#1030 Alexandra Savior “The Archer” (2020)

Zbierała komplementy od Courtney Love. Linda Perry porównywała jej potencjał do Fiony Apple. W wieku osiemnastu lat podpisała kontrakt z Columbia Records. A na jej debiutanckim albumie za część instrumentów odpowiada sam Alex Turner z Arctic Monkeys. Alexandra Savior, dwudziestoczteroletnia Amerykanka, miała świetny start i spore wsparcie ze strony uznanych muzyków. Dziś, wydając album “The Archer”, próbuje udowodnić, że nie zawodzi ich zaufania.

Dawno na żadnej płycie nie trafiłam na tak poruszające i smutne rozpoczęcie. Savior serwuje nam zaaranżowaną na pianino balladę “Soft Currents”, w której śpiewa o ostatnich trudniejszych miesiącach swojego życia. Opener ładny, choć zmyłkowy – na “The Archer” więcej jest żywiołowych nagrań aniżeli minorowych ballad. Tymczasem jednak druga kompozycja, jaką jest “Saving Grace”, oszczędnie dawkuje nam metaliczne, indie rockowe brzmienia, uwodząc powolnymi, wysokimi wokalizami Alexandry. Niespiesznie przepływa także “Crying All the Time”, jeden z moich albumowych faworytów. Tym razem Savior przenosi nas do lat 60, tworząc coś na kształt popowo-westernowej produkcji z rewelacyjnymi chórkami.

Do grona moich ulubieńców zaliczają się również takie nagrania jak “Send Her Back”, “The Phantom” i “The Archer”. Pierwsza z piosenek przypadła mi do gustu ze względu na swój vintage’owy charakter i bogate, choć nieprzytłaczające instrumentarium. Moim pewniakiem w tym nagraniu są dęciaki. W tajemniczym “The Phantom” to wokale Savior decydują o niezwykłości kompozycji. Piosenka zdaje się łączyć dwie osobowości Amerykanki. Z jednej strony jest dziewczęca i krucha. Z drugiej bardziej zadziorna i szorstka. A to wszystko w tym samym czasie. Tytułowy kawałek uderza w prostsze, niemalże folkowe brzmienia, pozostawiając słuchacza w połowie ubiegłego stulecia.

Co jeszcze przygotowała Alexandra? Mamy tu rytmiczne, indie rockowe “Howl”, które spodobać się powinno fanom Arctic Monkeys. Laną Del Rey zaś zajeżdżają gitarowo-smyczkowe “Bad Disease” oraz wzbogacone orkiestrą “But You”. Obie kompozycje celują w retro-melancholijne klimaty i wyśpiewywane są przez artystkę znużonym głosem. Jest także sympatyczne “Can’t Help Myself”, odznaczające się jaśniejszą produkcją i klawiszami.

Muzykę, jaką w nasze ręce oddaje Alexandra Savior, ciężko uznać za szczególnie odkrywczą i wyprzedzającą swoje czasy. Sama Amerykanka nie ma zresztą ochoty na kombinowanie i wymyślanie koła na nowo. W jej przypadku świetnie sprawdza się bycie wierną oldskulowym brzmieniom, które składają się na nostalgiczny pop, do którego prędzej podumamy aniżeli się pobujamy. Ciekawi mnie, jak długo w przypadku Savior takie rozwiązanie będzie się sprawdzać, ale, co powtórzę za Courtney Love, jeśli artystka dalej będzie się tak ładnie rozwijać, będziemy mogli mówić o ważnym nazwisku na muzycznej scenie.

Warto: Crying All the Time & Send Her Back

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *