#155 Black Eyed Peas “Monkey Business” (2005)

 


Zaraz po zakończeniu promocji płyty “Elephunk” zespół Blac Eyed Peas rozpoczął prace nad kolejnym albumem. Wydany w 2005 roku krążek “Monkey Business” jest…świetny! Brzmienie zespołu nie zmieniło się tak radykalnie jak w 2009 roku. Nadal dominuje pop, hip hop. Momentami pojawia się i funk. Zupełnie nie dziwię się, że płyta była hitem a  Black Eyed Peas już na zawsze będą kojarzeni z takich utworów jak “Pump It” czy “My Humps”. Niesamowite jest to, jak łatwo przychodzi im pisanie chwytliwych piosenek. Każda z zamieszczonych na “Monkey Business” mogłaby być hitem. Nie ma tu dwóch takich samych utworów. Każdy czymś się wyróżnia. Moje typy? Przede wszystkim “My Humps”. Podoba mi się to, że Fergie dostała tak duży part. Jak mogło być inaczej? Nie wyobrażam sobie will.i.am’a czy Taboo śpiewających o swoich tyłkach. Piosenka podobno uznawana jest za jedną z najgorszych od Black Eyed Peas, ale jają uwielbiam. Lubię też “Union”. Piosenka (szczególnie refren) bardzo przypominają “Englishman in New York” Stinga. Nic dziwnego – taki był zamysł. Świetnie wyszło im połączenie dwóch zupełnie różnych światów. Można? Pewnie, że można. Kolejnym numerem, który zdobył moje uznanie jest singiel “Don’t Phunk With My Heart”. Poznałam tę piosenkę w dość unikalnych okolicznościach. Kilka lat temu w MacDonaldzie do zestawów Happy Meal dodawali takie mini radyjka, które grały fragment jakiejś piosenki. Mi trafiło się z Black Eyed Peas i od tamtej pory bardzo podoba mi się ten numer. Na “Monkey Business” pierwsze skrzypce gra oczywiście sam zespół Black Eyed Peas. Chłopcy fajnie rapują, rymują a Fergie zręcznie wplata w to wszystko swój świetny wokal. Aby było ciekawiej ‘fasolki’ zaprosiły do współpracy innych artystów. Oprócz wspomnianego wcześniej Stinga posłuchać możemy Justina Timberlake’a i Timbalanda (“My Style”). Piosenka jest przyzwoita. Kiedy ostatni raz Justin nagrywał coś z Black Eyed Peas, wyszła kiepska pioseneczka “Where Is the Love”. W “Like That” mamy całą ‘galerię’ innych artystów na Q-Tip zaczynając a na John Legend kończąc. Do wcześniej wymienionych piosenek (czyli tych, które są moimi ulubionymi) w ostatnim czasie doszły takie utwory jak “Disco Club” oraz “Bebot”. Najgorszy numer? Na tym krążku taki nie występuje. Każda piosenka ma sobie coś, co ją wyróżnia od pozostałych. Reprezentują wysoki poziom jak na utwory, które służą dobrej zabawie i oderwaniu się od rzeczywistości. Klikam, że lubię 😉

 

5 Replies to “#155 Black Eyed Peas “Monkey Business” (2005)”

  1. Adeke i Kryśka nowy krażek? wspaniale, uwielbiam ich głosy;) Fantastyczna wiadomość;) co do BEP ja osobiscie ich nie lubie, nie moge czasami słuchac ich muzyki , własciwie “Hey mama” czy “shut up” “meet me haltfay” bardzo lubię ale przerobka ‘Time of my life” wgl nie przypada mi do gustu;d wiem ze wiele osob lubi ich muzyke , ale ja jakos nie moge sie przekonac do tych takich dancowych, chociaz ostatnio bardzo lubie dansowe kawałki no LMFAO:) [beyoncepl]

  2. Płyta Black Eyed Peas jest bardzo fajna. Uwielbiam “Pump It”, “Dum Diddly”, “Gone Going” i “Bebot”. Ostatnio przekonałem się nawet do “My Humps”. Nie lubię tylko “Union” – były jednak czasy, gdy też uważałem ten utwór za najlepszy (fizzz-reviews)

  3. Mam ten krążek w domu, przesłuchałam raz czy dwa i kurzy się na półce. Nie miałam czasu się z nim zapoznać, w koncu muszę go naprawdę solidnie przesłuchać i poddać mojej recenzji. Kocham “My Humps”. Co prawda zespół poznałam dzięki “Shut up”, ale wtedy nie wiedziałam kto śpiewa tę piosenkę. Z “My Humps” było inaczej. Często puszczali to na niemieckiej vivie, i zakochałam się w tej piosence. Fajnie, ze Fergie gra tam pierwsze skrzypce;)

Odpowiedz na „~InnaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *