Relacja z koncertu Macy Gray

Są takie albumy, których rocznice warto świętować z pompą. Niektórzy artyści sięgają do szuflady i ujawniają schowane wcześniej kompozycje z sesji nagraniowych, inni odświeżają stare przeboje. Macy Gray, amerykańska wokalistka o niepowtarzalnym, ochrypłym głosie, z okazji 25-lecia swojego płytowego debiutu wyruszyła w trasę koncertową, która objęła wiele europejskich miast.

W Polsce, mimo braku większych komercyjnych sukcesów w ostatnich kilkunastu latach, artystka ma grono wiernych fanów, dla których przygotowano trzy koncerty – 7. czerwca Macy zaśpiewała w Bielsko-Białej, dzień później w warszawskiej Stodole, zaś swoją miniaturową trasę po kraju nad Wisłą kończy w Łodzi. Każde z wydarzeń zapowiadane jest jako nostalgiczna podróż w czasie do przełomu lat 90. i dwutysiącznych, kiedy to swoje pierwsze kroki na scenie stawiała Gray. Jej debiutancki krążek “On How Life Is”, który jest sprawcą tego koncertowego zamieszania, przyniósł takie przeboje jak “I Try” i “Do Something”, a jego sprzedaż na całym świecie przekroczyła siedem milionów egzemplarzy.

Wokalistka jednak nie poświęciła całego wydarzenia swojej najważniejszej płycie. Występ rozpoczęła bowiem od dość niemrawego wyśpiewania “Sweet Baby” i “The Way” przy skromniejszym akompaniamencie instrumentów, a po chwili rozkręciła koncert i podzieliła się z publicznością skuteczniej swoją energią za sprawą nagrań “Relating to a Psychopath” i “Witness”, by po dwóch coverach (“Sunny” Bobby’ego Hebba i… “Creep” Radiohead) dać muzykom kilka minut, by popisali się swoimi umiejętnościami. Ona sama w tym czasie zeszła ze sceny, na którą wróciła w nowej kreacji i z zamiarem skupienia się na kompozycjach z debiutanckiego, świętującego swe 25-lecie wydawnictwa. Z liczącej dziesięć tracków płyty nie pominęła ani jednego utworu (mimo upływu lat takie nagrania jak “Do Something”, “Sex-O-Matic Venus Freak” czy “I Can’t Wait to Meetchu” potrafią porwać tłumy) i przekonać się mogła, że tekst przeboju “I Try” mocno zapisał się w naszej pamięci.

Koncert Macy Gray był pełen energii i muzycznej pasji. Amerykańska artystka niemalże od pierwszych dźwięków porwała publiczność, a jej największe przeboje nie pozwalały nikomu ustać w miejscu. Na scenie towarzyszył jej barwny, znakomicie zgrany zespół muzyków, który idealnie dopełniał półtoragodzinne show. Gray chętnie wchodziła w interakcje z publicznością, zachęcała do wspólnego śpiewania i tańca, budując tym samym wyjątkową atmosferę. Emocji nie brakowało, a Macy udowodniła, że wciąż jest świetną showmanką.

Autor

Zuzanna Janicka

Rocznik '94. Dziewczyna, która najbardziej na świecie kocha muzykę. Nie straszny jej (prawie) żaden gatunek, ale najbardziej lubi sięgać po r&b z lat 90. oraz indie/alt rocka. The-Rockferry prowadzi od 2010 roku.

Jeden komentarz do “Relacja z koncertu Macy Gray”

  1. Miałam okazję zobaczyć na Macy w 2016 i czasem wracam myślami do tamtego wieczoru, a najbardziej w pamięci zapadło mi jak swobodnie zachowywała się na scenie, tak trochę jakby nie była do końca świadoma, że jest na scenie i wszyscy patrzą 😉
    Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *