#1204 Biig Piig “The Sky Is Bleeding” (EP) (2021)

Irlandzka wokalistka Jess Smyth zdecydowała się w zeszłym roku znacznie zmienić swoje życie. To nie była tylko wizerunkowa metamorfoza (artystkę w krótszych, blond włosach podziwiać możemy w jej ostatnich muzycznych projektach), ale i przeprowadzka z deszczowego Londynu do słonecznej Kalifornii. Tam zaczęła pracować nad nową epką, na której stara się wymyślić siebie od nowa.

Biig Piig, bo pod takim osobliwym pseudonimem znana jest Jess, aktywna jest już od dobrych czterech lat, lecz zamiast nad debiutanckim albumem, skupiać się woli na razie na krótszych formach. Tegoroczne “The Sky Is Bleeding” jest jej czwartą epką (i pierwszą od “No Place for Patience, Vol. 3” z 2019 roku), lecz po drodze była cała masa singli, które wskazywały, że Smyth ciągle poszukuje i sprawdza, w czym jest jej najbardziej do twarzy. Stąd więc obecność w jej nowszej dyskografii alternatywnego latino (“Cuenta Lo”), indie popu (“Switch”) czy hip hopu (“Grown”).

Biig Piig na “The Sky Is Bleeding” postanowiła nas zaskoczyć. Piosenka “Remedy”, która otwiera mini album, przypomina o wczesnych dokonaniach indie-elektronicznego zespołu The xx. z nagrania bije ogromny spokój, a przyjemny nastrój budują rozmyte, rozmarzone wokale artystki. Kolejna propozycja, “Tarzan”, zdaje się być jazzem odbitym w krzywym zwierciadle. Świetnie wypadają lekko nerwowe (ta perkusja!) “Baby Zombies” oraz ostrzejsze, tajemnicze “Lavender”. W obu tych kompozycjach przytłumione wokale Jess tylko podkreślają ich intymny klimat. Dwie ostatnie propozycje irlandzkiej wokalistki spodobać się powinny osobom zainteresowanym gitarowymi dźwiękami. Od “Drugs” ciekawiej jednak wypada żywiołowe (jak na standardy Smyth) “American Beauty”, w którym przemycono nieco inspiracji najtisowym garażowym rockiem.

Na epce Biig Piig “The Sky Is Bleeding” po raz pierwszy królują brzmienia, w których więcej żywych instrumentów aniżeli komputerowych efektów. Produkcje sprawiają wrażenie mniej domowych, a bardziej wychuchanych i dopieszczonych. Jess Smyth zdaje się być tym razem bardziej zainteresowana klimatami indie, odchodząc od r&b czy hop hopu. Zmienił się także wydźwięk jej kompozycji. Więcej w nich pikanterii, a sama Biig Piig emanuje większą niż wcześniej pewnością siebie. Zaczęły mnie tylko uwierać jej wokale, które często ocierają się o ciężki do zrozumienia szept. Ładna epka, choć chętniej wracać będę do jej starszych nagrań.

Warto: Baby Zombies & Lavender

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *