BONUSLAND: Jennifer Lopez, Nicole Scherzinger, Kylie Minogue, Madonna, Keri Hilson, Alexandra Burke, Nicki Minaj, Taylor Swift, Goldfrapp, Within Temptation

1. Jennifer Lopez – J.Lo
Bonusy: Pleasure Is Mine, I’m Waiting.
Drugi studyjny album Jennifer Lopez z 2001 roku jest płytą, do której bardzo chętnie wracam. Jednak “J.Lo” to nie tylko “I’m Real”, “Play” czy “Ain’t It Funny”. Na europejskiej i australijskiej specjalnej wersji płyty obok remixu “I’m Real” znalazły się dwie bonusowe kompozycje. Jedną z nich jest bujające “Pleasure Is Mine”, które ma w sobie pewne pozostałości po latach 90. (). Drugą natomiast “I’m Waiting” (), w którym r&b zmieszane zostało z delikatnym dyskotekowym bitem.

2. Nicole Scherzinger – Killer Love
Bonusy: Try With Me, Trust Me I Lie, Tomorrow Never Dies.
Nicole Scherzinger jest jedną z najbardziej zmarnowanych wokalistek. Głos ma obłędny (wystarczy posłuchać jej wykonań takich utworów jak “Greates Love of All” czy “Phantom of the Opera”). Jednak jej piosenki są bardzo przeciętne i stawiają wokalistkę w jednym rzędzie z Rihanną niż Whitney Houston. Bonusowe piosenki nie pokazują nam tego lepszego oblicza Nicole. “Try With Me” (), “Trust Me I Lie” () to słabe, electropopowe pioseneczki. Nieco tylko lepsze jest “Tomorrow Never Dies” (). Jednak w głowie nie zostaje.

3. Kylie Minogue – Light Years
Bonusy: Password, Physical.
Nie jestem fanką albumu “Light Years”, ale zdarza mi się od czasu do czasu go włączyć, bo zawiera masę radosnych, tanecznych piosenek, którym daleko do dzisiejszej banalności. W bonusach do tej płyty znalazłam dwie kompozycje. Pierwszą z nich jest lekkie, kołyszące “Password” (), drugą zaś zmysłowe “Physical” (), które spokojnie mogłoby znaleźć się na “Body Language”, kolejnym krążku Kylie.

4. Madonna – MDNA
Bonusy: Beautiful Killer, I Fucked Up, B-Day Song, Best Friend.
Chociaż jestem wielką fanką Madonny, jej ostatni album nie przypadł mi do gustu. To porcja mało ciekawej, electropopowej, tanecznej muzyki, która nie pasuje mi do Królowej. Kilka tracków z podstawowej wersji mogłoby zamienić się miejscami z bonusami. Zamiast beznadziejnego “Superstar” widziałabym elektroniczne “Beautiful Killer” (). Zamiast nudnego “Some Girls” balladowe “I Fucked Up” (). “Love Spent” swoje miejsce oddać by mogło ładnemu “Best Friend” (). Jedynie “B-Day Song” () może zostać tam, gdzie jest. Po duecie z M.I.A. spodziewałam się większego ognia.

5. Keri Hilson – No Boys Allowed
Bonusy: Hustler, Lie to Me, Won’t Be Long.
Pamiętacie jeszcze Keri Hilson, autorkę takich przebojów jak “Knock You Down” czy “I Like”? Miała być zagrożeniem dla Beyonce czy Ciary na scenie r&b, ale słuch ostatnio o niej zaginął. A niesłusznie o czym przekonują chociażby bonusowe kompozycje z jej ostatniego krążka. “Hustler” () jest przyjemnym, spokojnym kawałkiem w stylu Destiny’s Child. “Lie to Me” () to szybsze nagranie spod szyldu “taneczne, klubowe r&b”. Natomiast mało pomysłowe “Won’t Be Long” (), w którym pojawia się Timbaland, na szczęście nie pojawiło się na podstawowym “No Boys Allowed”.

6. Alexandra Burke – Overcome
Bonusy: Before the Rain, Start Without You, What Happens on the Dancefloor, Perfect.
Album “Overcome” jest zarazem dobrym i złym krążkiem. Dobrym, bo pojawiające się na nim ballady wydobywają z głosu Burke całe piękno. Złym – bo jest ich za mało. Tworząc reedycję krążka również wokalistka nie pokusiła się nagranie większej ilości spokojnych kompozycji. “Before the Rain” () i “Perfect” () cieszą, ale i zaostrzają apetyt na więcej. A więcej nie ma, bo zamiast spokojnych utworów Alexandra wolała pobawić się w taneczne brzmienie w postaci “Start Without You” () i “What Happens on the Dance Floor” ().

7. Nicki Minaj – Pink Friday: Roman Reloaded
Bonusy: Va Va Voom, Masquerade, Turn Me On.
Drugi studyjny album Nicki Minaj, “Pink Friday: Roman Reloaded”, składał się aż z dziewiętnastu utworów! Do tej liczby na wersji deluxe Minaj postanowiła dorzucić trzy dodatkowe kompozycje: electropopowe “Va Va Voom” (), które szybko wpada w ucho, ale jest jedna z najgorszych kompozycji Nicki; ciekawiej przedstawia się hip hopowe “Masquerade” (), które wykorzystano w reklamie Adidasa. Wisienka na torcie jest duet Minaj z Davidem Guetta w postaci “Turn Me On” (), w którym to raperka tak brzmi, że ciężko ją rozpoznać. Ale sama piosenka – jak na Guettę udana.

8. Taylor Swift – Red
Bonusy: The Moment I Knew, Come Back… Be Here, Girl at Home.
Mój problem z najnowszym albumem Taylor Swift “Red” przedstawiał się następująco: nie podoba mi się to, że wokalistka postanowiła przyjrzeć się innym piosenkarkom i sięgnąć po nowoczesne brzmienie, ograniczając swoje melodie country pop. Nadzieją były piosenki deluxe. I faktycznie, bonusowe kompozycje Swift robią bardzo dobre wrażenie. Zaczynając od “The Moment I Knew” (), przez “Come Back… Be Here” () a kończąc na nieco nużącym “Girl at Home” ().

9. Goldfrapp – Supernature
Bonusy: Beautiful, All Night Operator (Part 1), Boys Will Be Boys.
Bardzo podoba mi się album “Supernature” Goldfrapp. Jest ciekawy i przepełniony świetnymi elektronicznymi dźwiękami. Potwierdza to chociażby utwór “Beautiful” (). Jest on jednak najsłabszą propozycją duetu. Polecam sięgnąć po spokojne, delikatnie elektroniczne i mające w sobie coś z kompozycji z genialnego “Felt Mountain” nagranie “All Night Operator (Part 1)” () oraz kabaretowe “Boys Will Be Boys” ().

10. Within Temptation – The Silent Force
Bonusy: A Dangerous Mind, The Swan Song.
Album “The Silent Force” holenderskiego zespołu Within Temptation zrobił na mnie dość średnie wrażenie. Nie był tak magiczny jak poprzednie dwa albumy grupy. Czy ta cudowna atmosfera powróciła przy bonusowych nagraniach? Przy “A Dangerous Mind” () raczej nie, bo mimo ładnych zwrotek refren robi słabe wrażenie. Znacznie lepiej przedstawia się nieco celtycka ballada “The Swan Song” ().

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *