#326, 327 Solange “True” (2012) & Sky Ferreira “Ghost” (2012)

Zapewne wiele osób zwróci uwagę na to, że odebrałam bohaterce dzisiejszej recenzji nazwisko. Wolę nazywać ją po prostu Solange, bez Knowles. Tak, artystka jest siostrą mega gwiazdy Beyonce Knowles. Jednak jeśli mam być szczera, poza nazwiskiem i wyglądem niewiele je łączy. Szkoda, że są ludzie, którzy na siłę próbują udowodnić Solange, że jest tą drugą i gorszą. Może po prostu powinni przesłuchać najnowszą ep-kę młodszej Knowles, a dopiero potem wydawać swoje (bezsensowne zresztą) opinie? Tym bardziej, że czasy, kiedy to Solange robiła za chórki w zespole Destiny’s Child i wydawała albumy nie odstające zbytnio od tego, co tworzy Beyonce już minęły, a ona sama ma słuchaczom do zaoferowania znacznie więcej niż starsza siostra, mimo nieco gorszego głosu i mniejszej popularności. Nie znaczy to przecież, że nie warto poświęcać Solange uwagi.

Muzyka, którą teraz serwuje nam Solange to zupełnie inna bajka niż piosenki Beyonce. Brak chwytliwych refrenów, które zostawałyby nam w głowie na dłużej. Brak wsparcia różnych raperów (spróbujcie zliczyć duety Beyonce i Jay’a Z). Brak mocnych bitów i potencjalnych hitów, które mogłyby nie tylko okupować szczyty list przebojów, ale i rozgrzewać klubowe parkiety. Pierwsze dwa solowe albumy Solange (“Solo Star” i ” Sol-Angel and the Hadley St. Dreams”) są moim zdaniem średnie. Posłuchałam, ale zaraz odłożyłam. Jak pisałam wcześniej, Solange poszła w tę samą stronę co Beyonce – r&b, hip hop, pop. Na ep-ce “True” mamy z kolei wpływy muzyki z lat 80. Oprócz tego piosenki, które przygotowała dla nas Solange to mieszanka delikatnej, subtelnej, nienarzucającej się elektroniki, popu, r&b z tanecznym posmakiem. “True” to porcja zgrabnych aranżacji oraz miłego dla ucha wokalu Solange. Ep-ka to zbiór lekkich, kolorowych i słonecznych piosenek.

Nad swoją pierwszą w karierze ep-ką “True”, która zwiastuje trzeci studyjny krążek Solange (premiera ponoć jeszcze w tym roku!), artystka pracowała głównie z Dev Hynesem, brytyjskim kompozytorem, producentem, tekściarzem. Ma on już na koncie współpracę z Florence + The Machine, The Chemical Brothers oraz finalistką show “X-Factor” Dianą Vickers. Teraz pod swoje skrzydła wziął Solange. Razem przygotowali na “True” siedem utworów.

Piosenką, która otwiera minialbum wokalistki jest singlowe nagranie “Losing You”. Wyróżnia się nieco afrykańskim klimatem. To świetny, bujający numer rhythm-and-bluesowy z drobnymi wpływami elektroniki. Pełen słońca. W sam raz na wakacje. Kolejnym utworem jest “Some Things Never Seem to Fucking Work”. Podoba mi się mniej niż singlowe “Losing You”, ale też ma swój urok. Jest jednak bardziej zróżnicowane. Zwrotki są mocniejsze, refren wyraźnie zwalnia. Słychać w niej również rapującego faceta. Nie jestem pewna na 100%, ale to może być Dev Haynes. Dalej mamy przebojowe “Locked in Closets”. Jak na razie to najbardziej elektroniczne nagranie na “True”. Spokojnie, nie w stylu klubowych kawałków, które mógłby skroić David Guetta. Piosenka “Locked in Closets” nie odstaje stylem od poprzednich dwóch nagrań. Jest tylko bardziej taneczna i dynamiczna. Kolejnymi piosenkami na ep-ce są “Lovers in the Parking Lot” oraz “Don’t Let Me Down”. Ta pierwsza ma w sobie coś z hip hopu. Druga natomiast wyróżnia się wyraźnymi, rytmicznymi uderzeniami perkusji.

Bardzo podoba mi się nagranie “Look Good With Trouble”. Do muzyki Solange dodano trochę syntezatorów i elektroniki. Powstała piosenka, która imprezy może nie rozkręci, ale nadająca się raczej do odpoczynku i odetchnienia po wielu szybkich tańcach. Ostatnia piosenka na ep-ce – “Bad Girls (Verdine Version)” nie odstaje od “Look Good With Trouble”. Przez kilka pierwszych przesłuchań “True” myślałam nawet, że to jeden, tylko bardzo długi, kawałek. Jednak, gdyby tak przyjrzeć się dokładniej, “Look Good With Trouble” robi lepsze wrażenie.

Solange wykonała kawał świetnej roboty. Może i jej wcześniejsze piosenki były bardziej przebojowe i na dłużej zostawały w pamięci, to właśnie utwory z “True” są tymi ładniejszymi, lepiej dopracowanymi. Dojrzalszymi. Solange nie podąża już śladami Beyonce, ale jest na dobrej drodze do określenia swojego własnego stylu. “True” to porcja urokliwych, przyjemnych piosenek, które mogą umilić nam czas w oczekiwaniu na trzeci studyjny album artystki. Jeśli Solange konsekwentnie będzie nagrywać utwory w podobnym klimacie do “Losing You” czy “Don’t Let Me Down”, będzie z pewnością dobrze.

 

Sky Ferreira  to pochodząca z USA wokalistka. Zaledwie dwudziestoletnia i mająca apetyt na wielką muzyczną karierę. Próbowała już swoich sił w aktorstwie, modelingu. Zajmowała się pisaniem tekstów piosenek. Jak wiele młodych ludzi marzących o wydaniu własnej płyty, swoje nagrania zaczęła umieszczać na portalu MySpace. Od razu skojarzyła mi się z inną artystką, która w taki sam sposób zaczynała – Lily Allen. Dziś Lily znana jest na całym świecie i zapowiada na 2013 rok trzeci już studyjny krążek. Może i Sky nie ma takiej wyobraźni ani pomysłu na siebie co Allen, ale wydaje mi się, że warto śledzić jej prężnie rozwijającą się karierę.

Niedługo po tym, jak zaczęła dzielić się swoją muzyką z internautami, zainteresowała się nią wytwórnia płytowa Capital Records. W marcu 2011 roku wydała swoją pierwszą ep-kę „As If!”. Składały się na nią taneczne, electropopowe utwory z „99 Tears” na czele. Wówczas jednak Sky wydała mi się mało przekonująca i niezbyt ciekawa. Takich wokalistek jest mnóstwo. Chciałam czegoś więcej. Czy tym więcej jest jej kolejna ep-ka „Ghost”?

Podczas pracy nad piosenkami Ferreira współpracowała z różnymi producentami. Na liście twórców jej nowszych utworów znajdują się tacy producenci jak: Dev Hynes (pomagał m.in. Florence + The Machine), Greg Kurstin (takie utwory Mariny & The Diamonds jak “Power & Control” i “Oh No!” a także współpraca z Kelly Clarkson, Ke$hą i Lily Allen) oraz Ariel Rechtshaid (Usher, No Doubt, Snoop Dogg). Zaskakujący jest szczególnie efekt jej współpracy z wokalistką rockowego zespołu Garbage –  Shirley Manson. Z jej pomocą Sky stworzyła kawałek „Red Lips”, o którym jeszcze wspomnę.

Ep-ka „Ghost” składa się z pięciu utworów. Jest zapowiedzią debiutanckiego krążka Sky Ferreiry, który otrzymał już tytuł „I’m Not Alright”. Najnowszy minialbum tej młodej wokalistki to zupełnie inna bajka niż „As If!”. Przede wszystkim muzyka zawarta na „Ghost” brzmi dojrzalej. Ok., można by powiedzieć – Sky od 2011 roku dojrzała i wydoroślała. Z tym się jak najbardziej zgodzę. Z drugiej jednak strony wciąż ma problem z podejmowaniem decyzji. W studiu, w pracy nad tymi pięcioma nagraniami pomagali jej różni producenci. Każdy z nich odpowiedzialny był za jeden konkretny utwór. Każdy miał inny pomysł na to, jak muzyka firmowana nazwiskiem Sky Ferreiry brzmieć powinna. To dlatego „Ghost” to bardzo różnorodna ep-ka. Nie znajdziemy tu dwóch takich samych numerów. Każdy stanowi zupełnie inną część układanki. Pytanie tylko, w której z piosenek wokalistka jest tą prawdziwą Sky Ferreirą.

Z powodu małych rozmiarów tego albumu nic nie stoi na przeszkodzie, bym każdym utworem zajęła się osobno. Ep-kę otwiera spokojna, delikatna ballada „Sad Dream”. Zgrabnie połączono w niej popowe i folkowe melodie. Instrumentem, który w „Sad Dream” gra pierwsze skrzypce, jest gitara akustyczna, w towarzystwie której głos Sky brzmi bardzo ładnie i dziewczęco. Zwrot o 180 stopni muzyka Ferreiry robi w utworze „Lost In My Bedroom”. To przebojowy, electropopowy kawałek z chwytliwym refrenem. Nie jest jednak bezbarwnym numerem nadającym się jedynie na dyskoteki, gdy po pewnym czasie jest już człowiekowi obojętne do czego się kiwa, ale naprawdę porządną bombą rozbudzającą. Jak dla mnie „Lost In My Bedroom” mogłoby znaleźć się na najnowszym albumie Mariny & The Diamonds. Sky powinna traktować to jako, hmmm, no dobra, komplement. Kolejna piosenka na ep-ce przynosi kolejne zmiany. Tytułowy numer „Ghost” to moim zdaniem najmocniejszy punkt na tym minialbumie. To spokojna, piękna piosenka. Tym razem nie tyle folkowa, co charakteryzująca się delikatnymi wpływami muzyki country. Sky śpiewa w niej świetnie. Jej głos jest pełen emocji, dobrze nim operuje. Nawet „Sad Dream”, które bądź co bądź jest przyjemnym utworem, przy „Ghost” wydaje się być z emocji i uczuć wyprane.

Po całkiem wzruszającym i chwytającym za serce nagraniu „Ghost” muzyka Sky ponownie zmienia brzmienie. Utwór „Red Lips” to mocna, rockowa kompozycja, która skojarzyła mi się z twórczością The Pretty Reckless. Nie wiem jednak, czy Taylor Momsen byłaby z tego numeru zadowolona. Jest on raczej średni. Powiedziałabym nawet, że najgorszy na ep-ce. Zdecydowanie bardziej przekonuje mnie Sky w subtelnej, balladowej wersji niż w takim ostrym, zadziornym nagraniu z kontrowersyjnym tekstem. Na zakończenie otrzymujemy od artystki dance popowy, melodyjny kawałek „Everything Is Embarrassing”.

Już wkrótce premiera pierwszego długogrającego albumu Sky. Myślałam, że po zapoznaniu się z ep-ką „Ghost” będę mieć w głowie jego obraz. A tu wciąż więcej znaków zapytania niż konkretnych odpowiedzi. Zastanawiam się, czemu Sky doprowadziła do sytuacji, że zaserwowała nam pięć zupełnie różnych piosenek, pokazując nam przy okazji pięć różnych twarzy. Z jednej strony to oczywiście super – nie nudzimy się, jest ciekawie. Z drugiej – niepokoję się o album „I’m Not Alright”. Premiera tuż tuż, a my patrzymy na artystkę, która do końca nie wie, czego z chce i w którą stronę iść. Może na debiucie otrzymamy bilet na przejażdżkę po niemal wszystkich muzycznych gatunkach? Co fajnie sprawdziło się na ep-ce „Ghost”, może okazać się zabójcze na longplay’u. Cóż, pożyjemy – zobaczymy. A tymczasem powrócę do sprawdzonych już utworów z minialbumu „Ghost”.

16 Replies to “#326, 327 Solange “True” (2012) & Sky Ferreira “Ghost” (2012)”

  1. Nie ma nic gorszego, niż ludzie wypowiadający się o kimś kogo nie znają. Tacy wielcy spece. Beyonce jest wielką gwiazdą, lecz jej siostra też jest kimś. To, że jej kariera nie jest tak obszerna nie oznacza, że nie ma nic do zaoferowania. Kolejna świetna recenzja.
    NN – http://farna-net.blog.pl/

  2. EP-ka Solange całkiem mi się podoba. Bardzo lubię “Losing You”, pozostałych muszę jeszcze posłuchać. Nic z tej płyty Sky nie pamiętam.
    Nowa recenzja (wreszcie): “Halcyon” Ellie Goulding (fizzz-reviews.blogspot.com)

Odpowiedz na „~PatrycjaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *