#803 BROODS “Evergreen” (2014)

Przypadek nowozelandzkiego duetu Broods udowadnia, że z rodziną nie tylko na zdjęciach dobrze się wychodzi. Tandem, który jest dziś w centrum moich zainteresowań, tworzą siostra i brat – Georgia i Caleb Nottowie. Ona śpiewa. On odpowiada za instrumenty. I tak od wielu lat, choć historia Broods sięga zaledwie 2013 roku, kiedy to Joel Little, producent odpowiedzialny za przebój Lorde “Royals”, postanowił wylansować kolejnych młodych zdolnych z odległego zakątka naszej planety.

Duet nie jest jednak kalką tego, co muzycznie proponowała nam Lorde na “Pure Heroine”, choć skojarzenia z jej twórczością narzucają się same w kilku kompozycjach. Piosenki Caleba i Georgii są jednak mniej mroczne, mimo iż podobnie mamy do czynienia z electropopem potraktowanym sporą dawką indie.

Zaczyna się od jasnej, choć niosącej w warstwie tekstowej wiele znaków zapytania i obaw co do przyszłości kompozycji “Mother & Father”. To przyjemne nagranie, choć zdecydowanie podoba mi się prawie najmniej z całego zestawu. Ciekawiej przedstawia się cięższe “Everytime”, w którym do gustu najbardziej przypadły mi zabawy wokalem Georgii. Pierwszą perełką jest zmysłowe, lecz smutne “Killing You”, w którym duet prezentuje nam swoje przemyślenia związane z byciem daleko od bliskich osób. Do moich ulubionych momentów albumu należą także “L.A.F”, “Never Gonna Change”, “Medicine” oraz “Evergreen”. Pierwszy z utworów jest dynamicznym, nieco hałaśliwym numerem o wyeksponowanym rytmie. “Never Gonna Change” zwróciło moją uwagę śmiałym zanurkowaniem w elektroniczne rejony i zestawieniem ich z melancholijnymi wokalami Georgii. Smutno brzmi także oszczędne, chłodne “Medicine” mogące kojarzyć się z twórczością Lykke Li. W tej kompozycji muzyka schodzi na drugi plan. Pierwsze skrzypce gra tu zaś przenikliwy, zmęczony głos wokalistki. Chociaż Caleb milczy przez większą część albumu, jego niski wokal tworzy piękne, choć schowane chórki w nagraniu “Evergreen”. Do innych wartych uwagi numerów należą także synthpopowe “Bridges” z wyraźniej zarysowaną melodią wygrywaną na pianinie; delikatne, najbardziej kojarzące mi się z muzyką Lorde “Sober” (głos!) oraz proste, balladowe “Four Walls”. Jedyny większy minus postawiłabym przy zamykającej krążek piosence “Superstar”, która brzmi, jakby za niezbyt ciekawy electropop wzięła się Birdy.

Debiut Broods “Evergreen” na dysku mojego laptopa leżał od chwili swojej sierpniowej premiery w 2014 roku. Dopiero długoterminowy brak dostępu do Internetu sprawił, że postanowiłam przyjrzeć się bliżej albumom, które dotąd omijałam. Ten na dłużej przykuł moją uwagę, choć wcale nie jest płytą wypełnioną numerami, które potrafią błąkać się w pamięci. Mało który refren został mi w głowie, ale z przyjemnością nadal przypominam sobie poszczególne kawałki. Czy pierwszy krążek Broods faktycznie stanie się tym evergreen’em? Po trzech latach piosenki brzmią ciągle świeżo, ale co będzie po dekadzie?

Warto: Killing You & Medicine

5 Replies to “#803 BROODS “Evergreen” (2014)”

  1. Pamiętam Broods z ich drugiej płyty. Też obiecywałem sobie, że ich posłucham dokładniej, ale jakoś nie wyszło. Nie wydaje Ci się, że ich brzmienie jest trochę zbyt… “poprawne”? Niby wszystko okej, ale gdzieś tego pazura trochę brakuje. Ale mimo wszystko, “Never Gonna Change” podoba mi się bardzo.

    U mnie nowy wpis, więc zapraszam + odpisałem Ci u siebie na temat Tricky’ego.

  2. Chociaż na co dzień nie słucham takiej muzyki, to płyta Broods mi się spodobała. Idealna na wieczorny relaks 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *