RANKING: 20 najlepszych piosenek Beyoncé (cz. II)

Druga część zestawienia moich ulubionych piosenek z repertuaru Beyoncé nie przynosi już utworów z albumu “4”, ale mocną reprezentację z “Lemonade”. Przy okazji przypominam dwie często ignorowane kompozycje z “Dangerously in Love” oraz zdradzam, jaki jej utwór z Jay’em Z podoba mi się najbardziej.

10. SANDCASTLES (2016)

“Lemonade”, ostatnia jak na razie płyta Beyoncé, zapamiętana została ze względu na takie utwory jak “Formation” czy “Hold Up”, lecz moi faworyci z tego wydawnictwa nie pokrywają się z fan’s favourites. Mało mówiło się o zmiękczającej serca balladzie “Sandcastles”, która jest jedną z najskromniejszych, najprostszych piosenek w karierze Amerykanki. Zagrana na pianinie melodia sprawia, że utwór już staje się odporny na wszelkie trendy, a soulowo-gospelowe wykonanie poraża autentycznością i najzwyczajniej na świecie wzrusza.

9. YES (2003)

Wysoka pozycja “Yes” w moim zestawieniu ulubionych kompozycji z repertuaru Beyoncé jest zasługą nie tyle rhythm’and’bluesowo-soulowej melodii wzbogacanej uderzeniami w klawisze pianina czy wyluzowanym, opanowanym wokalom artystki, co ciekawej narracji sprawiającej, że utwór wydany niemalże dwie dekady temu wciąż świetnie się broni i nie traci na aktualności. Wokalistka wciela się bowiem w rolę kobiety, która zawarła znajomość z pewnym mężczyzną i ma nadzieję, że przerodzi się ona w związek. On tymczasem w głowie ma jedynie seks. Lata mijają, a faceci się nie zmieniają.

8. BEAUTIFUL LIAR (2006)

Jakby tak spojrzeć na dyskografię Knowles, nie znajdziemy w niej zbyt wielu kolaboracji z kobietami. Widocznie artystka już się z dziewczynami naśpiewała (lata w Destiny’s Child pewnie zrobiły swoje), ale”Beautiful Liar” pokazuje, że gdy Beyoncé zmniejszy nieco swoje ego i zostawi drugiej artystce przestrzeń, może z tego wyjść coś wielkiego. Duet z Shakirą jest jedną z moich ulubionych kobiecych współprac. Chociaż żadna z pań się nie ugięła i nie porzuciła własnego stylu (latino-arabski vibe Shakiry kontra r&b/hip hop od Beyoncé), nie mamy wrażenia, że walczą o uwagę. Zresztą jak w tekście piosenki – zamiast konkurować, wolą grać do jednej bramki.

7. DADDY’S LESSON (2016)

Album “Lemonade” obfitował w dźwiękowe niespodzianki i odkrywanie przez Knowles nieznanych muzycznych lądów. Jedną z nich niewątpliwie jest “Daddy’s Lesson”. Można zaryzykować stwierdzenie, iż bez tej kompozycji nie byłoby “Old Town Road” Lil Nas X, gdyż czarni wykonawcy dotąd nie wykazywali większego zainteresowania country. W swoim wpadającym w ucho, całkiem lekkim kawałku, którego tematyka kręci się wokół ojca wokalistki i tego, jaki wpływ miał na jej życie, Beyoncé udowadnia, że zaśpiewać potrafi absolutnie wszystko.

6. DEJA VU (2006)

Wiele wokalistka miała już duetów z Jay’em Z, ale żaden z nich nawet na milimetr nie zbliża się do “Deja Vu”. Kompozycja wpadła mi w ucho zaraz po swojej premierze i dotąd nie odpuściła, co najlepiej świadczy o tym, jak mocno mną wówczas wstrząsnęła i na chwilę zachwiała moim małym światkiem. Żywiołowe nagranie z funkująco-hip hopowej aranżacji zwraca uwagę instrumentarium, do stworzenia którego nie wykorzystano studyjnych zabawek, ale żywe instrumenty (m.in. róg). Cudownie wypada także sama Beyoncé, która w swoje wykonanie włożyła sporo emocji i lekkiego nawet poirytowania (wykrzyczana końcówka!).

5. SUPERPOWER (2013)

Istna śmietanka towarzyska spotkała się, by wspólnymi siłami stworzyć utwór “Superpower”. Za produkcję nagrania odpowiadają bowiem Pharrell Williams i Boots, a tekst powstał we współpracy z Frankiem Oceanem, który dodatkowo udzielił się wokalnie w utworze. Romantyczne nagranie gloryfikujące prawdziwe, mocne uczucie do drugiej połówki jest kompozycją niezwykle urokliwą, a zarazem tajemniczą. Minimalistyczne rhythm’and’bluesowe rytmy przecinają się tu z doo wop, a słodycz warstwy lirycznej łączy się z przyjemnymi, choć niebanalnymi wokalami.

4. IF I WERE A BOY (2008)

I swear I’d be a better man śpiewa Amerykanka w singlu “If I Were a Boy” promującym album “I Am… Sasha Fierce” zastanawiając się, jakim byłaby mężczyzną, gdyby w magiczny sposób zamieniła się miejscami ze swoim byłym ukochanym. Krótko mówiąc – na pewno lepszym partnerem dla swojej kobiety. Swoje rozważania zamknęła w popowo-soulowej, podniosłej produkcji wzbogacanej elementami soft rocka. I byłoby naprawdę perfekcyjnie, gdyby nie mały zgrzyt. Kompozycja trafiła do Beyoncé bez wiedzy jej autorki, niejakiej BC Jean, której marzyła się muzyczna kariera. “If I Were a Boy” zostało odrzucone przez jej wytwórnię, a tymczasem Knowles zrobiła z niego wielki przebój.

3. SPEECHLESS (2003)

Umówmy się – po takich hitach jak”Naughty Girl”, “Baby Boy” czy “Crazy in Love” wielu słuchaczom zdarzało się porzucać przygodę z albumem “Dangerously in Love”. Sama byłam jedną z osób, które zastanawiały się, kto wpadł na tak szalony pomysł przeciągnięcia piosenki pokroju “Speechless” to sześciu minut. Dziś kompozycja tak, jak i wiele innych, niesinglowych numerów z tej płyty, zwyczajnie mnie intryguje. Słowo zachwycać pozostawiam dodatkowo jedynie dla niej. Pościelowy kawałek o bardzo zmysłowej naturze nie wypada ani tanio, ani wulgarnie. Świetnym pomysłem było spowolnienie jego brzmienia i dodanie sporych gitarowych partii. Aż zaniemówiłam.

2. DON’T HURT YOURSELF (2016)

Kiedy pierwszy raz zobaczyłam tracklistę płyty “Lemonade”, myślałam, że to jakiś żart. Spóźnione prima aprilis. A jednak! Artystce udało się zwerbować do pomocy samego Jacka White’a, który kilka lat wcześniej ujawnił zupełnie odjechane, nieznane oblicze Alicii Keys (“Another Way to Die”). Efektem tego spotkania jest “Don’t Hurt Yourself”. Beyoncé porzuciła bezpieczne r&b i zagłębiła się w hałaśliwe, blues rockowe klimaty, które stanowią idealne dźwiękowe tło do wyrzucenia z siebie wszelkiej złości, pretensji i żali. Dodając do tego wyznania w stylu Who the fuck do you think I is? You ain’t married to no average bitch, boy możemy tylko domyślać się, jak gorąco musiało zrobić się po premierze tego numeru Jay’owi Z.

1. HAUNTED (2013)

Gdyby “Justify My Love” Madonny powstało w drugiej dekadzie XXI wieku, brzmiałoby jak “Haunted”. Pełna aluzji i napięcia kompozycja wyprodukowana została przez wspomnianego już artystę ukrywającego się pod pseudonimem Boots, dla którego współpraca z wokalistką była tak naprawdę pierwszym poważniejszym krokiem w karierze. “Haunted” powstało z dwóch utworów – dubowo-ambientowo-rapowego “Ghost” oraz bardziej rhythm’and’bluesowego “Haunted” o elektronicznym wydźwięku i niemalże trance’owym klimacie, w którym łatwo się zatracić. Całość świetnie się zespoliła i udowodniła, że takie eksperymenty mogą się udać.

5 Replies to “RANKING: 20 najlepszych piosenek Beyoncé (cz. II)”

  1. Mój TOP 3?

    3. Naughty Girl (z sentymentu do tamtych brzmień)
    2. Don’t Hurt Yourself (za zaskakujący całokształt)
    1. Work It Out (za genialne nawiązania do Tiny Turner)

    🙂

Odpowiedz na „Zuzanna JanickaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *