#659 Imany “There Were Tears” (2016)

Kiedy w 2012 roku recenzowałam debiutancki album Imany (byłej modelki, która porzuciła wybiegi na rzecz estrady)  “The Shape of a Broken Heart”, nie sądziłam, że trafiłam na kobietę, która chwilę później doczeka się statusu jednej z najulubieńszych wokalistek Polaków. Singiel “You Will Never Know” odbił się szerokim echem po listach przebojów i Imany po prostu nie mogła tego nie zauważyć – dziś wydawać by się mogło, że w Polsce koncertuje się jej najlepiej. Ostatni raz na dłużej odwiedziła nas rok temu. Śpiewała nowe piosenki, choć na płycie wydaje je dopiero dziś.

Imany, która niedawno została mamą, do muzyki wraca bardzo powoli. Po premierze “The Shape of a Broken Heart” zaprezentowała nam jedynie jego reedycję wzbogaconą o kilka nowych kawałków (m.in. “Spinning Around” i “Just For a Season”) oraz pojawiła się na soundtracku “Sous les jupes des filles”, do którego dorzuciła zaledwie kilka piosenek. Z epką “There Were Tears” artystka nie pojawia się jednak po okresie kompletniej ciszy. Ciężko ostatnio nie natknąć się na jej utwór “Don’t Be So Shy” w kapitalnym remixie Filatov & Karas. Imany nic przeciwko przeróbkom nie ma, ale przygotowując kolejne wydawnictwa pozostaje wierna swojej stylistyce – soulowo-bluesowym kompozycjom, brzmiącym dziś całkiem oldskulowo i świetnie podkreślającym nietypowy wokal ich autorki. W tym “surowszym” wydaniu jej do twarzy.

Pierwszą z czterech piosenek, jakie weszły w skład tego skromnego wydawnictwa, jest “No Reason No Rhyme”. Czarująca bogatym instrumentarium (m.in. smyczki, gitary) kompozycja charakteryzuje się melancholijnym klimatem. Refleksyjny nastrój nie opuszcza singlowego nagrania “There Were Tears”. Utwór wpada w ucho i należy do najżywszych numerów w karierze Imany. Ciekawa jest geneza powstania tej piosenki. Wokalistka napisała ją chwilę po śmierci Nelsona Mandeli. Według słów samej zainteresowanej przedstawia ona wymyślony dialog między afrykańskim politykiem a dzisiejszą młodzieżą, z którego wynieść można kilka mądrości:

Don’t stop fighting ’till some hearts start bleeding, don’t stop fighting while they keep on lying (PL: Nie przestawaj walczyć do ostatniego serca bicia, nie przestawaj walczyć, kiedy wszyscy kłamią)

Po dwóch udanych utworach Imany serwuje nam akustyczne brzmienie, które ostatnio bardzo polubiła. Tylko ona, głos i gitara. Zero miejsca na choćby najmniejszy fałsz czy aktorskie zagrywki. Może i “The Rising Tide” zbytnio mnie nie zachwyca, ale jestem fanką żywszego, weselszego nagrania “Hey Little Sister”, będącego nie tyle najlepszym momentem epki, ale i jedną z najbardziej udanych kompozycji w twórczości artystki. Aż chciałoby się sprawdzić, jak utwór ten brzmiałby we współpracy z bębnami i trąbkami.

Dzięki bijącemu rekordy popularności remixowi “Don’t Be So Shy” Imany miały okazję poznać osoby, które normalnie nie byłyby zainteresowane jej płytami. Warto jednak na chwilę pożegnać się z tanecznymi rytmami i sprawdzić, co jeszcze oferuje nam francuska wokalistka. Podoba mi się to, że prezentując zwłaszcza akustyczne melodie mogę mieć wrażenie, że Imany jest gdzieś obok i gra mały koncert dla jednego widza. Epka “There Were Tears” ponownie rozbudziła moje nadzieje na otrzymanie wkrótce (wrzesień?) drugiego longplay’a wokalistki.

2 Replies to “#659 Imany “There Were Tears” (2016)”

  1. Z miejsca wskoczyłem do Spotify, bo ta kobieta ma naprawdę niesamowity głos, chociaż fakt, że była aż tak popularna w Polsce chyba przeoczyłem 🙂 “You Will Never Know” to w ogóle świetny kawałek niezależnie od geograficznego położenia głośników 😉 Lubię ja bardzo, więc możemy wspólnie trzymać kciuki za nowy album jeszcze w tym roku 🙂

    Pozdrawiam serdecznie,

    http://bartosz-po-prostu.blog.pl

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *