Kiedyś często nagrywała płyty ze swoją kapelą No Doubt, a także chętnie dzieliła się z nami solowymi utworami. Dziś Gwen Stefani bardziej znana jest jako jurorka talent show “The Voice”, projektantka mody i kobieta, która przez swój młody wygląd podejrzewana jest o przywłaszczenie sobie kamienia filozoficznego. Barwna wokalistka wraca jednak na scenę niemalże dziesięć lat po tym, jak ukazała się jej ostatnia płyta “The Sweet Escape”. Z tarczą czy na tarczy?
Będąc w No Doubt Stefani udało się nagrać kilka piosenek, które przeszły już do historii muzyki popularnej. Dość wymienić tu tylko “Don’t Speak” i “Just a Girl”. Twórczość zespołu była lekką, ale charakterną mieszanką ska, rocka i dancehallu. Solowe albumy Gwen skręcały w stronę popu, co wcale nie jest zarzutem. Pop “made by Stefani” objawiał swoją eksperymentalną naturę, dobrze dogadując się m.in. z elektroniką, hip hopem, r&b czy new wave. Szczególnie nieźle wypadało wydawnictwo “Love. Angel. Music. Baby.” z 2004 roku, które mimo upływu lat nie straciło nic ze swojej świeżości i wciąż przyciąga moją uwagę utworami “Harajuku Girls” i “Rich Girl”.
Na noszące długi i skomplikowany tytuł wydawnictwo “This Is What the Truth Feels Like” Gwen Stefani przelała swoje przemyślenia z ostatnich miesięcy. Był to dla wokalistki słodko-gorzki czas. Po kilkunastu latach rozstała się z mężem, wiążąc się chwilę później z kolegą z planu “The Voice” Blakiem Sheltonem. Dużo na albumie pozytywnej energii i skocznych piosenek, które każą mi myśleć, że przy muzyce Gwen nie da się smucić. Stefani na szczęście nie udaje, że chodzi jej o coś więcej, jak o dobrą zabawę.
Album rozpoczyna się nagraniem “Misery”, w którym na filmowe, intrygujące tło nałożono nowoczesny, popowy podkład. Piosenka nie definiuje albumu “This Is What the Truth Feels Like”, ale pokazuje, że Gwen przeze te wszystkie lata trzymała rękę na pulsie. “Misery” jest kompozycją, którą postawiłabym w środku, gdybym miała tworzyć zestawienie najlepszych premierowych utworów Stefani. Co więc należy do mojej czołówki? Do gustu przypadło mi flirtujące z r&b “You’re My Favorite” oraz piosenka o niewątpliwym tanecznym błysku – “Send Me a Picture”. Świetnie słucha się reggae-popowego “Where Would I Be?”, którego cheerleaderkowy bridge przypomina czasy “Hollaback Girl”, oraz odważnego “Naughty”, w którym popowe brzmienie zastąpione zostało elektroniką i hip hopem. Warto poświęcić chwilę na przesłuchanie utrzymanego w średnim tempie “Me Without You”, które pewnie ginęłoby w tłumie innych podobnych piosenek, gdyby nie wyborny chórek towarzyszący artystce i z pozoru niepasująca do reszty smyczkowa końcówka. Jednak nawet wymienione przed chwilą kompozycje zostają w tyle, gdy “na scenę” wkracza “Red Flag”. Początkowy nastrój jak z pogrzebu zastąpiony zostaje klimatem, w którym wokalistkę lubię najbardziej. Stefani ponownie dobrze bawi się na tle mocnego, zadziornego, młodzieżowego podkładu, tylko potwierdzając, że starość jej nie dotyczy.
Żeby jednak nie było tak różowo, na “This Is What the Truth Feels Like” trafiło kilka utworów, którym nie udało się mnie zachwycić czy zainteresować. Paradoksalnie najsłabiej błyszczą single. Dance-popowe “Make Me Like You” zadziwia swą nijakością. Synthpopowa ballada “Used to Love You” (traktująca o rozstaniu) jest przyciężkim, momentami za bardzo przerysowanym nagraniem. Nie porywa mnie popowo-elektroniczna, utrzymana w wolnym tempie kompozycja “Truth” oraz podszyte tanecznym bitem “Rare”. Łączące hip hop i r&b “Asking 4 It” mogłoby trafić do grona najbardziej udanych piosenek na płycie, gdyby Gwen wymieniła towarzyszącego jej Fetty Wapa na rapera o mniej płaczliwym głosie.
Do trzeciej solowej płyty Stefani podchodziłam bez żadnych oczekiwań. Pomyślałam – posłucham z ciekawości. Świetnie jest się czasem tak miło zaskoczyć. Gwen ponownie udowodniła, że jest w stanie robić muzykę, której chce się słuchać. Na “This Is What the Truth Feels Like” pop jest podstawą do eksperymentów. Może mniej odważnych aniżeli na “L.A.M.B.”, ale wciąż potrafiących postawić Amerykankę w gronie najciekawszych kobiecych postaci na światowej scenie.
Uwielbiam Gwen a ten album jest świetny. Jeden z moich ulubionych 😀
http://ariana–online.blog.pl/
Lubię czasem usłyszeć głos Gwen. 😉
Dla mnie najlepsze jest Obsessed, Loveable, Rare i Misery <3! Ogólnie wolę dawną Gwen, wolę w sumie No Doubt, ale płyta dla mnie naprawdę fajna i pozytywna.
świetna płyta 🙂
NN
Gwen ma problemy rodzinne i się rozwodzi. Mimo to dała rady nagrać cudną płytę. Jak by ją nie uwielbiać. Na http://jlo-poland.blogspot.com/ NN
Może sięgnę w najbliższym czasie po nową płytę Gwen. Chociaż i tak zawsze największą słabość będę mieć do jej nagrań z No Doubt 🙂
Pozdrawiam!
Może posłucham.
Zapraszam na nową recenzję na NAMUZOWANI.blog.onet.pl
Muszę przyznać, że jestem wielką fanką Gwen i musiałam naprawdę długo czekać na jej kolejną płytę. Słuchałam jej piosenek jak miałam 10-12 lat, gdy tato puścił mi je pierwszy raz, dziś mam 17 i chętnie do nich wracam. Zapraszam serdecznie http://barsmelody-polska.blogspot.com/ . Pozdrawiam! 🙂
Ja mam ogromna slabosc do Gwen, i chyba kazda jej plyta by mi sie podobala, tym bardziej sie ciesze ze ocenilas ja bardzo pozytywnie, bo nie ukrywam cenie sobie twoje recenzje.
ps. chcialem cie poinformowac o zmianie adresu na moim forum na : https://rockmania.fora.pl/
Mam zamiar ten album przesłuchać i też napisać recenzję. Na razie single nie przypadły mi do gustu. Zobaczymy jak będzie z resztą.