#414 Lorde “Pure Heroine” (2013)


Burza brązowych włosów, oczy tego samego koloru, niewinny uśmiech. Za tym wszystkim kryje się dziewczyna, która jakiś czas temu podbiła listy przebojów na całym świecie i wprawiła w osłupienie takie gwiazdy jak Lady Gaga, Miley Cyrus czy Avicii. Jej niepozorny singiel “Royals” nie jest klubowym bangerem. Teledysk do niego nakręcony nie robi wielkiego wrażenia – jest raczej prosty i minimalistyczny. Lorde nie świeci tyłkiem. Skąd więc wziął się fenomen wokalistki?

Artystka pochodzi z leżącej niemal na końcu świata Nowej Zelandii. Jeśli wierzyć legendom, swój pierwszy kontrakt płytowy podpisała mając zaledwie trzynaście lat. Dziś liczy sobie siedemnaście wiosen i mówi się o niej nadzieja współczesnego popu. Z tym popem to może przesada, bo postawić Lorde obok Katy Perry czy Demi Lovato po prostu nie wypada. Jej debiutancka płyta “Pure Heroine” utrzymana jest w klimacie indie popu oraz muzyki elektronicznej. Nad brzmieniem utworów czuwał tylko jeden producent – Joel Little – dzięki czemu album jest spójny, ale jednocześnie żadna kolejna piosenka nie jest podobna do poprzedniej

Twórczość Lorde pełna jest sprzeczności. Z jednej strony mamy zadziorne teksty, a z drugiej ich wersy wyśpiewane są przez wokalistkę momentami słodkim i niewinnym głosem. Jest spokojnie, ale od piosenek bije niezwykła siła. Z jednej strony klimat albumu określić możemy przymiotnikiem surowy, a same utwory mogą wydawać się nieco mroczne i ciemne, z drugiej zaś nie da się zapomnieć, że krążek ten nagrała nastoletnia dziewczyna, która całe życie ma dopiero przed sobą.

Tytuł albumu interpretuję dwojako. Raz jest on dla mnie całą Lorde – taką nieskalaną show biznesem bohaterką, która swoją niepozorną piosenką wzbiła się na szczyt. Jednak “Pure Heroine” kojarzy mi się również z… czystą heroiną. Debiut Lorde, podobnie jak narkotyk, silnie uzależnia.

Album rozpoczyna się utworem “Tennis Court”, który zachwycił mnie od pierwszych dźwięków. Nieco tajemnicza muzyka, melancholijnie brzmiący głos Lorde oraz refren, który szybko wpada w ucho stanowi najmocniejszą część tej mroczno-elektronicznej kompozycji – jak widać jest co komplementować. Na tenisowym korcie Lorde rozegrała wygraną partię. “400 Lux” jest utworem pogodniejszym od “Tennis Court”. Zawiera delikatne wpływy muzyki elektronicznej. Uwielbiam fragmenty, kiedy Lorde nie śpiewa, lecz mówi. Singiel “Royals”, będącym cichym zabójcą popowych, komercyjnych piosenek, nie należy do mojej czołówki utworów z “Pure Heroine”. Sądzę jednak, że na uwagę zasługuje chórek, który idealnie zgrał się z artystką.

Kolejne dwie piosenki zaliczyć możemy do spokojniejszej, delikatniejszej części płyty. Pierwsza z nich – “Ribs” – podszyta jest subtelnym tanecznym bitem. Druga zaś, “Buzzcut Season”, to lekka, urocza kompozycja. “Team”, choć charakteryzujące się pięknym początkiem zaśpiewanym a capella, nie przypadł mi zbytnio do gustu. Jak dla mnie brzmi zbyt… zwyczajnie. Dużo ciekawsze jest “Glory and Gore”, którego zwrotki utrzymane są nieco w hip hopowym klimacie. Nie oznacza to jednak, że utwór ten pasowałby do Lil’ Kim. Widziałabym w nim raczej Lanę Del Rey (pamiętacie jej “Off to the Races”?). Świetnie wypada również dziewczęce “Still Sane”, w którym to Lorde składa nam szereg obietnic – daje słowo, że woda sodowa nie uderzy jej do głowy oraz będzie przekładać pracę nad ciągłe imprezy. Możemy mieć tylko nadzieję, że słowa dotrzyma i otrzymamy od niej jeszcze nie jeden album.  Dwie piosenki, które wokalistka umieściła na samym końcu albumu (“White Teeth Teens” oraz “A World Alone”) stanowią ładne podsumowanie debiutanckiego krążka młodej artystki.

O czym śpiewa dorastająca dziewczyna? Piosenkom Lorde daleko do słodkich, niewinnych utworów o pierwszej miłości. Jej teksty są szczere, interesujące oraz zadziorne. W “400 Lux” wspomina przejażdżki samochodem z chłopakiem. W “A World Alone” zaimponowała mi wersem:

Maybe the Internet raised us, or maybe people are jerks (PL: Może to Internet nas wychował, albo po prostu ludzie są kretynami).

Jednak największe brawa należą jej się za “Royals”. Lorde zwróciła uwagę na to, że w wielu piosenkach (głównie z gatunku pop i rap) artyści śpiewają o pieniądzach, wielkich rezydencjach, szybkich samochodach. Słowem – o życiu w luksusie. Tymczasem Lorde przyznaje, że w ogóle ją to nie kręci i utożsamia się z przeciętnym, szarym człowiekiem. W “Team” zaś śpiewa o tym, że nie ważne jest bogactwo, bo istotniejszą rzeczą jest mieć obok siebie dobrych ludzi.

Słyszałam opinie, że pochodząca z Nowej Zelandii wokalistka jest tylko produktem swojej wytwórni, powstałym na fali sukcesu Lany Del Rey czy zespołu The xx. Czy Lorde jest sztuczna czy nie, mało mnie to obchodzi. Póki nagrywa ciekawą, niebanalną muzykę złego słowa o niej nie powiem. „Pure Heroine” to krążek bardzo udany. Jeśli więc i was zainteresowało nagranie „Royals”, koniecznie sięgnijcie po debiut Lorde. Skrywa lepsze piosenki.

24 Replies to “#414 Lorde “Pure Heroine” (2013)”

  1. Dzięki, ze napisałaś u mnie, dzięki temu mam kolejnego bloga, którego będę z chęcią obserwowac 😉

    Co do Lorde, to szczerze nie mogę znieśc “Royals”, Nie jest wegług mnie zła, po prostu te dźwięki mnie drażnią, ale na pewno posłucham reszty, bo nie chcę się od razu zrażać.

  2. jak pierwszy raz usłyszałam royals, to pomyślałam ‘co to za piosenka’… ale po odsłuchaniu jej po raz drugi, trzeci, dziesiąty.. spodobała mi się, tak samo jak teledysk do tej piosenki.

    nowa notka
    {theQueen.blog.onet.pl}

  3. *czeka na dzień, w którym zuza przestaje w swoich recenzjach wspominać lady gagę*
    *umiera*

    Czekam na recenzję ARTPOP, żeby się pośmiać.

    1. Wspomniałam tu LG nie po to, by porównać muzykę Lorde i jej i zaznaczyć, że jedna to jest mało wartościowa a druga więcej itp itd, ale by pokazać, że Lorde wspięła się na szczyt listy przebojów zostawiając w tyle single wielkich gwiazd jak Gaga czy Miley. Bo kto by się przecież spodziewał, że Royals wyprze Wrecking ball czy Applause? Czytamy ze zrozumieniem.

  4. Gdy pierwszy raz usłyszałam “Royals” nie powaliło mnie na kolana. Szybko zmieniło się to po 3 zapoznaniu się z utworem. Teraz piosenka należy do moich ulubionych. Nie wiedziałam, że Lorde liczy tylko 17 lat. Wydawała mi się starsza i dojrzalsza. Jeśli dalej pójdzie w tym kierunku to czeka ją niesamowita przyszłość.
    u mnie nowa notka /// http://sam-barks.blog.pl/ zapraszam!

  5. Zdecydowanie Lorde jest ciekawą i wartą poznania artystką. Podobają mi się utwory “Tennis Court” i “Royals”, muszę posłuchać pozostałych.
    Nowa recenzja: “The Electric Lady” genialnej Janelle Monae (fizzz-reviews.blogspot.com)

  6. No i się zgodzę, że jest ona nadzieją nowoczesnego POPu, dała po sobie poznać jako fenomenalna debiutanta z krótkim stażem a o wysokiej inteligencji tekstu i wydobywanego dźwięku, zaciekawia mnie i z pewnością sięgnąłbym (nawet w formie fizycznej) po jej album gdybym miał takie warunki. Bo ostatnio Muzodajnia mi nawaliła a niestety ponad 40 złotych na zagadkę-artystkę pieniędzy jeszcze wydawać nie będę.

    NN:
    http://musiclife.pl/9-jestem-wolny-to-znaczy-zyje-czyli-recenzja-hitu-rudimental-emeli-sande-free/

    Oraz w zaproszeniu mam również najnowsze podsumowanie tego, co grane w największych stacjach radiowych Polski, sprawdź kto jest na szczycie słuchalności 🙂
    http://milr3.blogspot.com/2013/11/530-531-podsumowanie-tego-co-grane.html

    Gorąco polecam i pozdrawiam 😉

  7. Teraz przynajmniej już wiem, kto to jest. Muszę przyznać, że Lorde jest zjawiskiem całkiem ciekawym, jestem ciekawa ile wytrzyma w tym biznesie. U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam 🙂
    PS. czekam na “Artpop” 😉

  8. Sigiel Royals jest genialny, a zarazem dla mnie tak dziwny, że nie umiem tego pojąć. Wydaję mi się, że ta artystka nie pokazała nam jeszcze wszystkie i nie raz nas zadziwi swoją twórczością. Zapraszam do mnie outerspace.blog.pl będziesz mnie informować o NN?

  9. Ja ciagle zastanawiam się, kim ona jest 🙂 Wstęp w Twojej recenzji trochę mi ją przybliżył 🙂 Poznałam jeden jej singiel, z ciekawości sobie włączyłam, zły nie był, ale mnie nie porwał 🙂
    Ale ten wers, który zacytowałaś, również bardzo mi się spodobał 😉

  10. Świetny debiut. Coś czuję, że Lorde nie jest gwiazdką jednego sezonu, tylko nieźle zapowiadającą się młodą wokalistką, o której jeszcze nie raz usłyszymy 🙂
    anette15-music.blogspot.com

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *