#220 Jason Derülo “Jason Derülo” (2010)

Wcześniej ten młody amerykański wokalistka zajmował się pisaniem tekstów piosenek. Jego utwory wędrowały do takich artystów jak Sean Kingston czy Cassie. Jego kariera nabrała rozpędu w chwili, kiedy podpisał kontrakt płytowy z wytwórnią Beluga Heights/Warner Bros. Nad jego debiutanckim krążkiem pracowali tacy producenci jak J.R. Rotem (Leona Lewis, Britney Spears) oraz Fuego (Chris Brown, Claude Kelly). Nic nie zapowiadało dużego sukcesu. Wszystko zmieniło się, kiedy pierwszy oficjalny singiel, którym została piosenka „Whatcha Say”, dotarł do pierwszego miejsca na prestiżowej liście Billboard.

Po co właściwie sięgnęłam po album Jasona? Chyba zachęciły mnie komentarze dotyczące tego, że jest on nowym Justinem Timberlake’m. Odkąd Justin zajął się karierą aktorską, została po nim spora spuścizna. Nie byłabym sobą, gdybym nie sprawdziła, jak radzi sobie Derülo. Tak samo jak Timberlake serwuje słuchaczom lekki pop okraszony elementami r&b. Sporo tu również electropopu. Ot, taka muzyka w sam raz na imprezę. Jeśli miałabym powiedzieć, co jest najsłabsza stroną krążka, bez chwili zastanowienia wskazuję na wokal Jasona. Kiedy śpiewa w miarę normalnie, jest znośnie. Ma jednak tendencję do przesadzania i wychodzą wtedy momenty, kiedy po prostu wyje. Nie wiem kto mu podsunął pomysł, by od czasu do czasu zaśpiewać coś wyższym, cieńszym głosikiem (np. w „What If”, „Encore”). Straszne. Album otwiera singlowy hit „Whatcha Say”. Obok Jasona usłyszeć w nim możemy pewną dziewczynę. Niestety nie wiem, kto to jest. Ktokolwiek słyszał, ktokolwiek wie – proszę o informacje. To ona zdominowała ten kawałek, choć pojawia się tylko momentami. Początek płyty pozytywnie mnie zaskoczył. Zanosiło się na coś prostego, lekkiego, przy czym nie trzeba wysilać szarych komórek, ale ciekawego. Kolejna piosenka z listy („Ridin’ Solo”) potwierdza te regułę. Całkiem by mi się podobała, gdyby nie to, że skutecznie psują ją momenty (około 2:30 minuty), kiedy to Jason śpiewa cienkim głosikiem. Jakby tego było mało, denerwuje mnie gdy wokalista powtarza w kółko słowa I’m solo, I’m riding solo, I’m riding solo, I’m riding solo, sooloooo (PL: pędzę w pojedynkę, pędzę w pojedynkę, pędzę w pojedynkę w pojedynkę). Nieco rehabilituje się w „In My Head”.  Duży plus za perkusję, która pojawia się w refrenie. Aż szkoda, że w kolejnej już piosence z rzędu musiał zawyć. O ile tych kilku początkowych kawałków da się nawet posłuchać od czasu do czasu,  tak kolejne są niestety nie najwyższych lotów. „The Sky’s the Limit” oszukuje słuchacza. Zaczyna się klimatycznie, człowiek ma nadzieję na balladę, ale szybko wchodzi szybsza, taneczna muzyka i jest już wszystko jasne. Zamiast zapowiadającej się całkiem znośnej spokojnej piosenki otrzymujemy słaby, niczym nie wyróżniający się imprezowy kawałek, o którym zapomina się w ciągu sekundy. Nieco lepsze, ale też dalekie od perfekcji jest „What If”. Podobnie jak „The Sky’s the Limit” pozuje na spokojny kawałek. Mówiony początek bardzo mi się podoba. Potem też jest nieźle. Całość psuje jednak refren. Na podobnym patencie bazuje jeszcze inny utwór – „Encore”. Nie dałam się już nabrać. W spokojny, stonowany początek szybko wchodzi taneczna muzyka. Całkowicie nie podoba mi się „Strobelight”. Jest to numer, w którym główną role gra chyba komputer. Jason ma w niektórych momentach bardzo przerobiony głos. Za bardzo. A żeby już nie być tak ciągle na ‘nie’ powiem, że lubię piosenkę zatytułowaną „Fallen”. Całe szczęście zawiera w sobie najmniej electropopu. Może i jest typowym kawałkiem r&b, ale na tle innych na „Jason Derülo” wypada super.

Jak by podsumować debiutancki krążek Jasona Derülo? Dawka lekkiej, tanecznej muzyki i nic poza tym. Mi to jednak nie wystarczy. Niestety, prawie każda piosenka oparta jest na tym samym schemacie. Podobna do siebie muzyka, bit powtarzający się przez ileś utworów z rzędu. No i fragmenty, kiedy Jason śpiewa cieniutkim głosikiem. Brrrr.  Irytuje mnie również pojawiające się w kilku piosenkach słowa Jason Derülo. Już kiedyś coś podobnego komentowałam – idiotką raczej nie jestem i wiem, czyjej płyty w danym momencie słucham. Porównywanie Derülo do Timberlake’a jest mocno na wyrost. Jeśli za kilka lat ktoś będzie potrafił zanucić jakiś jego [Jasona] kawałek, wtedy pogadamy. A na razie na początek daję mu…

3 Replies to “#220 Jason Derülo “Jason Derülo” (2010)”

  1. Bardzo lubiłam słuchac Jasona jakiś czas temu.. 😉 tak lekko i przyjemnie ;D in my head to chyba moja ulubiona piosenka, choc nie słuchałam wszystkich,ps. Zapraszamy Cię na nowe wydanie na http://the-Herald.blog.onet.pl i liczymy na Twoją opinię! Pozdrawiamy, załoga TH.

  2. Rzeczywiście jest taki trochę że tak powiem codzienna, mi też nie przypadł na początku do gusty ale po paru przesłuchaniach spodobał mi się, jestem ciekawaa całej płyty a w szczególności tych 3 ballad z Masterpice na czele 😉

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *