* przybyć, bo kto wie, ile przyjdzie nam czekać na kolejne wydawnictwo jednej z najciekawszych polskich wokalistek.

15 maja artystka przybyła do Poznania, by zaprezentować swoją muzykę w Teatrze Wielkim. Siedząc na widowni tej pięknej, teatralnej sali wspominałam swoje ostatnie spotkanie z Brodką. Strugi zimnego deszczu wpadały mi za kołnierz, lecz twardo stałam w pierwszym rzędzie na Placu Wolności podczas jej koncertu w ramach Spring Break 2016. Pomyślałam, że to ciekawe doświadczenie – miałam okazję być na pierwszym występie wokalistki, na jakim wybrzmiały numery z “Clashes”, a teraz uczestniczę w jednym z ostatnich. Mogę porównać oba koncerty, a przede wszystkim poobserwować, jak przez ten rok zmieniło się podejście Polki do jej (już nie tak) nowych piosenek.

W ubiegłym roku artystka dopiero rozgrzewała kompozycje z “Clashes”, powoli odnajdując pomysły, jak powinny być one zaprezentowane na żywo. Dziś opanowała tę sztukę do perfekcji. A nie było to proste zadanie, gdyż piosenki te są skomplikowane i wymagają zgromadzenia w jednym miejscu wielu instrumentów. Dość wspomnieć, że w trasie towarzyszą jej nie tylko gitary, perkusja czy klawisze, ale i puzon, fisharmonia (zastępuje organy, które nie we wszystkich salach są zainstalowane), puzon i… piła. Perfekcyjna praca całego zespołu sprawiła, że takie utwory jak “Mirror Mirror” (kawałek otwierał koncert), “Can’t Wait For War”, “Funeral” czy “Horses” nabrały niesamowicie głębokiego wyrazu. Warto zresztą dodać, że tyczy się to każdej piosenki, którą w poniedziałkowy wieczór usłyszeliśmy. Brodka chętnie wykonała nową płytę prawie w całości (zabrakło jedynie nuconego “Kyrie”), wzbogacając setlistę “K.O.”, porywającym “Dancing Shoes”, poruszającym, spokojnym coverem “Heart-Shaped Box” Nirvany oraz francuskojęzyczną “Excipit”. Wszystkie te kompozycje zostały tak przearanżowane, by nie odstawały od numerów z “Clashes”, za co należą się wokalistce wielkie brawa, bo mało komu chce ruszać się stare przeboje.

W żadnym wypadku nie było jednostajnie. Setlista została tak skonstruowana, by oglądanie (i słuchanie) koncertu wywoływało wiele emocji. Najlepsze momenty? Pierwszym było zestawienie obok siebie pogodnego, lekkiego “Up in the Hill” i garażowego, agresywnego “My Name Is Youth”. Ten niesamowity kontrast, który znamy już z płyty, wciąż szokuje, pokazując, z jaką łatwością Brodka zakłada kolejne maski. Drugim wspaniałym fragmentem występu było wykonanie “Dreamstreamextreme”. W osiągnięciu odpowiedniego efektu pomogło artystce oświetlenie, które na czas trwania kompozycji odcięło ją od publiki. Było w tym coś tajemniczego i hipnotycznego.

Bez zbędnych słów – majowy koncert artystki na dłużej zostanie w mojej pamięci. Nie chodzi tu już nawet  o nieporównywalnie lepsze warunki, w których mogłam przeżywać to wydarzenie, lecz ogólną otoczkę występu. Koncert Brodki to nie koncert, lecz muzyczne przedstawienie z jedenastoma aktorami. Zorganizowanie go w takim miejscu było rewelacyjnym pomysłem, tylko podbijając pozytywne wrażenia związane z samym występem i tworząc iście magiczną atmosferę.

SETLISTA

Mirror Mirror
Hamlet
Can’t Wait For War
Santa Muerte
Holy Holes
K.O.
Funeral
Horses
Dancing Shoes
Up in the Hill
My Name Is Youth
Haiti
Dreamstreamextreme
Heart-Shaped Box (Nirvana cover)
Excipit


* Z biletami może być ciężko, ale warto zwrócić uwagę na darmowy koncert Brodki organizowany przez H&M na Towarowej 3 w Warszawie w dniu 24 czerwca.

5 Replies to “Relacja z koncertu Brodki”

  1. Byłem na koncercie Brodki w Warszawie. Oczekiwania były duże, fajny maetriał z płyty Clashes, duży skład muzyków, ograny, no i sala – filharmonia. Spodziewałem się dobrego koncertu, przede wszystkim wspaniałego brzmienia w sali o dobrej akustyce, ale również intrygującej oprawy wizualnej – miała to być uczta dla zmysłów.
    Niestety koncert to wielkie rozczarowanie – jeden z gorszych (jeśli nie najgorszy) na których byłem. Problem zaczął się już na samym początku ze światłem. Miałem miejsce na balkonie z dobrą widocznością na scenę, niestety światła były tak ustawione, że oślepiały widzów jednostajnym mocnym snopem – nie było widać praktycznie nic. Wrażenia wizualne jak na przesłuchaniu w gestapo … bomba. Być może z poziomu parteru było OK, ale jeśli organizuje się koncerty w takich salach jak teatry, filharmonie itp, to trzeba o tym pomyśleć.
    Dalej dźwięk – płaski, brak jakiegokolwiek basu, jazgot średnicy. Wszystko zlewało się w jedną, nieprzyjemną ścianę dźwięku (właściwie hałasu). Nie było mowy o żadnym klimacie, magii – a przecież lekko psychodeliczny materiał z płyty zdecydowanie tego wymaga. Nawet tak świetny numer jak Horses nie miał przy takiej realizacji dźwięku żadnych szans. Całość ratował jedynie dobry wokal Moniki – niestety to za mało.
    Dla mnie ten koncert to jedno wielkie nieporozumienie. Dużo lepszy efekt można uzyskać słuchając płyty w domu, nawet na przeciętnej jakości systemie audio, niż będąc na koncercie w dobrej sali.
    W skali od 1 do 10 ocena 2. Sądząc po minach otaczających mnie widzów ich doznania były w dużej mierze podobne.
    Czy kupię kolejną płytę Brodki – pewnie tak. Czy pójdę na kolejny koncert – zdecydowanie nie.

  2. Będę miał okazję posłuchać “ostatniej” Brodki na Openerze. Już widzę, że w setliście nie ma moich ulubionych kawałków artystki…Szkoda, że skupia się głównie na promocji zbyt spokojnego jak dla mnie krążka “Clashes” – mogłaby jednak pograndzić trochę 🙂 Byłem już na jej koncertach w 2005 lub 2006 i w koncercie promującym album “Granda” – to były świetne występy

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *