#367 Delilah “From the Roots Up” (2012)

Kim jest Delilah?  Właśnie takie pytanie zadałam sobie, kiedy zobaczyłam, że ktoś zgłosił mi jej album “From the Roots Up” do recenzji. Dziś wiem, że naprawdę nazywa się Paloma Ayana Stoecker a wspomniany przed chwilą krążek jest jej debiutem. Artystka urodziła się 22 lata temu w Francji, ale z pochodzenia jest Brytyjką. Od najmłodszych lat miała kontakt z muzyką. Śpiewała, grała na fortepianie a na dodatek jej ojciec był organizatorem wielu muzycznych imprez w Wielkiej Brytanii, co pozwoliło Delilah poznać wiele najróżniejszych muzycznych gatunków i wybrać te ulubione. Co więcej również studia artystka związała z muzyką – studiuje prawa rządzące rynkiem muzycznym. Nie dość, że umie śpiewać i grać to jeszcze zna się na tym biznesie. Nic dodać, nic ująć.

Muzyczna kariera Delilah nie rozpoczęła się nagle. Zanim ukazał się jej debiutancki krążek miała już na koncie kilka mixtapów, supportowała Nnekę oraz nagrała duet z brytyjskim raperem Wretchem 32 zatytułowany “Don’t Be Afraid”. Pierwszy studyjny krążek artystki, “From the Roots Up”, ukazał się w lipcu ubiegłego roku. Znalazło się na nim dwanaście kompozycji (plus trzy dodatkowe na wersji deluxe) autorstwa Delilah. Wokalistka brała również czynny udział w produkowaniu swoich utworów. W nadaniu ostatecznego kształtu piosenkom pomagali jej chociażby Syience (“Parachute” Cheryl Cole, “Fit of Love” Ciara) oraz Balistiq (“Remember Me” Daley ft. Jessie J). W efekcie otrzymujemy album, o którym – po pierwszym przesłuchaniu – można powiedzieć: nic specjalnego. Po drugim: to jest całkiem dobre. A po trzecim: muszę to mieć. I tu pojawia się problem, bo w Polsce nikt o “From the Roots Up” nie słyszał. Zmienimy to?

Twórczość Delilah ciężko właściwie sklasyfikować a ją samą porównać do innych artystek. Ma talent nie mniejszy niż Jessie Ware, jest postacią równie interesującą co Lykke Li (ale subtelniejszą) a polubią ją na pewno osoby zakochane w utworach Lany Del Rey. Łączy je bowiem ten sam niepowtarzalny klimat, choć dzieli czas, w którym albumy mogły być nagrane – w lata 60. można przenieść się słuchając „Born to Die”, w teraźniejszości zostać przy „From the Roots Up”. Piosenki Delilah są mieszanką soulu i r&b z muzyką elektroniczną. Niby nic, bo ostatnio mogliśmy już słuchać takiego rozwiązania u Christiny Aguilery („Bionic”) czy Jessie Ware („Devotion”). Zawsze jednak cieszy, kiedy ktoś kombinuje z  muzyką i zamiast zwykłych electropopowych brzmień chce zaserwować słuchaczom coś bardziej zajmującego.

Zaczyna się od „Never Be Another”, które mocno podszyte jest elektronicznym bitem. Jeśli kogoś od Delilah utwór ten by odstraszył, spieszę donieść, że pozostałe kawałki na „From the Roots Up” nie są tak bogate w syntezatory. Cieszę się, że piosenka „Never Be Another” nie została singlem promującym debiutancki wydawnictwo artystki. Przeszła by raczej bez echa. Ciekawie przedstawiają się rzeczywiste single: „Breathe”, „ Love You So”, „Go” oraz „Inside My Love”. Podoba mi się chociażby pierwszy z nich – spokojniejszy, ale przebojowy „Breathe”, w którym – dzięki oszczędnej (momentami) muzyce – na pierwszy plan wysuwa się wokal Delilah. W „Love You So” moje serce zdobyły fragmenty, kiedy zmysłowym głosem wokalistka mówi po francusku. A sama piosenka? Udana, niebanalna kompozycja, w której smyczki przeplatają się z elektronicznymi wstawkami. „Go” czaruje delikatną, ale chłodną elektroniką i stopniowo budowanym przez wokal Delilah napięciem. Najmniej z singli do gustu przypadła mi piosenka „Inside My Love”. Wydaje mi się być nieco nudnym (a na pewno za długim) utworem.

Jeśli chodzi o pozostałe piosenki, które artystka zawarła na „From the Roots Up”, nie zapadła mi żadna w pamięć. I to jest chyba sporym minusem albumu. Słuchając tych kilkunastu kompozycji na raz, mogą zlewać się w jedno. Natomiast gdy sięgamy po nie osobno, robią dużo większe wrażenie. Tak jest chociażby z tajemniczym „I Can Feel You” czy popowym, ale szlachetnym „Shades of Grey”. Warto sięgnąć po lekkie, urocze „21” oraz surowe „So Irate”. Nie sposób nie docenić też balladowego, pięknie zagranego na pianinie „Insecure” oraz podobnego (ale żywszego) „Tabitha, Mummy and Me”.Mniej od nich podoba mi się zwykłe, niczym specjalnym się nie wyróżniające „Only You”. Podobne melodie słyszałam sporo razy.

Na początku nie byłam zbyt entuzjastycznie nastawiona do „From the Roots Up”. Debiutancki krążek Delilah wydawał mi się zbyt nudną propozycją. Jednak im dłużej zatapiałam się w dźwięki takich utworów jak „Love You So” czy „Go”, tym bardziej doceniałam pracę, jaką wykonała ta młoda, brytyjska wokalistka. „From the Roots Up” nie jest może płytą, która zmieni oblicze muzyki, ale warto po nią sięgnąć. Chociażby dlatego, by mile spędzić czas przy przyjemnych, nieirytujących melodiach.

24 Replies to “#367 Delilah “From the Roots Up” (2012)”

  1. Recenzja boska, ale trafiłaś w dwie, ulubione piosenki na wakacje! Przypomniałam sobie o nich dzięki Tobie! DZIĘKI! 😀

    3NN(po ciężkiej pracy) na RS.XX.PL 🙂

  2. Może to dziwne, ale dla mnie idealną wakacyjną piosenką są właśnie ciężkie, metalowe utwory. 😀 Przy takich najlepiej mi się odpoczywa. Z piosenek, które wymieniłaś niestety nic nie przypadło mi do gustu ;x
    Ja jakoś uważam, że lepsze od “piosenek lata” są “piosenki na lata”.

    Nowa notka na http://true-villain.blog.pl/

  3. Ze względu, że nie kojarzę artystki a tym bardziej albumu, to skupiłam się na letnich przebojach. Dobrze, że zaprezentowałaś nieco “nowsze” kawałki, bo ja zapewne wspomniałabym o “Sunshine Reggae”, “Sun Of Jamaica”, “Bamboleo” itd. :). U mnie NN, zapraszam i pozdrawiam.

  4. Podoba mi się “Go”, ale ‘nie mam na razie ochoty na poznawanie reszty’…
    Z twoich wakacyjnych utworów najbardziej lubię “Teenage Dream” oraz “I’m Into You”.
    Mini-recencje #2 (fizzz-reviews.blogspot.com)

  5. Hmm… pewnie dałabym inną piosenkę Christiny 😉 za tą nie przepadam.
    A o utworze Oceany… no cóż, od dawna wiesz, że jej nie znoszę xd
    Nie znam Delilah i w zasadzie nie mam ochoty jej poznawać. Gatunek muzyczny mnie odstrasza 😀

Odpowiedz na „~Blue BelieverAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *