Belgia dała nam Stromae, Kate Ryan, Selah Sue i Vaya Con Dios. Gdy jednak pada nazwa tego kraju, mi od razu przed oczami staje indie rockowy zespół Balthazar, który pociągnął za sobą inne ciekawe projekty. Po solowy album Jinte Depreza (wydany pod szyldem J. Bernardt krążek “Running Days”) sięgam sporadycznie, ale już Maarten Devoldere zatrzymał mnie przy sobie na długie godziny za sprawą muzyki wydawanej pod pseudonimem Warhaus. Chwilami towarzyszyła mu pewna panna, której debiutanckiego długograja już nie mogę się doczekać.
Sylvie Kreusch długo zwlekała z pójściem swoją własną drogą. Przez pewien czas była wokalistką średnio przyjętej formacji Soldier’s Heart, później pojawiła się w chórkach kilku kompozycji Maartena. Z solowym singlem zadebiutowała przed dwoma laty, a ubiegły rok przyniósł nam jej pierwszą epkę hałaśliwie zatytułowaną “BADA BING! BADA BOOM!”.
Zaczyna się od jednej z tych piosenek, którymi powinni zainteresować się twórcy “American Horror Story”, gdyby znów zapragnęli odwołać się do “Sabatu”. Sylvie jest w art popowym kawałku “Flaunt It, Try It!” na zmianę urocza i niepokojąca. Sama kompozycja charakteryzuje się całkiem creepy atmosferą. Szczególnie w momentach, gdy do artystki dołącza dziecięcy chórek. Co ciekawe kompozycją o jeszcze duszniejszym, bardziej parnym klimacie jest następujące po “Flaunt It, Try It!” nagranie “Seedy Tricks”, które jest moim ulubionym momentem epki. Spora w tym zasługa aktorskich wokaliz Kreusch i afrykańskich bębnów. Drugą perełką jest utwór z innej bajki – w subtelnym “Bella” Belgijka naśladuje nostalgiczny klimat piosenek Lany Del Rey. Niby to już było, ale co szkodzi mi raz jeszcze pozachwycać się takim brzmieniem. “BADA BING! BADA BOOM!” dopełniają wzbogacone saksofonem, żonglujące głośnością “Come Around” oraz galopujące, podszyte pewną nerwowością “Please to Devon”.
Długie kręcenie się gdzieś z boku pomogło Sylvie Kreusch w dokładnym przypatrzeniu się pracy muzyków i procesowi powstawania piosenek. Mogła też przemyśleć, w jakim kierunku jej własne brzmienie ma podążyć. Nie zaskoczę, gdy napiszę, że spory wpływ na muzykę wokalistki miał Maarten Devoldere, którego twórczość (jako Warhaus) ciężka jest do jednoznacznego sklasyfikowania. Podobnie sporo w tym art popu, alternatywnego oblicza muzyki popularnej i indie rocka. Sylvie jest jednak mniej tajemnicza i poetycka, Więcej w jej dźwiękach przewija się nieoczywistej egzotyki. Zaliczyła świetny debiut i tylko pozostaje mi życzyć (jej i sobie), by kolejne dzieło było równie udane.
Warto: Seedy Tricks & Bella
‘Seedy Tricks’ mi bardzo przypadło do gustu. Dziękuję za polecenie!
Lubię jej wokal. “Seedy Trick” jest całkiem spoko utworem, ale najbardziej podoba mi się “Please to Devon”.
PS. Belgia dała nam również zespół Hooverphonic – bardzo lubię ich starsze płyty 😉
Zapraszam na nowy wpis 🙂
“Please to Devon” to jedyny utwór, który nie przypadł mi do gustu, a tak to EP-ka bardzo mi się podobała. Nie pogardziłabym studyjnym albumem Kreusch. Niezłe znalezisko jak na muzykę puszczaną w H&Mie. 😉
U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam.