Relacja z koncertu Patrick the Pan

Trzy lata kazał nam czekać Piotr Madej (znany jako Patrick the Pan) na swój nowy album. Tytuł “trzy.zero” nie jest przypadkowy. W 2018 roku artysta wkroczył w kolejną, już czwartą, dekadę swojego życia. Nowa płyta jest więc takim osobliwym podsumowaniem. Smutnym i depresyjnym.

Taki nie był za to koncert, który w ramach promocji premierowego materiału Piotrek zagrał w Poznaniu. Warto zaznaczyć – wyprzedany koncert, co bardzo cieszy, gdyż prezentowana przez Patrick the Pan muzyka zasługuje na trafianie do jak największej liczby odbiorców. I chociaż Madej śpiewa o sobie, wiele w jego tekstach przemyśleń i refleksji, pod którymi można się podpisać.

Jak sam wokalista przyznał, obawiał się grania na żywo z materiałem z “trzy.zero”. To nie są lekkie piosenki o błahostkach. Ich powagę co jakiś czas burzył jak Piotrek, opowiadając co nieco o swych kompozycjach; wspominając, jak ważne są dla niego teksty czy żartując, że zdarza mu się zapominać ich fragmenty i pomagać sobie musi małymi ściągami. Szybko mu się to jednak wybacza, gdyż nowe utwory na żywo brzmią tak samo dobrze jak w studyjnych wersjach. Patrick the Pan poważnie podszedł do kwestii promowania “trzy.zero” – setlista koncertu wyglądała dokładnie tak samo jak tracklista albumu. Zaczął więc od mojego ukochanego, poruszającego “S30E01”, by przejść przez “Chama”, “O słowach” i “Imiona tajfunów”, a zakończyć na “Tango R” i “Pn-pt, 10-18”. Największą niespodzianką koncertu była dla mnie kompozycja “Rude”. Przyznaję, iż nie pamiętałam, że weszła ona w skład płyty. Tymczasem ten utrzymany w klimacie retro kawałek jest jednym z najpiękniejszych numerów, jakie usłyszałam w ostatnim czasie. Na bis Piotrek zostawił coś nowocześniejszego, lecz pochodzącego z wydanego w 2015 roku krążka “…niczym jak liśćmi” – traktujące o miłości w czasach komputerów “Pikselove”.

Przed Patrick the Pan jeszcze koncert w Warszawie, a później, jeśli Dawid Podsiadło nie zmieni koncertowego składu, cztery pracowite miesiące u boku najpopularniejszego polskiego wykonawcy. Marzy mi się jednak, by po chwili odpoczynku Piotr Madej znów ruszył w drogę.

a crow looked at me

3 Replies to “Relacja z koncertu Patrick the Pan”

  1. Na tę płytę musi mnie najść, bo tak jak napisałaś, jest smutna i refleksyjna. I oczywiście bardzo dobra.
    Koncertu zazdroszczę, planowałam iść na występ w Warszawie, ale chyba nie dojdzie to do skutku.
    Zapraszam na nowy wpis i pozdrawiam!

Odpowiedz na „KarolinaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *