#443 Ed Sheeran “+” (2011)

Ed Sheeran – rudy; niezbyt, moim zdaniem, przystojny; o przenikliwych oczach – muzyk z Anglii w 2012 roku cieszył się największą ilością nominacji do prestiżowych brytyjskich nagród BRIT Awards. Jednak, jak wiadomo, sukces nie przychodzi od razu, ale jest wynikiem ciężkiej i wytrwałej pracy. Ed Sheeran bynajmniej nie jest wokalistą, któremu sława pisana była od razu. Tak długo pukał do drzwi show biznesu, aż został zauważony. Dziś stawiany jest w jednym rzędzie z Jamesem Blakem i Jamesem Morrisonem.

Z muzyką Sheeran związany jest od dziecka. Zresztą artysta nie ma nie wiadomo jak dużo lat na karku. W chwili nagrywania debiutanckiego longplay’a liczył sobie dwadzieścia wiosen. Wcześniej zaś wydał kilka epek, które przeszły bez echa. Wykorzystywał również każdą okazję, by zaprezentować się szerszej publiczności. Dużo koncertował. Wiadomo, że nie w dużych koncertowych halach, lecz małych klubach, ale, jako osoba niezwykle wytrwała i zawzięta, Ed zdawał się tym zupełnie nie przejmować. W końcu, jak niektórzy mawiają, każda podróż zaczyna się od małego kroku.

Płyta nosząca intrygujący i bardzo krótki tytuł “+” swoją premierę miała w 2011 roku. Ed miał wówczas dwadzieścia lat, co dobrze słychać na tym krążku. Teksty nie są jakieś skomplikowane czy wymyślne. Opowiadają o różnych odcieniach miłości. Nad swoją bestsellerową płytą współpracował głównie z niezbyt popularnym producentem,  Jake’m Goslingiem, którego kariera rozwinęła się po stworzeniu “+”.

Muzyka Sheerana jest bardzo prosta. Oparta na dźwiękach gitary akustycznej. Gdzieniegdzie pojawia się pianino, klawisze, gitara elektryczna czy skrzypce. Jednak ich obecność przy pobieżnym przesłuchiwaniu płyty jest niezauważalna. Całość dopełnia spokojny, stonowany wokal Eda. Trochę może i monotonny, ale uspokajający. Utwory brytyjskiego muzyka są mieszanką delikatnego, akustycznego popu, folku i rhythm’and’bluesowych bitów.

Na początek chciałabym skupić się na minusach “+”. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że Ed jest osobą, która nie czułaby się dobrze w mocniejszych, bardziej dynamicznych kompozycjach, ale odrobina żywszych rytmów by mu nie zaszkodziła. “+” jest bowiem płytą, która potrafi wprawić mnie w senny stan. Piosenki nie grzeszą oryginalnością i często oparte są na tym samym schemacie. Nie rzadko też są nieco zbyt, jak na mój gust, słodkie. Edowi nie można odmówić jednak swego rodzaju uroku. Jego muzyka jest szczera i naturalna.

Płytę otwiera singlowa kompozycja “The A Team”, która należy do mojej czołówki utworów z “+”. Ujęła mnie niezwykle przyjemną linią melodyczną. Mniej podoba mi się “Drunk”, w którym Ed balansuje na granicy śpiewu i rapu. Jeszcze wyraźniej słychać to w “U.N.I.”. “Grade 8” charakteryzuje się mocniejszym, prawie hip hopowym bitem. Ponadto w tle utworu co i raz odzywa się gitara elektryczna. Większe pole do popisu ten instrument ma w melodyjnym “The City”. Warto, jeśli mówimy o szybszych kompozycjach, sięgnąć po taneczne, rytmiczne “You Need Me I Don’t Need You”.

Dużą część krążka “+” zajmują balladowe piosenki. Przykładem takiej jest zaśpiewane prawie a capella (ledwie wyczuwalna, subtelna muzyka) “Wake Me Up”, na którym uwaga koncentruje się na ładnym wokalu Eda. Akustyczna gitara ponownie w ruch poszła w “Small Bump” czy dość cichym “This”. Nikomu nie trzeba chyba przedstawiać singlowego, uroczego “Lego House”. Fanom romantycznych utworów polecić mogę wzbogacone o piękną partię skrzypiec “Kiss Me”. Warto zwrócić uwagę na piosenkę “Give Me Love”, w której to instrumenty smyczkowe również się pojawiają, nadając jej nieco poważniejszego charakteru. Przynajmniej z początku. Refren jest natomiast utrzymany w typowym dla Eda stylu. “Give Me Love” od innych kawałków zawartych na debiucie Brytyjczyka odróżniają pojawiające się w dalszej części utwory afrykańskie motywy.

Ed Sheeran jest niesamowicie utalentowanym wokalistą. A przy tym bardzo wrażliwym człowiekiem. Jego pierwszy longplay “+” nie jest płytą perfekcyjną, a zawarte na niej piosenki, jak już pisałam, usypiają mnie, kiedy słucham ich w komplecie. Jestem ciekawa, co Sheeran pokaże nam na nowej płycie. Na razie stawiam sobie przy jego nazwisku plusa.

 

15 Replies to “#443 Ed Sheeran “+” (2011)”

  1. Ed Sheeran ma właśnie taki styl. Spokojny, przyjemny dla ucha, cichy. Jego piosenki są świetne na zimny jesienny wieczór przy dobrej książce i herbatce. Można włączyć wtedy jego płytę i jest taki nastrój. Taki jesienny. Coś niesamowitego. Co do jego krążka to nie znam zbyt wiele piosenek, ale twoja recenzja doskonale mówi to co ja o nim myślę, że jego muzyka jest taka spokojna, bez pośpiechu. Ogólnie Ed jest wokalistą dość przyjemnym, brak ozdobników i taki spokój. Chyba każdy lubi taką spokojną muzykę. zyciejestmuzykaaa.blogspot.com/ U mnie NN o tym jakie utwory mogę polecić. 🙂

  2. Uwielbiam The City oraz You Need Me, I Don’t Need You. Generalnie płyta i sam Sheeran na plus, ale według mnie powinien pójść w klimaty typu I See Fire (a ilość EP’ek przed + jest mega zaskakująca) :> Z oceną zgadzam się jak najbardziej 😉

Odpowiedz na „~EwaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *