#241 Justin Bieber “My World 2.0” (2010)

Skąd właściwie wziął się Justin Bieber? Został odkryty za pośrednictwem portalu YouTube. Wzbudził zachwyt samego Uchera i podpisał kontrakt płytowy. Na ile albumów? Boję się spytać. Zdecydowałam się ocenić „My World 2”, bo stwierdziłam, że i tak nic nie stracę. Czy to „My World” czy „My World 2.0”… te numerki to chyba tylko po to, by fanki nie musiały zbyt dużo pamiętać. Wystarczy, że pójdą do sklepu i poproszą o „My World 4.0” czy „My World 12.0”. Kto by sobie zawracał głową jakimiś tytułami? Nastolatek skosił konkurencję i w przeciągu kilku miesięcy stał się najpopularniejszym dzieciakiem na świecie. Sława, pieniądze i wielka kariera, chciałoby się zacytować Dżoanę Krupę z „Tap Madl”. Tak to właśnie wyglądało w przypadku Justina. Zastanawiam się, za co fanki tak go kochają. Za wygląd? Hmmm, pozostawię to bez komentarza. Głos? Muzykę? Przekonam się po przesłuchaniu „My World 2.0”. trzymajcie kciuki, bym i ja nie wpadła w ‘bieberkomanię’.

W Justinie Bieberze dużą uwagę zwraca głos. Chłopak jest jeszcze młody i wyraźnie słychać, że mutacja dopiero przed nim. W efekcie czego wiele utworów brzmi jak zaśpiewanych przez jakąś dziewczynę. Było to wielokrotnie tematem różnych żartów itp. Cóż, taka już jest natura. Wybitnego wokalu nie ma. Raczej taki przeciętny. Gubi się najzwyczajniej wśród reszty wokalistów. Zobaczymy, co będzie, jak jego głos nabierze męskiego wyrazu. Jeśli chodzi o samą muzykę, mamy tu do czynienia z popem. Czasem zmieszane jest to z r&b, czasem z muzyką taneczną. Wielkiego zaskoczenia nie ma. Krążek „My World 2.0” idealnie wpisuje się w kategorię płyt dla młodzieży. Tej w przedziale 9-14. Jest więc dużo o miłości, pierwszym uczuciu, trochę o życiu. Teksty utworów są trochę infantylne. Jest tu dużo o miłości, słodko, momentami od tej słodyczy zęby bolą. Nie możemy jednak wymagać od Justina nie wiadomo czego, bo w końcu nie wydaje mi się, aby dużo w życiu doświadczył. Plus za to, że jest autorem większości piosenek. To, co śpiewa brzmi szczerze.

No i chyba, co najważniejsze. Ballady. Bieber szybko zdobył serca fanek śpiewając mało skomplikowane, spokojne utwory. Zazwyczaj wykonywane słodkim głosikiem. Aż zęby czasem bolą od nadmiaru cukru w nie wpakowanego. Jedna z nich jest „U Smile”. Nie najgorsza, ale do swoich ulubionych ballad zaliczyłabym ją chyba tylko, gdybym była niepoczytalna. Mimo to Justin i przede wszystkim producenci kawałka wykonali kawał dobrej roboty. Piosenka wpada w ucho. Podoba mi się moment, kiedy Bieber śpiewa I smile U smile (PL: Uśmiecham się, uśmiechasz się). Gorzej jest w przypadku „Never Let You Go”. Znudziła mnie w połowie. Tutaj chyba najbardziej brzmi jak dziewczyna. Niczym szczególnym się nie wyróżnia. Mogę ją nawet nazwać zapychaczem. Najgorszą balladą jest „That Should Be Me”. Jakiś tam pomysł był. Nawiązanie do muzyki lat 90., chórek, modyfikacje głosu następujące ok. drugiej minuty. Tylko to wszystko brzmi mało ciekawie. Chęci były, ale efekt jest marny. Przerost formy nad treścią.

Zaskoczyła mnie ilość duetów na „My World 2.0”. Na dziesięć utworów znajdziemy tu aż trzy. Wielkim wyróżnieniem dla Biebera była możliwość współpracy z takimi artystami jak Ludacris czy Sean Kingston. W jednym z utworów pojawiła się również niejaka Jessica Jarrell. Numeru „Baby”, w którym słyszymy Ludacrisa nie cierpię. Nie rozumiem, czemu się tam znalazł. Nie pasuje. Jednak i tak jego part jest najlepszym z całego utworu. Refren wykonywany przez Justina, gdzie koszmarnym głosem śpiewa and I was like baby, baby, baby, oh like baby, baby, baby, no (PL: I byłem jak dziecko, dziecko, dziecko, nieee Jestem jak dziecko, dziecko, dziecko, nieee) jak najszybciej chciałabym usunąć z mojej głowy. Nie lepsze jest „Eenie Meenie”. Justin brzmi bardzo łagodnie. Sean Kingston też nie wnosi w to żadnej energii. Ale i tak na tle Bieber wypada dobrze. Szczególnie we fragmencie, kiedy rapuje. Ostatnim duetem jest „Overboard” z Jessicą Jarrell. Jest początkującą, ale dobrze zapowiadającą się piosenkarką. Potrzebne są jej tylko odpowiednie kompozycje. Chociaż utwór „Overboard” zły nie jest, zapomina się go niestety po ostatniej nucie. A dla Justina niekorzystne są duety z dziewczynami. Przynajmniej kiedy przez swój głos sam brzmi jak dziewczyna.

Mimo przesłuchania „My World 2.0”, nadal zagadka dla mnie pozostaje fakt, skąd Justin Bieber ma tyle fanek. Może ujęła je w nim jego wrażliwość i dziecięca naiwność? Przyznam, że myślałam, że płyta będzie gorsza. Na pewno nie dopiszę Justina do listy moich ulubionych artystów, ale sięgnę po jego najnowszy album, by przekonać się, jak brzmi teraz i czy wypracował już swój styl. Na „My World 2.0” właśnie tego brakuje. Oryginalności. Czegoś, co pozwoliłoby wyróżnić jego muzykę z całego zalewu innych popowych krążków, które całymi ‘stadami’ trafiają na półki sklepowe. Biebera nazwano nowym Justinem Timberlake’m. Sławą już starszego kolegę przebił, ale muzycznie wciąż jest w tyle.

6 Replies to “#241 Justin Bieber “My World 2.0” (2010)”

  1. Haha, pierwsza ;D. Hmm, przyznam szczerze,ze Bieber jest dla mnie bardziej przejściowym zjawiskiem, niż “gwiazdą”. Tak, czy inaczej, nie popieram ;/. Pozdrawiam gorąco i zapraszam do mnie 😉 [wildflowers]

  2. Dla mnie Bieber jest taką gwiazdeczką, która będzie świeciła krótko 😉 NN na LOVESTATION ;*

  3. Nieeeeeee cierpię, nienawidzę go. Drażni mnie mega. Głos straszny. Płytę słuchałam dawno temu i nie mam zamiaru po raz drugi po nią sięgać. Ale i tak oceniłaś ją lepiej niż ja. 😉 / soscream

  4. Gdy tylko zobaczyłam że recenzja dotyczy płyty Justina Biebera mało nie zemdlałam. Nie mam pojęcia jak on przyciąga fanów. Gdy słucha się Baby albo That should be me to ąz bębenki w uszach pękają, Mam nadzieję że z wiekiem coś stanie się z tym jego głosem. {canny}

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *