RECENZJA: Kathryn Mohr “Waiting Room” (2025) (#1582)

Dzieląca się swoją muzyką od 2020 roku amerykańska wokalistka Kathryn Mohr chyba nie zauważyła, że czasy, gdy izolacja społeczna była czymś na porządku dziennym, mamy już za sobą. W celu nagrania debiutanckiej płyty opuściła słoneczną Kalifornię i na kilka tygodni zaszyła się w dawnej fabryce pakowania ryb na wschodzie Islandii. Bez niczyjej pomocy stworzyła album, o którym tak łatwo się nie da zapomnieć.

Czytaj dalej RECENZJA: Kathryn Mohr “Waiting Room” (2025) (#1582)

RECENZJA: Mumford & Sons “Rushmere” (2025) (#1580)

Nie wiem, kto w tym roku musiałby wydać płytę, bym przestała określać nowy album Mumford & Sons mianem najbardziej zaskakującego comebacku. Brytyjska formacja, która w latach 2009-2012 biła rekordy popularności i sprawiła, że folk wrócił do łask, szybko spadła ze szczytu i zrobiła sobie długą przerwę, która równie dobrze oznaczać mogła zwyczajny rozpad zespołu. Siedem lat po ostatnim krążku Mumfordzi wrócili z dziełem “Rushmere”. To się naprawdę wydarzyło.

Czytaj dalej RECENZJA: Mumford & Sons “Rushmere” (2025) (#1580)

RECENZJA: Japanese Breakfast “For Melancholy Brunettes (& Sad Women)” (2025) (#1579)


Dowodzony przez wokalistkę Michelle Zauner zespół Japanese Breakfast przed czterema laty miał swój wielki moment. Trzeci krążek grupy, “Jubilee”, przebił się do świadomości słuchaczy, a za swoją pracę formacja miała szansę zostać nagrodzona statuetką Grammy w kategorii Best Alternative Album. Triumfowała wówczas St. Vincent, lecz Japanese Breakfast zmajstrowali teraz taki krążek, że i na nich powinny spłynąć branżowe nagrody.

Czytaj dalej RECENZJA: Japanese Breakfast “For Melancholy Brunettes (& Sad Women)” (2025) (#1579)

Polskie premiery: Wiktoria Zwolińska “Przebłyski” & Bluszcz “Hobby”

Wiosna przyniosła nie tylko ocieplenie, ale i dwa albumy wykonawców z naszego polskiego podwórka, na które czekałam szczególnie mocno. Ważny to był dzień dla Wiktorii Zwolińskiej, która po latach wydawania pojedynczych utworów w końcu nazwać się może artystką z pełnoprawną płytą na koncie. Duet Bluszcz podrzucił nam zaś swój piąty już krążek. Jak brzmią oba te albumy?

Czytaj dalej Polskie premiery: Wiktoria Zwolińska “Przebłyski” & Bluszcz “Hobby”

RECENZJA: David Bowie “Scary Monsters (and Super Creeps)” (1980) (#1573)

Chociaż w czasie rejestrowania albumu “Lodger” David Bowie nie był już mieszkańcem Berlina, klimat tego miejsca (a mówimy tu o latach 70. i stolicy podzielonej strzeżonym murem) mocno przesiąknął kompozycje wchodzące w skład tego wydawnictwa. Początek nowej dekady to dla artysty zadomowienie się w Nowym Jorku i powrót do rodzinnego Londynu. W lata 80. Bowie wszedł krążkiem, który uważany jest za jeden z najistotniejszych w jego dyskografii.

Czytaj dalej RECENZJA: David Bowie “Scary Monsters (and Super Creeps)” (1980) (#1573)

RECENZJA: BANKS “Off with Her Head” (2025) (#1569)


Amerykańska wokalistka BANKS w minionym roku świętowała dziesięciolecie swojego płytowego debiutu – krążka “Goddess”, za sprawą którego na krótką chwilę stała się jedną z najważniejszych artystek popularnego wówczas nurtu alternative r&b stojąc w równym rzędzie z FKA twigs i The Weeknd. Ze szczytu szybko spadła, a w powrocie do łask słuchaczy nie pomagały kolejne nijakie albumy. Dla tegorocznego, “Off with Her Head”, można… stracić głowę.

Czytaj dalej RECENZJA: BANKS “Off with Her Head” (2025) (#1569)

RECENZJA: Findlay “Stay Kinky” (2025) (#1568)

Gdy w 2022 roku brytyjska wokalistka Natalie Findlay wydawała swój drugi studyjny krążek zatytułowany “The Last of the 20th Century Girls“, nie przypuszczałam, że album ten zapewni sobie tak wysoką pozycję w gronie moich ulubionych płyt tamtego okresu. A jednak. I gdy już powoli zapominałam o jego autorce, ta wyskoczyła z epką “Stay Kinky”. Balonik urósł do sporych rozmiarów, ale po jednym odsłuchu natychmiast pękł.

Czytaj dalej RECENZJA: Findlay “Stay Kinky” (2025) (#1568)

RECENZJA: Squid “Cowards” (2025) (#1564)

Brytyjska formacja Squid dowodzona przez ekspresyjnego Olliego Judge’a nie należy do zespołów, które wyprzedawałyby wielkie areny czy wprowadzały swoje kolejne albumy na listy bestsellerów. W ich przypadku to nie liczby zwracają uwagę, ale jakość nagrań. Z każdą kolejną płytą formacja udowadnia, że jest w stanie być jeszcze lepsza i bardziej ekscytująca. Do trzech razy sztuka? Czy “Cowards” jest raczej tym krążkiem, który zachwiał posadami zbudowanej przez Squid twierdzy?

Czytaj dalej RECENZJA: Squid “Cowards” (2025) (#1564)

RECENZJA: Reyna Tropical “Malegría” (2024) (#1563)

Urodzonych w Meksyku, lecz dorastających w Stanach Zjednoczonych Fabiolę Reynę i Nectaliego “Sumohair” Díaza połączyła niemalże dekadę temu miłość do muzyki prezentowanej przez formację Bomba Estéreo. Także i oni zapragnęli na współczesne realia przepisywać brzmienia tradycyjne dla Meksyku, Kolumbii, Peru czy innych państw Ameryki Łacińskiej. Tak powstał duet Reyna Tropical.

Czytaj dalej RECENZJA: Reyna Tropical “Malegría” (2024) (#1563)

RECENZJA: Cari Cari “Welcome to Kookoo Island” (2022) (#1556)


Gdy perkusistka Stephanie Widmer i gitarzysta Alexander Köck powołali do życia projekt Cari Cari, przyświecał im jeden cen – trafić ze swoją twórczością do filmu Quentina Tarantino. Być może filmy amerykańskiego reżysera sprawiły, że muzyka Austriaków jest tak amerykańska, a oni sami trafiają z nią do słuchaczy spoza własnej ojczyzny. Aczkolwiek u samego Tarantino usłyszeć ich jeszcze nie mogliśmy.

Czytaj dalej RECENZJA: Cari Cari “Welcome to Kookoo Island” (2022) (#1556)