#267 Eminem “Recovery” (2010)

“Recovery” to już siódmy solowy album Eminema. Początkowo miał być kontynuacją wydanego rok wcześniej  krążka “Relapse”. Eminem postanowił jednak, że nagrany przez niego materiał zasługuje na całkiem nowy rozdział. Tak więc zamiast “Relapse 2” mamy płytę zatytułowaną “Recovery”. Artysta stwierdził, że to jest dopiero jego właściwy powrót po kilku latach milczenia spowodowanych depresją i uzależnieniem od narkotyków. Sam w zresztą mówi: Dwa ostatnie albumy się nie liczą, “Encore” robiłem pod wpływem narkotyków, “Relapse” – wypłukując je z siebie. “Recovery” ma więc być ukłonem w stronę fanów i rozliczeniem z trudną przeszłością.

Nigdy nie zagłębiałam się w muzykę Eminema. Był mi zresztą obojętny. Co się w takim razie zmieniło? Po prostu naszła mnie ochota na nieco inne brzmienie od tego, które zazwyczaj gości w moich słuchawkach. Ja i ta moja ciekawość… . Od razu się przyznam, że oprócz “Recovery” znam od niego tylko jeden album – “Relapse”. Hmm, znam to może trochę za duże słowo, bo płyty słuchałam tylko raz i nie w celu jej ocenienia, więc moja uwaga była skupiona na czymś innym.

Album “Recovery” promowany był czterema singlami: “Not Afraid”, “Love the Way You Lie”, “No Love” oraz “Space Bound”. To między innymi ich zasługa, że siódma płyta Eminema wylądowała w końcu na moim ‘celowniku’. Moim lubionym singlem jest bez wątpienia “Not Afraid”. Dlaczego? Po prostu mi się podoba, i to bardzo. Eminem rozprawia się w niej ze swoją przeszłością oraz przekonuje, że jest silniejszy niż kiedykolwiek i nie przejmuje się innymi. Zdecydowanym głosem śpiewa I’m not afraid to take a stand, everybody come take my hand, we’ll walk this road together, through the storm (PL: Nie boję się postawić na swoim, niech wszyscy wezmą mnie za rękę, przejdziemy tą drogę poprzez burzę razem). Mniej podoba mi się duet z Lil Wayne’m zatytułowany “No Love”. Sporo w tym winy Lil Wayne’a, bo po prostu nie lubię jego wokalu. Natomiast lubię refren, kiedy pojawia się fragment utwiru “What Is Love” mającego niemieckie korzenie wokalisty Haddaway’a. Mimo ładnej muzyki nie potrafię przekonać się do “Space Bound”. Wydaje mi się, że Eminem mógł dać z siebie więcej, jakoś ciekawiej to wykonać. Strasznie natomiast nie podoba mi się refren w wykonaniu Steve’na McEwan’a.

Nikt nie ma  chyba wątpliwości, że najpopularniejszym singlem z “Recovery” jest owoc współpracy Eminema z Rihanną – “Love the Way You Lie”. Kiedyś – uwielbiałam. Dzisiaj jestem już tym kawałkiem znudzona. Chociaż nie bardzo podoba mi się w tym utworze wokal Rihanny, nie wyobrażam sobie w jej miejsce innej wokalistki. Tylko ona mogła zaśpiewać to tak szczerze i z prawdziwym smutkiem w głosie. Przecież dobrze pamiętamy jak zakończył się jej związek z Chrisen Brownem. ‘Kilkoma’ siniakami. Teraz w refrenie “Love the Way You Lie” śpiewa Just gonna stand there and watch me burn, but that’s alright because I like the way it hurts (PL: Będziesz tu po prostu stał i patrzył, jak płonę, ale to dobrze, bo lubię sposób w jaki to boli). Coś w tym jest, bo ponoć jej uczucie do Chrisa nie wygasło. Nie możemy oczywiście ominąć Eminema w tej piosence. Zarapował genialnie. Jego głos jest pełen złości. Doskonale pasuje.

O ile w przypadku Rihanny nie jestem zachwycona wokalem, tak pojawiająca się jako gość w “Won’t Back Down” P!nk w pełni nam to rekompensuje. Dawno już nie słuchałam jej piosenek, więc zdążyłam zapomnieć, jak świetny i mocny ma głos. Bardzo dobrze sprawdziła się w tym nieco rockowym utworze. Uważam, że Eminem powinien mieć jak najwięcej duetów z kobietami. Jego głos bardzo fajnie komponuje się z jakimś kobiecym, delikatnym albo wręcz przeciwnie. Tak jest na przykład w “25 to Life” albo “Almost Famous”. Niestety, posiadaczki tych wokali nie zostały ‘zakredytowane’. Pierwsza z tych piosenek średnio przypadła mi do gustu. Jest jakaś taka zwyczajna. Co innego “Almost Famous”. W tym numerze muzyka jest bardzo ciekawa, trochę tajemnicza. Jednak najbardziej moja uwagę przyciągnęła kobieta, która śpiewa ciągle te same wersy You dream of trading places, I have been changing faces, you cannot fill these shoes, there is too much to lose (PL: Marzysz o zamianie miejsc, ja ciągle zmieniam oblicze, nie uda ci się być mną, tu jest za dużo do stracenia). Ma ciekawy głos. Uwielbiam też w “Almost Famous” Eminema – w niektórych momentach prawie krzyczy.

A co jeszcze znajdziemy na “Recovery”? Słuchając tej płyty miałam wrażenie, że Eminem za dużo piosenek chciał tu upchnąć. Wydaje mi się, że 17 to zdecydowanie za dużo. Tym bardziej, że są one do siebie podobne i mało która wyróżnia się czymś niezwykłym. Zmęczenie materiałem odczułam już przy “On Fire” (3 track). Mimo ciekawego początku nic więcej tu nie znalazłam. Przy spokojniejszym “Going Throught Changes” można przysnąć. Najfajniejszym momentem w tej piosence jest jednak refren. A ona sama trwa prawie 5 minut. W ogóle nie pamiętam takich utworów jak “So Bad”, “Seduction” czy “You’re Never Over”.

Jak na moje pierwsze, dłuższe spotkanie z muzyką Eminema źle nie jest. Niektóre kawałki są naprawdę udane. Inne mniej. Nie jestem przyzwyczajona do hip hopu, więc “Recovery” mnie trochę zmęczyło. Wszystko utrzymane jest w podobnym tempie. Nie jest więc ani balladowo ani skocznie, coś po środku.

12 Replies to “#267 Eminem “Recovery” (2010)”

  1. Bardzo lubię Eminema odkąd usłyszałam “When I’m Gone” i się zakochałam w tym utworze. Do dziś to mój ulubiony kawałek Eminema. Z recenzowanej przez Ciebie płyty znam tylko 2 pierwsze single. “Not Afraid’ jest świetne, duet z RiRi również jest fajny, aczkolwiek czasami faktycznie przynudzający. Jednak dużo lepszy od części drugiej, która znalazła się na jej płycie.Kiedyś czytałam gdzieś, że podobno każdy album Eminema jest świetny, zaczynając od debiutu, ale każdy następny jest lepszy od poprzedniego. Dlatego zamierzam się wziąć dogłębnie za jego dyskografię i zacznę od debiutu. Nie wiem tylko, kiedy…

  2. NN na miResena.wordpress.comEminema znam tylko z jednej produkcji z Rihanną. Może kiedyś z ciekawości chwycę za jego dyskografię, aczkolwiek jeżeli to nastąpi będzie to w bardzo odległej przyszłości. 🙂

  3. Eminema ogólnie nie słucham, ale sporo piosenek znam i uważam, że to świetny raper. W przeciwieństwie do Ciebie, ja bardzo lubię rap Lil Wayne’a, nie wiem sama dlaczego, taki charakterystyczny jest, i w ogóle podoba mi się. Fajna recenzja. Zapraszam do siebie na nowe notki. Poleciłam Cię na FREAKIES. Zapraszam też na GRIME, gdzie wkrótce więcej nowości. Pozdrawiam gorąco ;))

  4. Muzyka Eminema jest mi całkowicie obojętna, może sobie lecieć w radio czy TV, ale to na mnie większego wrażenia nie robi raczej 😉 Za ten album nie planuję się zabierać, szkoda mi czasu. Znam single – wystarczy. Dwa pierwsze są świetne, dwa kolejne są fatalne – trudno. Raz na wozie, jak to mówią! 😉 PS. skomentowałem też poprzednią notkę o Mojej Marinie ;)[top25]

  5. “Not Afraid” i “Love the Way You Lie” uwielbiam te piosenki po dziś dzień. Nie znam innych płyt Eminem’a, ale ta bardzo przypadła mi do gustu. / soscream

  6. A ja bardzo lubię “Recovery”. Mogę słuchać nawet kilka razy pod rząd i wciąż mnie nie nudzi. Uwielbiam “Cold Wind Blows”, “No Love”, “Won’t Back Down” i “Almost Famous”.

  7. Co jak co lubię czytać twoje recenzje, ale uważam, że do końca nie potrafisz zatracić się w muzyce, poznać jej magię, utonąć w niej… Próbujesz wyciągnąć wszystko od razu, na raz dwa. Rozumiem każdy ma inny gust, ale może postaraj się bardziej wgłębić w muzykę bo ona jest niezwykła jak pewnie dobrze wiesz. Piszesz, po swojemu i bardzo dobrze ale, jak czytam niektóre recenzje, to uważam, że nie doceniasz.

Odpowiedz na „~jaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *