#302 Christina Aguilera “Lotus” (2012)

Zapewne wiele recenzji albumu “Lotus” zacznie się od słów “Po klapie płyty ‘Bionic’…”. Stop. Chociaż album nie sprzedał się tak, jakby sobie co niektórzy życzyli, nie możemy nazwać go słabym. Ludzie nie byli gotowi na taką muzykę, na tak przebojową i bezkompromisową dawkę elektroniki. Ograniczyli się do średniego “Not Myself Tonight”, a na resztę machnęli ręką. Możliwe też, że przestraszyli się deklaracji Christiny z piosenki “Bionic”. Artystka śpiewa: I’ll elevate you so high, I’ll give you a migraine, Over and over, Put it on replay til you’re insane (PL: Podniosę cię tak wysoko, aż dostaniesz migreny, i tak w kółko, naciskaj “wstecz”, aż oszalejesz). Nie pomogły również próby oskarżenia Aguilery o kopiowanie Lady GaGi. Że się tak zapytam: czy ktoś ostatnio widział lub słyszał GaGę? A co robi Christina? Zaszyła się w domu? Nie. Już trzecią edycję jest trenerem w “The Voice”, nagrała “Moves Like Jagger” z zespołem Maroon 5, a co najważniejsze – wydała piąty studyjny album.

Osoba, która na bieżąco śledzi karierę Christiny wie, w jakie projekty angażuje się wokalistka i że jej płyta zbliża(ła) się wielkimi krokami. Dla innych mogło być zaskoczeniem, że Aguilera się nie poddała i wciąż nagrywa. Tytuł albumu, “Lotus” (PL: Lotos), nie jest przypadkowy. Nie bez przyczyny właśnie ten kwiat odgrywa tak dużą rolę.

Lotos to niepokonany kwiat, który potrafi przetrwać najtrudniejsze warunki i wciąż kwitnie

tak mówi o nim artystka. Już na wstępie ma ode mnie plusa za niebanalny tytuł. Mogła przecież zatytułować nową płytę bardziej przyziemnie – “Rebirth” czy “I’m Back”. Postawiła na oryginalność. I niczym kwiat lotosu, odrodziła się na nowo. Lepsza?

Christina postawiła sobie wysoko poprzeczkę już 10 lat temu, kiedy wydała “Stripped”. Albumami “Back to Basics” i “Bionic” jeszcze bardziej zaostrzyła apetyty słuchaczy na dobrą, ciekawą muzykę. Każdy jej krążek jest inny, na każdym pokazuje swoje inne oblicze. Była już zbuntowaną dziewczyną, retro damą oraz futurystyczną artystką. Na “Lotus” miała powrócić do czasów debiutu. Wiemy, że jest to nie możliwe, ale tak czy inaczej piąta płyta jest najbardziej popową z wydanych przez nią w ostatnich 12 latach.

Dotychczas albumy Aguilery charakteryzowały się spójnością. Miała na swoją muzykę konkretny pomysł i go realizowała. “Lotus” pod tym względem odstaje od pozostałych. Mamy tu niemalże wszystko. Są skoczne, taneczne kawałki, są też ballady, a nawet utwory z elementami rocka. Zaczyna się naprawdę niezwykle. Nie dajcie się zwieść tytułowi – “Lotus Intro” to ‘pełnowymiarowa’ piosenka. Jest odrobinę elektroniczna, bardzo delikatna, subtelna. Christina śpiewa o tym, że zostawiła za sobą przeszłość i jest gotowa na nowy początek. Udana kompozycja, która nijak nie definiuje całej płyty.

Na “Bionic” mało było piosenek, które mogłyby być grane w radiu. To nie była typowo radiowa, nastawiona na sprzedaż płyta. Inaczej jest na “Lotus”. Każda piosenka z zawartych tutaj jest potencjalnym singlem i hitem. Chociażby “Army of Me”, które nazywane było “Fighter 2.0”. W rzeczywistości jednak kawałek ten stoi daleko w tyle za legendarnym dziś nagraniem “Fighter” z płyty “Stripped”. Nie ma tej mocy, siły, buntu, tej doskonałości. Jest za to bardziej elektronicznie i tanecznie. Z moim ukochanym “Fighter” łączy go przekaz:

One of me is wiser, One of me is stronger, One of me is a Fighter (PL: Część mnie jest mądrzejsza, część mnie jest silniejsza, część mnie jest wojownikiem).

Bardziej podoba mi się jednak pozytywne, niebanalne “Red Hot Kinda Love” albo zarażający optymizmem, funkowo-popowy duet (już trzeci) z Cee Lo Green – “Make the World Move”.

Na “Lotus” znajdziemy również dwa utwory, które mają za zadanie spodobać się każdemu i rozgrzać do czerwoności klubowe parkiety. Jednym z nich jest singlowe “Your Body” (tak na marginesie – bardzo dobry numer), drugi to “Let There Be Love”. Kiedy po raz pierwszy go usłyszałam, zaczęłam szukać wśród producentów nazwiska Guetty lub Calvina Harrisa. Ani jeden, ani drugi nie jest odpowiedzialny za ten kawałek. Christina sama sięgnęła po takie bity. I, niestety, choć przebojowości odmówić mu nie można, nie jest to piosenka godna Christiny. Takie coś to może Ke$ha nagrywać.

Bardzo szybko w ucho wpadły mi dwie przebojowe piosenki: “Circles” oraz “Around the World”. Kiedy posłuchacie tej drugiej, będzie wam ona chodzić po głowie przez najbliższy tydzień. “Circles” z kolei jest dość przewrotnym utworem. Zwrotki są łagodne, słodkie. W refrenie dochodzą gitary, wokal Aguilery zostaje ciekawie przerobiony. To wszystko składa się na naprawdę udaną kompozycję.

Czym byłaby muzyka Christiny bez ballad? Na “Lotus” mamy tylko jedną klasyczną balladę. Jest nią piękne, wzruszające “Blank Page”. Oprócz tego artystka przygotowała dla nas kilka spokojniejszych numerów. Jednym z nich jest łączące pop i r&b “Sing for Me”. Innym “Best of Me”. Jednak dwie bezapelacyjnie najlepsze (zaraz po “Blank Page”) to “Cease Fire” oraz “Just a Fool”. To właśnie ta pierwsza ma prawo być nazywana “Fighter 2.0”. Jest mocna, gniewna, bezkompromisowa. “Just a Fool” to soulowy duet Christiny z wokalistą country Blakiem Sheltonem. Ich wspólna piosenka jest po prostu świetna. Bardzo podoba mi się barwa głosu Blake’a. Wokal jego i Aguilery pięknie razem współistnieją.

Na zakończenie warto zwrócić uwagę na teksty. Przez dwa lata, jakie minęły od ostatniej płyty, Christina wiele przeszła. Rozstała się z mężem, została trenerką w “The Voice” i zewsząd musiała znosić krytyczne uwagi na temat swojego wyglądu. Nie dziwią więc słowa “Circles”, które artystka kieruje do wszystkich ‘hejterów’:

Spin around in circles on my middle middle finger (PL: Kręcisz spirale wokół mojego środkowego palca).

Uważam, że album “Lotus” jest naprawdę udaną płytą, pełną zarówno tanecznych hitów (“Red Hot Kinda Love”, “Your Body”) jak i wzruszających momentów (“Best of Me”, “Blank Page”). Jedyne, co mi nieco zawadza to fakt, że “Lotus” nie jest spójnym krążkiem. Christina wymieszała z popem co mogła. Chociaż piąta płyta wokalistki nie przebiła w moim prywatnym rankingu “Stripped”, “Bionic” czy “Back to Basics” (ani nawet “My Kind of Christmas”), na pewno będę do niej wracać.

23 Replies to “#302 Christina Aguilera “Lotus” (2012)”

  1. zgadzam się z tobą co do tego, że ludzie bardzo szybko oceniają. po jednej piosence, filmie czy występie w jakimś programie. to beznadziejne. niestety nie lubię typu muzyki Christiny. nie podchodzi mi. uwielbiam jednak te jej perełki typu Blank Page. to mój styl… mogę słuchać godzinami 😀
    NN – emms-watson.blog.pl

  2. Tak trochę nie zgodzę się co do tego fragmentu, w którym wspomniałaś: “Że się tak zapytam: czy ktoś ostatnio widział lub słyszał GaGę? A co robi Christina? Zaszyła się w domu? Nie. Już trzecią edycję jest trenerem w „The Voice”, nagrała „Moves Like Jagger” z zespołem Maroon 5, a co najważniejsze – wydała piąty studyjny album.”. Domyślam się, że fanką nie jesteś (nie masz ani jednej jej płyty w swojej kolekcji), ale to spostrzeżenie jest nietrafne. Okej, może nie tyle co nietrafne, ale bezpodstawne. Gaga nie jest Rihanną. Nie ma syndromu, że jeśli nie wyda albumu w ciągu 12 miesięcy od wydania wcześniejszego to ludzie o niej zapomną. Cały czas pracuje. To prawda, że nie słychać nowego singla, bo MTN wydała już ponad rok temu, ale to nie znaczy, że siedzi i nic nie robi. Koncertuje, zdradza małymi krokami fakty o “Artpop” (jej następny album), udziela się w mediach (na przykład ostatnio zachęcała do głosowania na Obamę), odwiedziła sierociniec w Brazylii, gdzie grała koncert. To że nie poszła do programu oceniać młodych, ambitnych ludzi nie znaczy, że jest leniem. To że od roku nie wydała singla, bo chce żeby następny jej album był czymś wielkim, nie znaczy, że ucichła. Tak trochę mam wrażenie, że interesujesz się tym, co akurat leci w TV czy w radiu i nie zagłębiasz się w fakty poza tymi dwoma aspektami, tylko wydajesz takie oto osądy.
    Mówię o tym, ponieważ denerwuję mnie fakt, że ciągle ktoś porównuje jakąś artystkę do Gagi albo Gagę do jakiejś artystki, a temat wciąż jest ten sam – kopiowanie. Pisz recenzję, w której będziesz pisać konkretnie o danym artyście i nie porównuj w nich do innych gwiazd. W show biznesie każdy jest bo jest, niektórzy nie mają talentu i ciężko za nimi przepadać, niektórzy ten talent mają, a i tak nie możemy się do nich przekonać, ale trzeba się z tym pogodzić. Z tym kopiowaniem to też tak trochę bez sensu, bo przecież Ci cali muzycy, co to co chwilę wydają nową piosenkę to powielają bez przerwy schematy. Czy ktoś ich osądza o kopiowanie? Nie obiło mi się o uszy.

    Recenzja dobra, przeczytałam większość, całkiem fajnie tutaj masz ;-).

    1. Na początku chce ci podziękować, że nie nie obrzuciłeś mnie różnymi wulgaryzmami, co niestety się zdarza, gdy ktoś ma inne zdanie niż ja.
      Chodziło mi o to, że w latach 2008-2011 nie było dnia bez jakiegoś newsa o Lady gadze. W radiu co chwilę grali jej piosenki, w TV puszczali teledyski. Teraz tego nie ma. Wiem, że pracuje nad nowym krążkiem. A raczej nad dwoma. Tylko wydaje mi się, że te wszystkie informacje o niej przechodzą teraz zupełnie bez echa.
      Po prostu nie cierpię, gdy ktoś porównuje kogoś do LG. Koła nie wymyślisz. Jestem w stanie zrozumieć, gdy ktoś chamsko kopiuje jej kreacje czy pomysły na teledyski. Ale w przypadku “Bionic”, bo o tej płycie w recenzji wspominam, podobieństwo do muzyki LG jest znikome.Gaga to moim zdaniem electropop i dance pop, Christina sięgnęła po elektronikę.

  3. Tę fotkę Jessie znalazłam dosłownie przypadkiem! Weszłam w Google -> Grafika i tylko przeglądałam jej zdjęcia, a tu trafiłam na takie cudo i w dużym rozmiarze 🙂

  4. Osobiście nie jestem jej fanką, ale muszę przyznać, że Christina ma kawał głosu…. Nie przepadam jedynie za sposobem w jaki śpiewa, tj. drze się. Ale spodobała mi się jej ostatnia piosenka: ,,Your body”. Fajnie, że płyta wg Ciebie jest dobra. Z tego względu będę musiała prześledzić inne single. 🙂 Może nie ogłuchnę i znajdę coś dla siebie. / Tytuł rzeczywiście intrygujący. Okładka… za jasna, zdecydowanie.

    opowiescioskiazkach.blogspot.com

  5. ja plyte zamowilem na empiku w tym tygodniu mam do odbioru ale uwazam ze to bedzie drugi po stripped najlepszy jej album, sluchalem pare piosenek i sa na prawde jakies. Bardzo fajny album super sesja Aguilera is back!

  6. Cześć! 🙂
    Bardzo proszę, przeczytaj ten komentarz do końca.
    Serdecznie zapraszam Cię na nowo powstałe forum dla młodzieży ogólnotematyczne.
    http://www.shiners.fora.pl
    Możesz tam porozmawiać dosłownie na wszystkie tematy, a także poznawać nowych użytkowników. Co prawda, forum dopiero się rozwija i ciągle są tam dodawane nowe tematy i działy, ale sądzę że znajdziesz coś dla siebie. Jeśli jesteś zainteresowany/a zarejestruj się na Shiners. Obiecuję, że nie pożałujesz!
    Zapraszam i pozdrawiam!
    Przepraszam za SPAM.
    Sovbedlly

  7. “Your Body” średnio mi się spodobało, przynajmniej po 1 czy 2 przesłuchaniach. Więcej razy do niej nie wracałam. Po album zamierzam sięgnąć, ale nie wiem, kiedy to zrobię. Teraz mam w planach jej świąteczny album, a nie lubię przesłuchiwać dwóch płyt jednego artysty na raz 😉 Więc pewnie zrobię to dopiero po nowym roku 😉

  8. Wow, zajebista, wyczerpująca recenzja – dokładnie taka jakiej szukałam. Przy okazji może wiesz czy wersja deluxe różni się jakoś opakowaniem, czy jakimiś filmikami czy tylko (a raczej aż) trzema piosenkami więcej?

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *