#275 Marina & The Diamonds “Electra Heart” (2012)

Na początku swojej recenzji „Electra Heart” Mariny & The Diamonds chciałabym przeprosić was, czytelnicy, z powodu błędu, w jaki was wprowadziłam przy okazji recenzji poprzedniej płyty tej młodej, angielskiej wokalistki („The Family Jewels”). Napisałam wówczas, że Marina & The Diamonds to zespół. Cóż, sama nazwa podsunęła mi taki wniosek. Poczytałam jednak więcej i okazało się, że „The Diamonds” to fani Mariny. Zmyłkowe. Ale i ciekawe.

„Electra Heart” to już drugi album Mariny. Pierwszy poznałam zaledwie dwa miesiące temu i co tu dużo mówić – oczarował mnie. „The Family Jewels” to kawał porządnej, indie popowej muzyki. Piosenki charakteryzowały się bogatą aranżacją, teatralne wykonania Mariny po prostu powalały na kolana. Przebierałam nogami, by sięgnąć po „Electra Heart”. Mój zapał jednak został ochłodzony po komentarzach innych osób na temat tej płyty. Że gorsza od debiutu, że mało oryginalna. Słowem – kiepska. Nie byłabym sobą, gdybym nie sprawdziła tych sensacyjnych informacji.

To, co spodobało mi się w nowym albumie Mariny niemal od razu, to to, że „Electra Heart” jest krążkiem koncepcyjnym. Opowiada historię znanej z singlowego hitu „Primadonny”. Marina utożsamia z nią popularne wokalistki, dla których sława jest bardzo ważna. Ważniejsza, od niektórych rzeczy. Dopełnieniem całości jest okładka, mocno przerysowana, tak nawiasem mówiąc. Spójrzcie na wygląd Mariny. Nie możemy też zapomnieć o zawartej na płycie muzyce, która stanowi świetny podkład do całej historii. Słyszycie tu podobieństwo do hitów Rihanny, Lady GaGi i innej ‘śmietanki artystycznej’? Bingo! Jest nowocześnie, ale nie kiczowato. Jedyne, co mi przeszkadza to fakt, że prawdziwej Mariny w tym wszystkim jakoś tak mniej.

Zabawa zaczyna się od razu. Piosenka „Bubblegum Bitch” jest szybka, dynamiczna. Łączy w sobie elementy electro popu a nawet muzyki rockowej (gitary). Uwielbiam ten kawałek. Bardzo podoba mi się zadziorny tekst. Marina śpiewa Got a figure like a pin-up, got a figure like a doll, don’t care if you think I’m dumb (PL: Mam figurę jak dziewczyna pin-up, mam figurę jak lalka, nie obchodzi mnie, że myślisz, że jestem głupia). Szkoda, że najlepszy kawałek na płycie został umieszczony już na początku. Trochę przeszkadzało mi to w dalszym słuchaniu, bo miałam wrażenie, że reszta utworów jest znacznie słabsza i mniej godna mojej uwagi. Dlatego teraz specjalnie zostawiam sobie „Bubblegum Bitch” na deser. By nie psuć sobie zdania o pozostałych utworach na „Electra Heart” i móc je odpowiednio docenić.

Chociaż „The Family Jewels” obfitowało w utwory, których wspólnym mianownikiem była tylko osoba artystki, która je wykonywała, piosenki zawarte na „Electra Heart” nie grzeszą już taką różnorodnością i oryginalnością. Na szczęście płyta Mariny nie należy do takich, gdzie słuchacz ma wrażenie, że ciągle powtarzany jest jeden utwór. Co najwyżej cztery czy pięć 😉 Ciekawą piosenką, którą na dodatek bardzo łatwo zapamiętać, jest „Primadonna”. Podoba mi się w niej połączenie spokojnych, balladowych nawet momentów, z electro popem. Mieszanka wybuchowa. W przypadku pozostałych kawałków słuchacze mogą zdecydować, czy wolą coś balladowego, czy tanecznego.

Do pierwszej kategorii pasuje numer „Lies”. Ma wprawdzie elektroniczny podkład, ale na parkiecie się raczej nie sprawdzi. Kojarzy mi się niestety z obecną twórczością Katy Perry. „Lies” z powodzeniem mogłoby znaleźć się na ostatniej płycie tej wokalistki. Marina podobnie brzmi. Znacznie lepsze jest odrobinę tajemnicze „Starring Role”. Podobałoby mi się „The State of Dreaming” gdyby nie patent, który Marina wykorzystała również w utworze „Primadonna”. Do refrenu piosenka jest świetna. Potem wchodzi elektronika, trochę tanecznych bitów i w efekcie otrzymujemy ciężkostrawny kawałek będący gorszą wersją singlowego hitu. Nic nowego do płyty nie wnoszą takie utwory jak „Hypocrates” czy „Fear of Loatching”. Całkiem spodobało mi się „Teen Idle”. Jest dla mnie nową wersją znanego mi z poprzedniego albumu nagrania „Numb”. Jednak jakby z mniejszą pompą. Bardzo podoba mi się natomiast „Valley of the Dolls”. Marina świetnie brzmi w tym kawałku.

Obok „Bubblegum Bitch” piosenką, która dosłownie powaliła mnie na kolana jest „Homewrecker”. Może i artystcznie nie są to Himalaje, ale utwór jest świetny. Bardzo szybki, przebojowy. No i przede wszystkim czymś się wyróżnia, co na „Electra Heart” jest przeze mnie bardzo pożądane. Podoba mi się w nim połączenie śpiewu z mówieniem. Do najlepszych zaliczyć mogę również „Power & Control”. Chociaż refren jest taneczny i electro popowy, zwrotki robią dobre wrażenie. A całość? Przyjemnie się słucha. Udało mi się przekonać się do nagrania „Living Dead”. Kiedyś bardzo irytował mnie refren, gdzie Marina powtarza  I’m living dead dead dead dead (PL: Żyję martwa martwa martwa martwa), ale spojrzałam na ten utwór trochę pod innym kontem i stwierdziłam, że nie jest taki najgorszy.

Debiutancka płyta Mariny & The Diamonds zatytułowana „The Family Jewels” jest klejnotem wśród wielu innych krążków, które pojawiły się w ostatnich kilku latach. Artystka w tyle zostawiła takie wokalistki jak Rihanna, Lady GaGa czy dzisiejsza Madonna. Piosenki były pomysłowe, wykonane z rozmachem. Na „Electra Heart” Marina aż za bardzo wczuła się w rolę koleżanki wyżej wymienionych artystek, przez co straciła tę swoją niezwykłość. Za dużo tu elektroniki. Szczególnie w spokojnych piosenkach. Marinie nie można jednak odmówić jednego – przebojowości. Nie zgodzę się, że wokalistka nagrała kiepską płytę. Co najwyżej taką, w której nie wykorzystała całego swojego potencjału. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie lepiej.

24 Replies to “#275 Marina & The Diamonds “Electra Heart” (2012)”

  1. Nie obrazisz się, jeśli przekopiuję komentarz, który zostawiłam u Twojego kuzyna? :DOd Mariny znam kilka piosenek, ale muszę powiedzieć, że ich dziś nie pamiętam. Koleżanka na forum ją polecała i przesłuchałam coś, nawet z tego albumu i dzięki temu stwierdziłam, że sięgnę po ten album. Może uda mi się to zrobić we wrześniu (ew. w październiku) i zamierzam go zrecenzować przed końcem stycznia 🙂 Zobaczymy co z tego wyjdzie no i czy mnie się całość spodoba ;)Prawdopodobnie sięgnę też po jej pierwszy album, aczkolwiek jeszcze nie mam go na liście xD

  2. Właśnie takie blogi lubię najbardziej. Te, na których mogę się czegoś nowego dowiedzieć, poznać jakiegoś nowego artystę. na pewno zainteresuję się bardziej Mariną, ten “indie pop” mnie zachęcił :)Zapraszam na nowego posta na http://www.musicthatrocks.nablogu.pl :)W całości poświęcony Arctic Monkeys. Jeśli nie znasz, będziesz miała okazję poznać. I jestem prawie pewna, że ta muzyka ci się spodoba 😉 Pozdrawiam.

  3. Wolę chyba jednak poprzedni album Mariny, temu jednak nie można odmówić przebojowości, to racja. Moim faworytem jest chyba Bubblegum Bitch 🙂 parfois-je-vois.blogspot.com

  4. Podobały mi się jej electropop’owe single “Primadonna” i “Power & Control”, więc z chęcią sięgnę po więcej utworów Mariny. A może nawet trochę cofnę się do poprzedniej płyty? Pamiętam tylko kawałek “Hollywood”, ale skoro debiutancka płyta była tak znakomita, to czemu nie? Ekstra recenzja, zawsze fajnie mi się czyta ;)) Pozdrawiam i zapraszam na GRIME

  5. Hej! Szukasz interesującego miejsca w sieci? Zapraszamy nawww.friends.pun.pl <- jedyne w swoim rodzaju forum dyskusyjne. Rozmawiamy o wszystkim, co nasdotyczy, nie ma tematów tabu, a ciepła atmosfera pozwoli każdemu poczućsię jak w domu. ;)Tu poznasz ciekawych, pomysłowych ludzi, zabawisz się, wygadasz, a możenawet okaże się, że TO jest właśnie Twoje miejsce. Spróbuj już dziś, nie masz nic do stracenia. :)www.friends.pun.pl

  6. Hej! Szukasz interesującego miejsca w sieci? Zapraszamy nawww.friends.pun.pl <- jedyne w swoim rodzaju forum dyskusyjne. Rozmawiamy o wszystkim, co nasdotyczy, nie ma tematów tabu, a ciepła atmosfera pozwoli każdemu poczućsię jak w domu. ;)Tu poznasz ciekawych, pomysłowych ludzi, zabawisz się, wygadasz, a możenawet okaże się, że TO jest właśnie Twoje miejsce. Spróbuj już dziś, nie masz nic do stracenia. :)www.friends.pun.pl

  7. Hej! Szukasz interesującego miejsca w sieci? Zapraszamy nawww.friends.pun.pl <- jedyne w swoim rodzaju forum dyskusyjne. Rozmawiamy o wszystkim, co nasdotyczy, nie ma tematów tabu, a ciepła atmosfera pozwoli każdemu poczućsię jak w domu. ;)Tu poznasz ciekawych, pomysłowych ludzi, zabawisz się, wygadasz, a możenawet okaże się, że TO jest właśnie Twoje miejsce. Spróbuj już dziś, nie masz nic do stracenia. :)www.friends.pun.pl

  8. WAŻNE! odświeżam listę affiliates. Jeśli nadal chcesz być informowany/a o nn zostaw wiadomość na {SOLO-ANIA}Pozdrawiam!

  9. Przepraszam za tak długą nieobecność i brak jakichkolwiek informacji 🙂 Jeśli chodzi o Marinę, nie przepadam za electro popem, ale raczej nadrobię ten krążek 😉 Zapraszam na nn [Złoty-Gramofon]

  10. hmmmm…. moim zdaniem za bardzo ‘wyje’. a najbardziej w ‘Primadonna’. a ta elektronika strasznie mnie wkurza. poza tym to ładne obrazki xd// ADELEZONE

  11. Kilka dni temu dostałem płytę “The Family Jewels”. Już po pierwszym przesłuchaniu byłem zachwycony. Połączenie drapieżności PJ Harvey, z cudowną melodyką Tori Amos, nawiązania do klimatów boskiej Kate Bush i lekko punkowe frazowanie wokalu, czasami bliskie Siouxie…
    Słuchałem przez kila dni na okragło. Konsekwetnie chciałem jak naszybciej posłuchać kolejnej płyty.
    Posłuchałem i doznałem szoku. Discopopowe, elektroniczne kawałki w stylu “techno” (sorry, ale nie odróżniam poszczególnych rodzajów tego mechanicznego łomotu), niesłyszalny (a przecież świetny, o niezwykłej barwie i skali) wokal, ewidentne nastawienia na odbiorców szukających muzyki “dens”.
    Bezbarwne, szablonowe, elektopopowe pioseneczki w stylu Lady Gaga (to nie jest komplement), ogólnie – żenada.
    Kolejny przykład wykonawcy, który po znakomitej, pierwszej płycie, przechodzi płynnie do zarabiania kasy na dyskotekowych tryglodytach.
    Zażenowanie, poczucie oszukania, rozczarowanie.
    Przestrzegam wszystkich, którzy po tej płycie oczekują czegoś więcej, niż discoanglowych pioseneczek do tańca na domówce.
    UWAGA! Chlubnym wyjątkiem jest śliczna ballada “Lies” (Live) zaśpiewana tak, jak ja chciałbym to słyszeć.
    jeśli nie jesteś discomaniakiem – nie kupuj tej płyty.
    I – NIE – nie warto dawać jej szansy! Do śmietnika!

Odpowiedz na „~MandyAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *