#984 Sex & Violets “Leathermind” (EP) (2019)

Gdyby czyjąś twórczość oceniać przez pryzmat lajków na Facebooku, duet Sex & Violets raczej powinien myśleć o zakończeniu kariery. Kariery, która na dobre nawet się nie rozkręciła. Dobili zaledwie do setki fanów. Po niedługim reaserchu muszę jednak stwierdzić, że to niezły wynik. O zespole próżno szukać informacji na branżowych portalach. A może nawet nie warto?

Sex & Violets jest efektem spotkania powoli zdobywającej popularność wokalistki Chløë Black i producenta Roba Kleinera. Jakiś czas temu zrobiłam podejście do jej muzyki, ale nie znalazłam w niej nic, co na dłuższą chwilę by mnie przy niej zatrzymało. Także Kleiner nie pracował przy albumach, które ponownie chciałabym mieć w słuchawkach. Maczał bowiem swoje palce w takich dziełach jak “Britney Jean” Britney Spears, “Deja Vu” Giorgio Morodera czy “Nothing But the Beat” Davida Guetty. Co wyszło z tej mieszanki?

Epkę “Leathermind” otwiera kompozycja “California Native”. Rozpoczyna się krótkim instrumentalnym, ale charakterystycznym wstępem, który brzmi jak zapożyczony z piosenki, której spędza mi sen z powiek w ostatnich dniach. Za nic nie mogę sobie przypomnieć jej tytułu (help!). Cały utwór oparty jest na niespiesznej, alt popowej melodii i łagodnych wokalach Black. Niby nic wielkiego, ale słucha się przyjemnie. Nawet jeśli całość mogłaby być o minutę krótsza. Kolejny kawałek, “VHS”, do gustu przypadł mi ze względu na refren – bardziej elektroniczny, o gęstej atmosferze. Ładnie wypada też skręcające w stronę dream popu zakończenie. Słabiej odbieram zwyczajnie nudne “Gameboy”, w którym najlepszymi momentami są te, w których do głosu dochodzą smyczki. Nadają tej piosence podnioślejszego wyrazu. Ostatni z utworów, klimatyczny “Jawbreaker”, uwagę zwraca swoim refrenem, w którym wokale Chløë nabierają lekkiego rapowego charakteru.

Ciężko stwierdzić, czy Sex & Violets doczeka się kontynuacji, czy jest tylko jednorazowym spotkaniem Black z Kleinerem. Chociaż podoba mi się ten ich atmospheric pop, całości brakuje oryginalności i czegoś, co zapamiętałabym na dłuższą chwilę. Poza tym, co chyba najbardziej przeszkadza w odpowiednim odbiorze “Leathermind”, całość aż za bardzo kojarzyć się może z Laną Del Rey i jej muzycznymi zapędami – miksowaniem retro ze współczesnymi bitami; kobiecymi, smutnymi wokalami; stawianiem na filmowy klimat. Więc jeśli nie podoba wam się kierunek, w który obecnie podąża Del Rey, muzyka Sex & Violets może być niezłym substytutem.

Warto: VHS

One Reply to “#984 Sex & Violets “Leathermind” (EP) (2019)”

  1. Podoba mi się nawet. Spójna w sumie.

    PS. Teraz będę myślała co ci się kojarzy z California Native xdd cały dzień będę myśleć xd

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *