RECENZJA: Måneskin “RUSH!” (2023) (#1364)

Na palcach jednej ręki wymienić można wykonawców, którzy zwycięstwo w konkursie piosenki Eurowizji przekuli w międzynarodowy sukces. Przed niemalże dwoma laty nie tylko Europa, ale i cały świat oszaleli na punkcie włoskiej kapeli Måneskin. Dowodzony przez Damiano Davida zespół nie spieszył się z wydaniem nowej płyty. Ta ukazała się na początku roku i już podzieliła słuchaczy.

Chociaż popularność Måneskin wybuchła po Eurowizji i zaprezentowanej podczas konkursu piosenki “Zitti e buoni”, w rodzimej Italii grupa znana była znacznie wcześniej. Pomógł w tym talent show “X Factor”. Niedługo później ukazał się debiutancki album “Il ballo della vita” i przełomowy “Teatro d’ira: Vol. I”, z którego pochodzi nie tylko eurowizyjny przebój, ale i jeszcze goręcej przyjęty numer “I Wanna Be Your Slave”. Tegoroczne dzieło “RUSH!” jest więc trzecim krążkiem kapeli, lecz pierwszym o znaczeniu międzynarodowym.

Aż siedemnaście kompozycji weszło w skład albumu, lecz jego długość nie szokuje. Z Måneskin nie spędzamy bowiem nawet pełnej godziny. Niezbyt usatysfakcjonowane mogą być osoby, które liczyły, że zespół równie chętnie co w przeszłości sięgać będzie po włoski. Na “RUSH!” jedynie trzy piosenki napisane zostały w tym języku. Z tej małej grupki najbardziej podoba mi się agresywne “La fine”, choć po piętach depcze mu soft rockowe, eleganckie “Il dono della vita”. Włoskie trio dopełnia żwawe “Mark Chapman”.

Chciałabym móc powiedzieć, że anglojęzyczna część płyty to zestaw zaskakujących na każdym kroku utworów. Tak niestety nie jest, lecz z łatwością wyłuskałam dla siebie kilka kompozycji, do których chętniej wracam. Jedną z nich jest power ballada “The Loneliest” o potężnym emocjonalnym ładunku, którą uznaję za swoją ulubioną piosenkę nie tylko z “RUSH!”, ale i całej dyskografii Måneskin. Pięknie wybrzmiewa i akustyczne, urokliwe “If Not For You”. Sporo frajdy przynosi mi słuchanie rytmicznego “Own My Mind” (te hooki!); niechlujnego “BLA BLA BLA” oraz punkowego, krzykliwego “Kool Kids” – nie zdziwiłabym się, gdyby ostatni z kawałków podebrany został z szuflady Idles. Wrażenie robią także takie numery jak pełne napięcia “Gasoline”; energiczne “Gossip” czy ironiczne “Mammamia”. Reszta numerów to piosenki, które szybko przelatują nie zatrzymując na sobie mojej uwagi.

Do lektury płyty “RUSH!” zespołu Måneskin usiadłam bez większych oczekiwań, pytań czy nadziei. Potrafię jednak wyobrazić sobie reakcje fanów, którzy po stronie kapeli stoją od lat. W porównaniu do starszych albumów tegoroczny jest bardzo przystępny, nieskomplikowany i radiowy. Jest bez wątpienia przeładowany nagraniami, choć wiele z nich zlewa się w jeden długi kawałek. Nie zmienia to jednak faktu, że w Måneskin wciąż podoba mi się ich młodzieńcza energia i bezkompromisowość. A także teksty, którym bliżej do prostactwa (“BLA BLA BLA” króluje w tej kategorii) aniżeli poetyckości, lecz które świetnie scalają się z brudnym, kontrowersyjnym wizerunkiem Włochów.

Warto: The Loneliest & La fine

2 Replies to “RECENZJA: Måneskin “RUSH!” (2023) (#1364)”

  1. Nie nazwałabym się wielką fanką Måneskin i albumu jeszcze nie przesłuchałam, chociaż mam w planach. Byłam ciekawa w jaką stronę pójdzie zespół po wygraniu Eurowizji, ale jak się okazuje nie do końca w dobrą.
    U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam. 🙂

  2. W ich wypadku to akurat od samego początku niemal wszystkie teksty są prostackie i prymitywne. Najlepszą recenzję tego krążka napisał ten facet który stwierdził że im dłużej się tego słucha, tym się staje jeszcze gorsze.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *