#623 Johnny Cash “The Christmas Spirit” (1963)

Przez swoją (trwającą prawie pół wieku) karierę Johnny Cash zdążył wydać ponad pięćdziesiąt albumów. Wśród nich były nie tylko płyty osadzone w stylistyce country, ale i krążki będące ukłonem w stronę muzyki gospel, soundtracki, wydawnictwa live a nawet krążki będące efektem współpracy z innymi artystami. Nie zabrakło i albumów inspirowanych najpiękniejszym okresem w roku. W swojej dyskografii Cash ma takie cztery, lecz ja przyjrzę się najstarszemu z nich.

“The Christmas Spirit” ukazało się w pierwszej połowie lat 60., kiedy Johnny Cash był już cenionym i popularnym wokalistą, mającym na koncie takie przeboje jak “I Walk the Line”, “Guess Things Happen That Way” i “Ballad of a Teenage Queen”. Płyta zawiera dwanaście kompozycji, wśród których bardzo mało jest piosenek, które każdy zna. Większość kompozycji powstała specjalnie z myślą o albumie Casha, co czyni go tak niezwykłym i godnym uwagi wydawnictwem.

“The Christmas Spirit” wita nas tytułowym utworem – przegadaną, podniosłą kompozycją o poszukiwaniach na całym świecie ducha świąt Bożego Narodzenia, w której Cashowi towarzyszy chór. Piosenka jest wspaniałym prologiem dla dalszych numerów. A te sprawiają wrażenie bardzo domowych i naturalnych. Przenoszą nas do położonej gdzieś w środku Tennessee chaty, gdzie siedząc przy kominku słuchamy artysty, przygrywającego sobie na gitarze. Czasem i my możemy wtrącić gdzieniegdzie swoje trzy grosze, bo często towarzyszą mu chórki. Wystarczy posłuchać wzbogaconego kobiecymi wokalami, wołającego o pokój na ziemi “I Heard the Bells on Christmas Day”, kolędy “Silent Night”, oszczędnego “The Little Drummer Boy”, elegantszego “Blue Christmas” czy (będącego moim faworytem) łagodnego “The Gifts They Gave”.

“Here Was a Man” powtarza schemat pierwszego utworu. Monolog Casha o Jezusie otwiera i zamyka chóralne przypomnienie piosenki “Joy to the World”. Następujące po nim “Christmas As I Knew It” jest najbardziej osobistym numerem na albumie. Cash wspomina w nim Boże Narodzenie z czasów, kiedy był dzieckiem. Nie obfitujące może w wielką górę prezentów, ale za to niezwykle ciepłe i rodzinne. Porusza “Ringing the Bells  for Jim” – opowieść o dziewczynce, która chciała, by jej umierający brat w Boże Narodzenie usłyszał kościelne dzwony. Świetnie słucha się wspaniale zaśpiewanych (nie wspominałam wcześniej, ale wokalista pochwalić się mógł hipnotycznym barytonem) “We Are the Shepherds” i “Who Kept the Sheep”. Album w klamrę spina mówiona kompozycja “The Ballad of the Harp Weaver”.

Płycie “The Christmas Spirit” daleko do świątecznych albumów, które otrzymujemy najczęściej. Nie znajdziemy u Casha skocznych, wywołujących uśmiech piosenek, niebezpiecznie ocierających się o kicz. To raczej zestaw gorzkich, momentami nawet ponurych kompozycji. Dlatego też polecam to wydawnictwo głównie osobom, które skręcają się na dźwięki “Last Christmas” czy “All I Want For Christmas Is You”. “The Christmas Spirit” to album pozwalający odnaleźć zaginionego w komercji ducha świąt.

8 Replies to “#623 Johnny Cash “The Christmas Spirit” (1963)”

  1. Konsekwentnie uciekam przed świętami na początku grudnia, bo to psuje nastrój a w radiu i tak przed chwilą “Last Christmas”. Sama mam w planach tylko jedną świąteczną recenzję, tuż przed świętami. A “The Christmas spirit” chętnie posłucham. Takie stare, dobre, ciepłe święta. 😉

  2. Ja jednak jestem konserwatystą jeśli chodzi o Święta i najbardziej lubię stare dobre polskie kolędy 😉 Johnny Cash najbardziej mi się kojarzy z jego ostatnim albumem, no i z tym świetnym filmem biograficznym, który powstał na podstawie jego życia. Głos ma bardzo dobry, ale jego muzyczny styl nigdy do mnie specjalnie nie przemawiał.

    PS. Aha, musisz koniecznie do mnie wpaść po Kovacs, nie wiem, czy ją znasz, ale jak dla mnie milimetry dzielą ją od mojej płyty roku. Zapraszam i polecam 🙂

    http://bartosz-po-prostu.blog.pl

  3. Nie słucham świątecznych płyt, bliżej mi do Scrooge’a niż do Buddy’ego z filmu “Elf”, ale nie chcę psuć atmosfery, więc postaram się powstrzymać od jakichkolwiek negatywnych komentarzy.
    Pana w Czerni cenię. Z jego twórczości już jest blisko do Beatlesów. 😀
    Pozdrawiam ciepło.

  4. Oj Johnny wielkim artysta byl, musze sie przyznac ze tej plyty nie sluchalem, bo wolalem inne wydawnictwa tego artysty. Ale ocena wysoka, wiec moze w okolicach swiat, czemu nie…

Odpowiedz na „~MargotAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *