Zmiana koloru włosów, ograniczenie liczby współpracowników i zrzucenie odpowiedzialności za produkcję na Damiana LeGassicka, który na poprzednim albumie chwytał za instrumenty. Brytyjska wokalistka Sophie Ellis-Bextor przystąpiła do nagrywania swojej drugiej studyjnej płyty po znacznych modyfikacjach. Minęły dwa lata od premiery “Read My Lips”. Takie przeboje jak “Murder on the Dance Floor” czy “Take Me Home” nieco się balangowiczom przejadły, więc trzeba było zaspokoić ich imprezowy głód czymś nowym, czymś równie tanecznym. Czy Sophie podołała temu zadaniu?
Album otwiera “Making Music”. Nie pomaga niezła taneczno-elektroniczna melodia (wzbogacona w dalszej części gitarową solówką), kiedy wokalistka śpiewa bez przekonania. Przyjemniej słucha się “Mixed Up World”; wycofanego, spokojniejszego “Nowhere Without You” oraz cechującego się wpadającym w ucho refrenem “Love It Is Love”. Do najlepszych nagrań należy “You Get Yours” – mroczniejsza, zahaczająca o alternatywny rock produkcja, która pozwoliła mi uwierzyć, że muzyczna kariera Ellis-Bextor faktycznie zaczęła się od występów w indie rockowej kapeli. Piosenka spodobać się powinna fanom “Impossible Princess” Kylie Minogue. Warto także sięgnąć po wciąż świeżą porcję drum and bass w postaci “I Won’t Dance With You”; elegancką, zaaranżowaną m.in. na smyczki balladę “I Am Not Good at Not Getting What I Want” oraz zamykającą album perełkę “Hello Hello”. Gdyby cała płyta była w takim stylu! Gęsta atmosfera, obłędne, filmowe skrzypce, klimat jak z nagrań Portishead – mam wrażenie, że Sophie wspięła się właśnie na szczyt swoich możliwości. Lepiej późno niż wcale, choć po drodze wpadła w kilka dołków, zostawiając po sobie nudne, nieciekawe numery postaci chociażby “Party in My Head”, “Another Day” i “I Won’t Change You”.
Borykająca się z sercowymi problemami artystka nagrała porcję piosenek o odchodzeniu, zrywaniu, rozstawianiu się i każdym pasującym tu synonimie. Mniej jest więc na jej drugiej płycie uśmiechu i beztroski. Wciąż dominują taneczne kompozycje, ale brak im iskry, ognia. I właśnie to sprawia, że słuchanie drugiego albumu Brytyjki tak mnie męczy. Jeśli uparliście się na słuchanie starszych płyt Sophie, niech w wasze ręce jak najszybciej wpadnie debiut.
Powiem szczerze, że nie przepadam za tą wokalistką.
Zapraszam na http://scarlett95songs.blogspot.com/
Tego albumu nie znam, ale kilka jej utworów kojarzę. Zawsze byłam do jej muzyki pozytywnie nastawiona.
Nowa recenzja: Nirvana ,,Nevermind” Zapraszam, http://www.Music-Rocket.blogspot.com
Gdzieś tam ją miałam na swojej liście planowanych płyt, ale mnie do niej nie ciągnie. W ogóle nie ciągnie mnie do muzyki Sophie. Wydaje mi się mało ciekawa i zachęcająca.