#454 Imagine Dragons “Night Visions” (2012)

Jeszcze dobre dwa lata temu Imagine Dragons znani byli grupce osób. Szybko jednak, ten pochodzący z rozrywkowego Las Vegas, zespół dorobił się sporego grona wielbicieli. Grupa istnieje od 2008 roku i, zanim doznała zaszczytu nagrania debiutanckiego longplaya, próbowała zwrócić na siebie uwagę minialbumami. Można powiedzieć, że epek na koncie mają tyle, że “Night Visions” to bardziej kompilacja ich utworów, aniżeli album z premierowym materiałem. Do tego mogę się przyczepić. Pójście na łatwiznę. Jeśli jednak przymkniemy na lenistwo chłopaków oko, nasze uszy cieszy niezła muzyka.

Twórczość Imagine Dragons określić można mianem alternatywnego rocka okraszonego dawką elektronicznych, nowoczesnych brzmień. Gdzieniegdzie przebijają się również inspiracje innymi gatunkami. Dobre wrażenie robi wokalista zespołu – Dan Reynolds. Nie powiem, by był człowiekiem o stu twarzach, ale i tak doceniam jego próby zabawy z głosem. Czasem śpiewa delikatnie i nieco nawet sennie, innym razem rozpiera go energia, która zaczyna udzielać się także słuchaczowi. Oprócz niego w zespole są Ben McKnee (gitara basowa), Wayne Sermon (gitara elektryczna), Daniel Platzman (perkusja). Kiedy zaś zachodzi taka potrzeba, każdy z panów łapie za gitarę akustyczną.

Patrząc na amerykańską grupę widzimy zespół, jakich wiele. Nie wyróżniający się ani muzyka, ani chociażby imagem muzyków. Nic więc dziwnego, że formacja chce trochę oderwać się od rzeczywistości. Wyobraża sobie smoki (Imagine Dragons) i teksty swoich piosenek opiera na nocnych wizjach (“Night Visions”). O czym w takim razie śnią członkowie grupy? Jakie piosenki przychodzą im we śnie do głowy?

Album zaczyna się od mocnego uderzenia w postaci singlowego hitu “Radioactive” –  kapitalnej, rewelacyjnej kompozycji, która zasłużyła na sukces. Zaczyna się delikatnie, ale im dalej w las, tym bardziej zmienia się klimat utworu. Piosenka jest pełna mocy i potężnych brzmień. Nie da się jej słuchać z obojętnością. Za każdym razem czuje się gniew, ale i niezwykłą siłą do stawienia czoła najtrudniejszym wyzwaniom. Pogodniej robi się za sprawą przywodzącego na myśl lata 80., pełnego syntezatorów nagrania “Tiptoe”. Klaskanie oraz dźwięki mandoliny informują nas, że mamy do czynienia z singlowym “It’s Time”, które potrafi zarazić pozytywną energią. Najbardziej do gustu przypadł mi bridge, w którym do wokalisty dołącza chórek i razem przez moment śpiewają.

Ilekroć w radiu natrafiam na piosenkę “Demons”, mam wrażenie, że słyszę Ryana Teddera z OneRepublic. Na szczęście w dalszej części tej kompozycji Dan śpiewa pewniejszym siebie, mocniejszym głosem, chociaż zwrotki w jego wykonaniu również, jak najbardziej, kupuję. “Demons” nie jest jedynym utworem na “Night Visions”, w którym dostrzegłam podobieństwo do twórczości innych grup. Melodia piosenki “Amsterdam” kojarzy mi się z radosnym graniem Coldplay na płycie “Mylo Xyloto”. Budowa tego kawałka nie odbiega od smokowych standardów. Stonowane zwrotki, przebojowy, głośny refren, spokojniejszy bridge. Elektroniczno-rockowe “Hear Me” sprawia, że momentami mam wrażenie, że słucham ciekawej mieszanki Editors (mroczniejszy chwilami wokal Dana przywodzący mi na myśl niesamowity głos Toma Smitha) i The Killers (refren). Być może wpływ na to miało miejsce, w którym nagranie to powstało – w Battle Born Studios. Tak, należące do kapeli Brandona Flowersa. Warto również zwrócić uwagę na ukryty za “Nothing Left to Say” kawałek “Rocks”. Bardzo amerykański, czerpiący inspiracje z folkowej muzyki, ale też, z drugiej strony, czarujący afrykańskimi rytmami. Choć mi te gitarowe dźwięki niebezpiecznie kojarzą się z dokonaniami Mumford & Sons.

Warto zwrócić uwagę na pozostałe piosenki przygotowane przez Imagine Dragons. Na pewno znacie singlowe nagranie “On a Top of the World”. Klaskany początek i lekkie brzmienie przywodzą na myśl “It’s Time”. Sama piosenka jest bardzo radosna i wiosenna. “Every Night” to spokojniejsza kompozycja, z udanym bridgem, w którym pierwsze skrzypce gra wokal Dana, a towarzysząca mu muzyka potrafi zahipnotyzować. “Bleeding Out” rozkręca się dość szybko. Wsłuchujemy się w wyciszony, nieco tajemniczy początek, a za chwilę już klaszczemy w rytm muzyki. Intrygująco zaczyna się “Nothing Left to Say” – organki wprowadzają poważniejszą atmosferę. W rzeczywistości jednak nagranie to utrzymane jest w typowym dla amerykańskiej grupy stylu. Może odznacza się tylko mroczniejszym klimatem. W opozycji do “Nothing Left to Say” mamy naładowane syntezatorami, słoneczne “Underdog”, w którym pobrzmiewają momentami dźwięki muzyki reggae.

Można narzekać, że u Imagine Dragons za mało rocka w rocku, a same piosenki nie należą do najbardziej ambitnych, ale nie można nie docenić ich przebojowości czy tego, jak szybko zarówno muzyka, jak i tekst potrafi trafić do serca słuchaczy. Płyty “Night Visions” słucha się z przyjemnością. Piosenki zespołu są idealnie komercyjne, nadają się do radia. Zawsze bardzo się cieszę, jak udaje mi się na jakąś natrafić pomiędzy jednym beznadziejnym kawałkiem a drugim. Nie wyobrażam sobie, by Imagine Dragons nie wpadli do Polski na koncert. Mając takie utwory z pewnością zrobiliby niezapomniane show.

13 Replies to “#454 Imagine Dragons “Night Visions” (2012)”

  1. Może rzeczywiście jest troszeczkę mało rocka w rocku, bowiem więcej jest chórków, klasków (które nadają pozytywnych wibracji całemu albumowi) i sporo elektroniki. To jednak mnie osobiście płyta się nie nudzi, jestem ciekaw jak sprawdzi się w późno letnie – jesienne dni za sprawą utworu AMSTERDAM, którego bardzo lubię, czy tego troszkę Azjatyckiego CHA-CHING 🙂 które jest takim pięknym ozdobnikiem całości, miło się słucha, zespół przenosi nas w całkiem inny, swój świat, który jest ciekawy i oby każdy kolejny album był taki jak ten 🙂
    Oczywiście trzeba pochwalić artystów za trzy na prawdę bardzo fajne radiowe przeboje, z których ON TOP OF THE WORLD jak dla mnie najlepsze, nawet za sprawą teledysku 🙂

  2. Muszę powiedzieć, że mam z tą płytą pewne wspomnienia, gdyż kupiłem ją na urodziny mojej koleżance. 🙂 Strasznie płytka przypadła jej do gustu, mi również. Słucha jej bardzo często dzięki właśnie tym genialnym kompozycjom. Są takim mixem różnych gatunków. Niby rock, a w każdej piosence dodają trochę innego gatunki przez co brzmią oryginalniej. Ja i ch bardzo lubię i z niecierpliwością czekam na kolejną płytę.

  3. Na początku “Radioactive” nie przypadło mi do gustu (a w szczególności teledysk). Jednak “On Top Of The World” od razu przykuło moją uwagę. Wkrótce też przełamałam się do wcześniejszego singla. Jestem ciekawe, co jeszcze panowie z ID wymyślą.
    U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam. 🙂

  4. Mnie osobiście Imagine Dragons bardzo się podobają. Mają fajne brzmienie, jak dla mnie jest tam trochę oryginalności. Wolę słuchać ich niż “ambitnych” piosenek które lecą w radiu, w których co drugie słowo to fu*k. No ale to tylko moja opinia. Pozdrawiam

Odpowiedz na „~michalo9846Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *