Zanim nie sięgnęłam po debiutancki album brytyjskiego wokalisty i muzyka Jake’a Bugga, nigdy nie zastanawiałam się głębiej nad tym, jaki wpływ na nasze decyzje może mieć muzyka, którą przesiąknęliśmy za młodu. Istotne jest to głównie w kontekście osób planujących muzyczną karierę. Czy Jake Bugg byłby tym Jakem Buggiem, gdyby do snu słuchał pościelowych nagrań Destiny’s Child a na ścianach miał plakaty Jennifer Lopez? Dam sobie rękę uciąć, że nie. Tymczasem inspiracje artysty, który jest jedynie tydzień ode mnie młodszy (rocznik 1994), sięgają dokonań takich legend jak Bob Dylan, The Everly Brothers i Johnny Cash. Widać to wyraźnie na jego debiutanckim albumie. Aż szkoda słuchać go za pośrednictwem Spotify czy zwykłej płytki kompaktowej. Tu by się przydał winyl.
Na swojej debiutanckiej, imiennej płycie Jake Bugg nie kombinuje z brzmieniem, nie proponuje nam zawiłych melodii czy nietypowej budowy swoich kawałków. Stworzył po prostu ładny, prosty i… całkiem uroczy materiał spod znaku retro. Ciekawa mieszanka country, rocka, bluesa i folku przyniosła mu nie tylko nominacje do wielu muzycznych nagród (w tym i prestiżowego Mercury Prize za najlepszy brytyjski album roku), ale i wierne grono słuchaczy. Takie amerykańsko-brytyjskie (jednak z naciskiem na to pierwsze) brzmienie trafia do mnie szybciej niż niejeden nastawiony na komercyjny sukces radiowy kawałek. W muzyce szukam szczerości, naturalności i wiarygodności. To wszystko zapewnia mi Jake Bugg. I nawet nie przeszkadza mi jego niewyrobiony, nieperfekcyjny wokal. Kupuję tego Brytyjczyka (prawie) w całości.
Album “Jake Bugg” wita nas swojskim, rytmicznym a przede wszystkim swobodnym “Lightning Bolt”, które moją uwagę przykuło połączeniem country z brudną, garażową gitarą jakby zapożyczoną od The Black Keys. To nie jedyna tak skoczna i przebojowa piosenka na płycie. Warto zapoznać się także z dynamicznym “Taste It” (country rock pełną parą); melodyjnym “Trouble Town” (zachwyca stylizowany na stare nagrania głos artysty); trafiającym do mnie tekstem “Two Fingers”, z wersem, który szczególnie utkwił mi w pamięci:
I hold two fingers up to yesterday (PL: Wystawiam środkowe palce do dnia wczorajszego);
przyjemnym, ale zbyt wygładzonym i popowym “Seen It All” czy w końcu z zamykającym krążek krótkim “Fire”, które brzmi jak kompozycja wyjęta żywcem z płyty analogowej.
Więcej na debiucie młodego Brytyjczyka spokojnych, balladowych wręcz piosenek. Zachwyca niesamowicie proste, akustyczne “Simple As This”, którego niezwykły klimat został podtrzymany dzięki pogrywającej w tle harmonijce. Do gustu przypadło mi także chwytające za serce, ciche i brzmiące bardzo amerykańsko “Country Song”. Nieco więcej dzieje się w zaczynającym się lekko i delikatnie, a kończącym jak niezła rockowa ballada “Broken”. Świetne wrażenie robi “Ballad of Mr Jones” – ponura, bluesowa opowieść o zemście. Po niej następuje krótka seria spokojnych propozycja Bugga. Razem mogą one nieco nużyć, ale sięgając po nie pojedynczo nietrudno odkryć ich potencjał i urok. “Slide” stwarza romantyczny nastrój, choć to tylko pozory. Jake ze smutkiem zadaje słuchaczom pytanie
Is love just suffering? (PL: Czy miłość jest tylko cierpieniem?).
Melancholijnie robi się także za sprawą akustycznych “Someone Told Me” oraz “Someplace”. Po “Note to Self” warto sięgnąć, by przekonać się, jak folkowe brzmienie Brytyjczyka prezentuje się w towarzystwie instrumentów smyczkowych.
“Jake Bugg” albumem jest dość prostym oraz takim, który idealnie sprawdzi się podczas podróży, bo potrafi nieźle wpasować się w krajobraz. Młody Brytyjczyk udowadnia ponadto, że do szczęścia wystarczy gitara akustyczna. Ona wystarczy, by nas zachwycić i stworzyć niezapomniany klimat. Jake niczego nowego swoją muzyką nie pokazuje, a jedynie na własne potrzeby adaptuje doskonale znane od dekad dźwięki. Taki ukłon w stronę klasyki bardzo mi się podoba.
Shangri La też zrecenzujesz?
Tak, ale nie w najbliższym czasie.
Niestety nie kojarzę Jake Bugg’a, ale nie powiem ciekawa recenzja. Dobrze napisana. 🙂
http://zyciejestmuzykaaa.blogspot.com
Artysty kompletnie nie kojarzę :O
Jednak recenzja bardzo fajna 🙂
mlwdragon.blogspot.com
Bardzo dobra debiutancka płyta Jake. Na http://jlo-poland.blogspot.com/ NN
Przesłuchalem jego kawałek, ale mnie nie przekonał. Coś mnie w nim drażni, ale nie wiem dokładnie co. Jak to do mnie dotrze, to wrócę tu i napiszę 😉 Pozdrawiam! 🙂
Czuję, że to moje klimaty. Muszę sprawdzić kto to ten Jake Bugg. Przyjemna recenzja 🙂
Ciekawy artysta, jego kompozycje udowadniają, że siła tkwi w prostocie.
Zapraszam na nową recenzję i pozdrawiam 🙂
Kolejna fajna recenzja w twoim wykonaniu. Artysty nie znam gdyż to nie moje klimaty.
U mnie http://muzycznomaniaa.blogspot.com/ nowe spóźnione notowanie.
Nie znam go, ale z twojej recenzji jakoś sądzę, że jego muzyka do mnie nie przemówi.
Nowa notka na http://www.Rebelle-K.blog.pl Zapraszam.
Album rzeczywiście ciekawy, ale wokal artysty nie specjalnie przypadł mi do gustu.
Zapraszam do nas – nowa recenzja Alanis Morissette oraz Kasi Popowskiej.
http://recenzje-muzyki.blog.onet.pl/
O! Zgłoszona przeze mnie płyta. Chociaż jego wokal mi się nie podoba to jednak bardzo cenię jego twórczość. 🙂
Oba jego krążki są świetne 😉 Polecam przynajmniej posłuchać Shangri La 🙂