#CUTOFF: marzec ’15

#AWAITED.ALBUM

 Brytyjską grupę Mumford & Sons pokochałam za album “Sigh No More”. Ciekawa, folkowa muzyka tworzona z pasją szybko podbiła moje serce. Płyta “Babel” z 2012 roku podoba mi się jednak mniej. A jak na jej tle zaprezentuje się nadchodzące wydawnictwo zespołu? Krążek “Wilder Mind” światło dzienne ujrzeć ma 4. maja 2015 roku. Mumford & Sons przygotowali na niego dwanaście premierowych nagrań. Jedną z kompozycji już poznaliśmy. “Believe” nie jest jednak piosenką marzeń, choć zdążyłam już ten zaskakujący jak na mumfordowe standardy utwór polubić. Zespół odświeżył brzmienie, odchodząc od folku do przystępniejszych, choć nie tak interesujących melodii. Piosenka nie jest szybka ani dynamiczna. Dość przeciętna, ale mimo to i tak z niecierpliwością czekam na nowy album Brytyjczyków.

#SHAME

O tym, że Natalia Kills zasiada wraz ze swoim mężem, wokalistą Willy Moonem, w jury nowozelandzkiej edycji talent show “X-Factor”, dowiedziałam się kilkanaście dni temu. Tak, po aferze z udziałem piosenkarki. Natalia ściągnęła na siebie złość całego świata po tym, jak podczas jednego z odcinków na żywo zmieszała z błotem jednego z uczestników show: Jesteś pośmiewiskiem. To tanie i obrzydliwe. Moim zdaniem to artystyczne barbarzyństwo. Czyżby aż tak nie spodobał się jej występ wokalisty? Tego nie wiemy, gdyż Kills ani słowem nie skomentowała jego śpiewu. Skupiła się za to na jego wyglądzie. Według niej ubrany w garnitur (!) Joe Irvine skopiował image jej męża, Moona. On sam dorzucił trzy grosze porównując uczestnika do słynnego filmowego psychopaty Normana Batesa. Zarówno Natalia jak i Willie po swoim wystąpieniu stracili pracę jurora. Ja rozumiem, że Natalia bardzo chciała bronić swojego męża, ale czy naprawdę tylko on ma monopol na noszenie garnituru? Czy to jest aż tak bardzo nowatorski ubiór? Myślę, że tymi komentarzami wokalistka podkopała swoją wokalną karierę. A szkoda, bo album “Trouble” taki zły w końcu nie był…

#MALE

Kiedy 56-letnią Madonnę wszyscy usilnie próbują wysłać na muzyczną emeryturę, nikt nie wyobraża sobie, by w domu na stałe zaszył się osiemdziesięcioletni Leonard Cohen. Artysta wciąż ma wiele energii i nie przestaje zaskakiwać nas swoimi albumami. Ostatnio jest wyjątkowo aktywny. We wrześniu 2014 roku otrzymaliśmy płytę z premierowym materiałem (“Popular Problems”), a jakiś czas później do sprzedaży trafił album “Live in Dublin” będący zapisem koncertu artysty w Irlandii w 2013 roku. W maju czeka nas premiera “Can’t Forget: A Souvenir of the Grand Tour”. Na krążku znajdą się piosenki, które Cohen wykonywał podczas ostatniej trasy. Oprócz tego trafią na nią dwie wcześniej nieopublikowane kompozycje. Jednej z nich posłuchać możemy już teraz:

#FEMALE

Czy bycie sobą jeszcze się opłaca? Przed takim dylematem staje nie jeden artysta, który swoją muzyczną karierę zaczynał na przełomie lat 90. i nowego tysiąclecia. Wielu z nich wybiera jednak drogę zgodną z własnym sumieniem. Nie inaczej uczyniła Jill Scott, amerykańska wokalistka znana chociażby z utworu “A Long Walk”. Wkrótce miną cztery lata od premiery jej ostatniej studyjnej płyty, więc wypadałoby zapewnić nam jej następcę. I to się szykuje. Na razie mamy jeden zwiastun nowej muzyki Scott – piosenkę “You Don’t Know”. Pięknie niedzisiejszą, cudownie soulową, niesamowicie emocjonalną. Dla takiej muzyki warto żyć.

#BAND

Nigdy nie należałam do fanów brytyjskiego tria Muse. Powodem tego jest fakt, że ich twórczość jest mi w zasadzie obca (stąd też ciężko mi ich hejtować lub obrzucać przesadnymi komplementami). Znam w całości jeden album (“The 2nd Law”; posiadam go nawet w domowej kolekcji) oraz kilka pojedynczych numerów. Być może do sięgnięcia po ich dyskografię zmobilizuje mnie premiera ich kolejnego wydawnictwa – “Drones”. Zapowiada go ciężki, ostry utwór “Psycho”, do którego zrealizowano ciemne, ponure liryc video. I to mi się podoba! Kawałek ten nie powinien przepaść na mojej liście podsumowującej najlepsze piosenki 2015 roku. Tak trzymać.

#SURPRISE

Sądziłam, że skoro brytyjski muzyk Fink w lipcu ubiegłego roku wydał swoją nową studyjną płytę (“Hard Believer” – najlepszy album 2014 roku) i zajęty jest koncertowaniem, to na porcję nowego materiału poczekamy sobie przynajmniej dwa lata. Nic z tego, o czym z uśmiechem informuję. 18. maja do sprzedaży trafi krążek “Horizontalism” inspirowany zamieszkaniem artysty w Berlinie. Nie będzie to jednak wydawnictwo zawierające same premierowe kompozycje (choć kilka – a właściwie cztery – na niego trafią), ale i nowe, elektroniczne wersje kilku numerów z ostatniej płyty (m.in. “White Flag” i “Looking Too Closely”). Nie mogę się już doczekać, bo znając Finka na pewno nie będą to banalne, klubowe remixy.

#SHOCK

Na początku marca jeden z członków popularnego brytyjskiego boysbandu One Direction, Zayn Malik, z powodu stresu postanowił zrobić sobie przerwę, i opuścił kilka koncertów swojej grupy. Już do niej nie wrócił. Podjął bowiem decyzję o zaprzestaniu śpiewania w zespole: chcę być normalnym 22-latkiem, który ma prawo do prywatności i relaksu. Chociaż nie obserwuję kariery One Direction, przeczuwałam, że coś takiego może się prędzej czy później zdarzyć. Wytwórnia narzuciła tym chłopakom niewyobrażalne tempo. Co roku płyta, co roku masa koncertów. Który normalny człowiek dałby radę sprostać temu pośpiechowi? Ciekawi mnie, który kolejny członek One Direction zdecyduje się na podobny krok. Może… każdy?

#KONCERTOWO

Selah Sue wygrała ten miesiąc. Wokalistka wpadnie w maju do Polski nie na jeden, nie na dwa koncerty. Zaśpiewa u nas aż siedem razy! Bilety znikają w ekspresowym tempie. Kolejny news ucieszy fanów mocniejszych brzmień. W sierpniu w Rybniku zagrają Linkin Park. To właściwie jedyne większe tego typu koncertowe ogłoszenia w marcu. Pozostałe informacje pochodzą z obozów polskich festiwali. Orange Warsaw Festival zaprosił dodatkowo Benjamina Clementine’a (!), Big Seana, Marię Peszek, Molesta Ewenement, Bokkę, FKA twigs, Palomę Violet, Kari i Baascha. Ponownie nad OWF góruje Open’er, który zapewnił pojawienie się tego lata w Polsce Disclosure, The Prodigy, The Vaccines oraz Kaytranada.

#COVER

 Nie ukrywam swojej niechęci do Ellie Goulding. Liczyłam jednak na to, że tym razem brytyjska wokalistka da mi choć cień powodu, bym ją nieco polubiła. Postanowiła więc nagrać swoją wersję wielkiego przeboju Hoziera “Take Me to Church”. Cóż… na kolana ten cover nie powala. Zwrotki dają radę. Oszczędny podkład nieźle kontrastuje z nieperfekcyjnym głosem Ellie. Wszystko wali się w refrenie. A raczej nie wali, lecz tylko lekko trzęsie. W wersji Hoziera to właśnie refren jest najważniejszą częścią “Take Me to Church”. Goulding brzmi w nim tak, jakby nie zjadła śniadania. I to nie tylko w dniu nagrywania coveru, ale i w tygodniu poprzedzającym jego powstanie. Szkoda.

#RETRO

Kiedy w ubiegłym roku odpaliłam Spotify z zamiarem sięgnięcia po składankę przebojów kanadyjskiego barda Leonarda Cohena, nie sądziłam, że jego proste, ale pełne emocji i uczuć piosenki tak mnie wciągną. Cieszy mnie to, że mimo osiemdziesięciu lat na karku artysta wciąż ma chęci nagrywać nowe kompozycje. Jednak zanim do waszych uszu dotrą dźwięki ubiegłorocznego “Popular Problems”, polecam sprawdzić starsze dzieła Cohena. Takie, jak chociażby album “New Sking For the Old Ceremony” z 1974 roku. Trafiła na nią jedna z najpiękniejszych i najsmutniejszych piosenek Leonarda, “Chelsea Hotel #2”, będącej wspomnieniem wspólnie spędzonych chwil z ukochaną, która jakiś czas później zostawiła artystę. Utwór ten jeszcze lepiej brzmi wykonywany kilkadziesiąt lat później przez Cohena na koncertach.

I remember you well in the Chelsea Hotel, you were famous, your heart was a legend

12 Replies to “#CUTOFF: marzec ’15”

  1. Nie przypominam sobie, kiedy ostatnio ktoś wzbudził we mnie swoimi albumami tak skrajne i melancholijne emocje jak właśnie Mumford & Sons. Nowy numer faktycznie brzmi trochę inaczej. Brzmi bardzo współcześnie, ale wciąż dobrze. Ostatnio w modzie są takie melodie – ociekające sentymentem, jakby pogonią za marzeniami, których najlepiej się słucha podczas wieczornej jazdy w blasku świateł wielkiego miasta. Tą samą drogą poszła panna Taylor Swift czy chociaż by Killersi.

  2. O tak, na Jill Scott zdecydowanie czekam. Pierwszy singiel zwiastuje powrót do dawnego stylu, sprzed tych odwracających uwagę “kłótni” z poprzednią wytwórnią. Jill poszła po rozum do głowy i znowu zaczęła być sobą. Całe szczęście 🙂

  3. Szkoda słów na Natalię… żenada.

    Chyba posłucham nowego albumu Mumford & Sons. Kiedyś pisałaś, że przypominają Ci First Aid Kit. To chyba najlepsza reklama dla nich.

    Namuzowani

  4. Czytałem o Natalii Kills i to jak się zachowała to żenada fakt, ale jak spojrzeć na nasze muzyczne show np. X Factor właśnie w Polsce to Wojewódzki potrafił walić równie mocne teksty czy Kora w MBTM, ale nikt ich nie wywalił za to z programu. Ciekawa sprawa.
    Co do coveru Ellie to mi się jakoś nie spodobał szczególnie. Pamiętam jak było oczekiwanie co to nowego Ellie wypuściła i trochę się rozczarowałem jak się okazało, że to cover na dodatek znudzonego już Hoziera. Wolę ją w jej własnych piosenkach. 🙂
    Co do 1D to mogą się niedługo rozpaść, przecież ci wokaliści są bardzo młodzi i już taka presja jest na nich wywierana. Nie zdziwię się jak tak się stanie.
    http://zyciejestmuzykaaa.blogspot.com

  5. Uważam ze dobrze się stało ze pożegnali w roli jurora Natalii i jej męża bo ich słowach na jednym z uczestników. Ja osobiście nie widziałam żadnego podobieństwa do jej męża wręcz odwrotnie, ponieważ był ładniejszy.
    Spodziewałam się ze 1D powoli będzie się rozpadał i nie zdziwi mnie jak kolejny członek kiedyś odejdzie. W przyszłości zespół będzie historią.

  6. Ale numer z tą Kills, tak to jest jak nieodpowiednie osoby zasiadają w jury. 😀
    Myślę, że One Direction wejdzie w fazę, którą miało Us5 – znalezienie nowego członka, a następnie odejście kolejnego. But it’s not my business…
    U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam. 🙂

Odpowiedz na „AniaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *