Relacja z koncertu Selah Sue

I’ll sing for you what is in my heart śpiewa w jednej ze swoich najnowszych piosenek belgijska wokalistka Selah Sue. I zaśpiewała. 26. maja w poznańskim klubie Eskulap miał miejsce pierwszy z siedmiu koncertów artystki w Polsce.

Od początku swojej muzycznej kariery Selah gościła w naszym kraju wielokrotnie. Ciągle jednak mało jej kontaktu z polską publicznością, o czym najlepiej chyba świadczy fakt, że Belgijka postanowiła wystąpić u nas aż siedmiokrotnie. Na jej kolejne koncerty została już niewielka liczba biletów, dlatego radzę śpieszyć się z zakupem. Po opublikowaniu tej relacji nie powinien zachować się ani jeden.

Ciężko zliczyć mi liczbę wszystkich polskich występów Sue. Łatwiej natomiast przypomnieć sobie, na ilu miałam okazję być – brzydka, owalna cyfra ZERO. Dlatego też nie mogłam nie pojawić się na poznańskim. Tym bardziej, że trzymam kciuki za Selah od chwili, kiedy jej debiutancka, imienna płyta pojawiła się na półkach płytowych sklepów. W Belgijce, mogącej pochwalić się zachrypniętym, unikalnym głosem, odnajdywałam cechy cenionych przez siebie artystek (m.in. Erykah Badu, Duffy). Wydana w marcu płyta “Reason” spodobała mi się mniej, jednak sądzę, że po koncercie spojrzę na nią przychylniejszym okiem.

Zaskoczył support. Myślałam, że przed artystką czeka nas występ jakiegoś znanego nazwiska. Prawda okazała się być zupełnie inna, bo przed Selah usłyszeć (i zobaczyć) mogliśmy młodą polską wokalistkę Dominikę Groberską, przedstawiającą się wyłącznie swoim nazwiskiem. Przez pół godziny, przygrywając sobie na gitarze, prezentowała nam swoje autorskie kompozycje. Przyznam szczerze, że dziś żadnej z nich już nie pamiętam, choć nie mogę powiedzieć, że były złe czy słabe. Może tylko trochę nijakie, ale za to przyjemne i lekkie. W stronę takiego akustycznego popu mogłyby podążać piosenki Taylor Swift, gdyby nie zajęli się nimi topowi producenci.

Punktualnie o 21 na scenie pojawiła się Selah Sue. Artystka ubrana niemalże “na galowo” wyglądała, jakby w ostatniej chwili zrezygnowała z pójścia na maturę. Przywitała się z publicznością słowami “dobry wieczór” (naprawdę powiedziała to po polsku!) i wyznała, że nie mogła doczekać się powrotu do Polski. Nic więc dziwnego, że koncert rozpoczęła od nostalgicznej piosenki “Always Home”. Nastrojowo zrobiło się także podczas kolejnego utworu – “Mommy”. Kompozycja ta 26. maja zabrzmiała szczególnie, a sama Selah ze sceny przypomniała nam, że tego dnia obchodzimy w Polsce Dzień Matki. A jak “Mommy” to i… “Daddy”. Tym kawałkiem artystka zburzyła mur, jaki jeszcze chwilę temu oddzielał ją od słuchaczy. Było energicznie, lekko elektronicznie i tanecznie. Odpocząć nie dane nam było także przy kolejnych dwóch piosenkach – “Reason” oraz “Black Part Love”. Ten drugi utwór Selah połączyła z “Lost Ones” niezapomnianej Lauryn Hill. Wykonanie tej niełatwej kompozycji powaliło mnie na kolana. Jakże Sue potrafi rymować! W hip hopowym klimacie odnajduje się lepiej niż pewna blondwłosa raperka, o której rok temu było głośno. Po tym genialnym, ale i dla Selah nieco męczącym secie, artystka na chwilę zeszła ze sceny, by…

… triumfalnie na nią powrócić przy dźwiękach piosenki, którą znał każdy w klubie. Świetnie zaśpiewana, idealnie zagrana, doskonale oprawiona w światła kompozycja “This World” posłużyła później wokalistce na krótkie wprowadzenie nas do swojego świata – Selah przedstawiła nam bowiem muzyków, którzy towarzyszą jej w trasie.

W dalszej części swojego poznańskiego koncertu Sue przypomniała nam kilka utworów ze swojej debiutanckiej płyty. Pomogliśmy odśpiewać jej takie kawałki jak “Fyah Fyah”, “Crazy Vibes” czy “Crazy Sufferin’ Style”. Znakomicie bawiliśmy się na mocnym, wyrazistym “Peace of Mind”. Warto było przekonać się, jak na żywo sprawdzają się piosenki z albumu “Reason”. Na uwagę zasługiwało “Together” (ponownie Selah zabawiła się w raperkę, brawurowo wykonując fragment Childisha Gambino) oraz “Alone”. W pamięci zostaje także “I Won’t Go for More”, z chórkiem tworzonym przez… zgromadzoną publiczność. Wspaniale wypadła ballada “Alive”. Wersja studyjna mnie nie przekonuje, ale koncertowe, monumentalne ujęcie piosenki zachwyca. Na pożegnanie z polską publiką Selah wybrała kołyszące “Raggamuffin”. Po wybrzmieniu ostatnich taktów utworu wszyscy chyba poczuli ukłucie żalu, że czas zbierać się do domu.

Ale… nie tak od razu! Przy stoisku z płytami (popyt był ogromny) czekały plakaty informujące o jednym z polskich koncertów Selah Sue. Aby taki poster otrzymać, wystarczyło wypełnić krótką ankietę. Zrobiłam to oczywiście szybko, bo lubię gromadzić koncertowe pamiątki. A jeszcze bardziej lubię mieć szansę na zdobycie autografu ulubionych artystów. Selah na szczęście nie zniknęła w garderobie i chętnie wyszła do ludzi. Podobało mi się to, jak rozwiązana została sprawa podpisywania płyt. Każdy ustawił się w kolejce i pojedynczo podchodził do wokalistki. Szło to bardzo sprawnie i pochwalić się już mogę autografem, jaki Belgijka złożyła na egzemplarzu “Selah Sue”.

Na sam koniec wspomnę o kilku rzeczach, które sprawiły, że ten majowy wieczór był tak niezwykły i niezapomniany. Przede wszystkim brawami chciałabym nagrodzić gitarzystę wokalistki, który “po godzinach” bawi się w DJ’a. Jego muzyka umilała nam oczekiwanie na Selah. Dopisała także publiczność, która żywo reagowała na każdy kolejny utwór (chociaż i tak najwięcej szumu wywołało “This World”). Atmosfera podczas koncertu była rewelacyjna. Krótko mówiąc – zabawa na całego. Intryguje mnie sama Sue, która podczas występu pokazuje nam fragment swoich aktorskich umiejętności. Na jej twarzy maluje się cała gama emocji, które zmieniają się jak w kalejdoskopie. Podziwiam wokalistkę nie tylko za niewątpliwy muzyczny talent, ale i… wytrzymanie całego koncertu na wysokich obcasach. Szacun.

SETLISTA

Always Home
Mommy
Daddy
Reason
Black Part Love/Lost Ones
This World
Falling Out
Fyah Fyah
Time
I Won’t Go for More
Alone
Crazy Vibes
Peace of Mind
Together
Crazy Sufferin’ Style
Alive
Raggamuffin

 

12 Replies to “Relacja z koncertu Selah Sue”

  1. Oooo. Ja wybieram się w sobotę do Krakowa 🙂 I to będzie mój drugi raz z Selah 😉 Było dobrze, ale mam nadzieję, że teraz będzie jeszcze lepiej, bo utwory b-side’owe zastąpi albumowymi 🙂

  2. Zazdroszczę tego koncertu! Selah była również w Łodzi. Dwa miesiące biłam się z myślami, czy pójść. I kiedy już właściwie byłam zdecydowana, kwestie finansowe dobiły targu za mnie. No i nici z planów, ale mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę miała okazję doświadczyć tego magicznego przedstawienia. 🙂

Odpowiedz na „~SylwiaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *