RANKING: Moje festiwalowe marzenia 2016

Dwa lata temu zaczęłam w połowie maja prezentować wam pięciu artystów z polskich i taką samą liczbę z zagranicznych (europejskich) festiwali, których chciałabym zobaczyć w danym roku na żywo. Line upy są już zazwyczaj skompletowane, więc nic, tylko wybierać. Z listy 2014 roku bawiłam się już na Queens of the Stone Age oraz (z poślizgiem) na Imagine Dragons i Disclosure. Rok później spełniłam swoje marzenie o posłuchaniu na na żywo piosenek Hoziera. Kogo biorę na swój radar w 2016 roku?

5 festiwalowych marzeń (Polska)

1. EDITORS Kiedy zakupiłam bilet na ich grudniowy, klubowy koncert nie mogłam doczekać się, aż usłyszę koncertowe wersje nowych, niezwykłych (bo czerpiących całymi garściami z chłodnej, mrocznej elektroniki) piosenek. Niestety, na dzień przed występ został odwołany. Na szczęście będziemy mogli przekonać się, jak zespół miesza utwory z “In Dream” ze sprawdzonymi kawałkami pokroju “A Ton of Love”, “Munich” czy “Smokers Outside the Hospital Doors”. Mam tylko nadzieję, że Editorsom nie wypadnie występować w pełnym słońcu. Ta muzyka wymaga nocnej aury. GDZIE: Orange Warsaw Festival KIEDY: 4 czerwca.

2. LANA DEL REY Ostatni raz amerykańska wokalistka gościła w Polsce w 2013 roku, kiedy jej album “Born to Die” sprzedawał się jak świeże bułeczki. Później na Starym Kontynencie artystka pojawiała się z rzadka. Jej decyzja była była o tyle smutniejsza, iż przecież jej dyskografia rozrosła się o dwie wspaniałe płyty. Organizatorzy stołecznego festiwalu postanowili ściągnąć artystkę do Polski, co było świetnym posunięciem. Kto w końcu nie chciałby usłyszeć na żywo “Honeymoon” czy “Shades of Cool”? Trochę się jednak boję o formę wokalną Del Rey. Królową występów live nigdy nie była… GDZIE: Orange Warsaw Festival KIEDY: 3 czerwca.

3. FOALS Jeszcze rok temu gdybym miała okazję podczas jakiegoś festiwalu zobaczyć Foals (nie przypominam sobie, by zespól odwiedził kiedykolwiek Polskę z osobnym show), na ich koncert wybrałabym się jedynie wtedy, jeśli nikt inny by w tym czasie nie grał. Ich taneczno-rockowe nagrania niezbyt nie przekonywały. Zmieniło się to po premierze agresywnego singla “What Went Down” i płyty, która zasłużyła na miano jednego z najlepszych wydawnictw indie rock ubiegłego roku. Podczas koncertu wspomnianą kompozycję oraz utwór “A Knife in the Ocean” śpiewałabym z zespołem. GDZIE: Open’er KIEDY: 30 czerwca.

4. PJ HARVEY Brytyjska gwiazda alternatywnej sceny zawładnęła lwią częścią mojego 2015 roku dzięki czterem płytom: “Dry”, “Rid of Me”, “To Bring You My Love” i “Is This Desire?”. Grudniowe ogłoszenie jej koncertu w Gdyni było jak wcześniejsze nadejście Gwiazdki. Trochę jednak dziwią mnie niezrobienie z niej headlinera i oddanie we władanie mniejszej sceny. Myślę jednak, że na pewno nie będzie to miało wpływu na muzykę. PJ Harvey daje z siebie 100%, więc mogę teraz przewidywać, że jej koncert będzie najlepszym podczas pierwszego dnia festiwalu. GDZIE: Open’er KIEDY: 29 czerwca.

5. SIA Kiedy dwa lata temu Sia zmieniła profil swojej muzycznej działalności z nieszablonowego popu (a jeszcze wcześniej trip hopu) na pop o większym komercyjnym potencjale, szybko wspięła się na listę najpopularniejszych wokalistek. Jednak wciąż się od nich różniła – niechętnie pokazywała się publicznie, a podczas występów stała tyłem do publiczności. Czemu chciałabym ją zobaczyć? Bo Furler nieczęsto wyrusza w trasy koncertowe. Ciekawi mnie też, czy podczas koncertu pokaże nam swoją twarz. Szkoda jednak, że – patrząc na jej ostatnie setlisty – nie mam co liczyć na starsze piosenki. GDZIE: Live Music Festival KIEDY: 19 sierpnia.

5 festiwalowych marzeń (Europa)

1. CARO EMERALD Zerkając od czasu do czasu na aktywność holenderskiej wokalistki Caro Emerald nie mogę się nadziwić, ile ona wciąż gra koncertów. Większość gwiazd po jakimś czasie wraca do domu i zajmuje się nagrywaniem nowej płyty. Nie Emerald. Wprawdzie o trzecim krążku artystki świetnie przedstawiającej nowoczesne podejście do jazzu i swingu nic na razie nie słychać, ale zawsze miło byłoby posłuchać na żywo starszych kompozycji. Szczególnie tych z wydanego w 2013 roku albumu “The Shocking Miss Emerald”. GDZIE: Colours of Ostrava (Czechy) KIEDY: 16 lipca.

2. JAKE BUGG Można powiedzieć, że co to za marzenie, skoro brytyjski wykonawca Jake Bugg gra w sierpniu w jednym ze stołecznych klubów. Mi jednak do Warszawy w tym czasie jego występu nie po drodze, dlatego zasmuciłam się, że żaden z festiwali nie ma Bugga w swojej ofercie. Liczyłabym na koncert będący połączeniem fascynacji dźwiękami amerykańskiego południa z młodzieńczą, brytyjską energią. GDZIE: Sziget Festival (Węgry) KIEDY: 11 sierpień.

3. IGGY POP Chociaż nie należę do grona fanów Iggy Popa, nie mogłam pozostać obojętna na jego najnowszy album “Post Pop Depression”, który powstał we współpracy z muzykami Arctic Monkeys i Queens of the Stone Age. Porcja dziewięciu piosenek wchodzących w skład wydawnictwa zaskoczyła mnie swoją przebojowością i zapewniła dobrą zabawę. I właśnie tego oczekiwałabym po koncercie Popa. Warto byłoby go zobaczyć także z powodu plotek dotyczących jego rychłej emerytury. GDZIE: Positivus Festival (Łotwa) KIEDY: 17 lipca.

4. ROISIN MURPHY Kiedy irlandzka królowa muzyki elektronicznej występowała przed rokiem na płockim festiwalu Audioriver – nie było mnie. Gdy na jesieni wróciła na dwa kolejne koncerty do Polski – ponownie się minęłyśmy. W tym roku także się niestety nie zobaczymy. Widziałam jednak kilka relacji z jej występów (zarówno tekstowych, jak i foto) i byłam pd wrażeniem, ile razy podczas jednego występu potrafi zmienić outfit. Ciekawi mnie jednak bardziej to, jak na żywo sprawdzają się jej kompozycje z mało przebojowej płyty “Hairless Toys”. GDZIE: Sziget Festival (Węgry) KIEDY: 13 sierpnia.

5. KINGS OF LEON Jedyni artyści z całego zestawienia, których na żywo już raz widziałam. Po całym dniu na OWF 2014 byłam jednak tak zmęczona, że nie potrafiłam bawić się na całego podczas ich koncertu. Kings of Leon ograniczyli ostatnio koncertowanie, co każe przypuszcza, że nową muzykę powinniśmy otrzymać w przeciągu roku. A być może i wcześniej, bo zespół ma dwie dogodne okazje do zaprezentowania nowych kompozycji dużej grupie słuchaczy – w Berlinie odbędzie się ich jedyny w tym roku festiwalowy koncert. A drugi? Na pewno wiecie 😉 GDZIE: Lollapalooza Berlin (Niemcy) KIEDY: 10 września.

11 Replies to “RANKING: Moje festiwalowe marzenia 2016”

  1. Lana nie jest taka najgorsza na żywo. Co prawda nie słyszałam jej i prędko nie usłyszę, ale na nagraniach z Endless Summer Tour z zeszłego roku nie było najgorzej.

    Jak już pary razy pisałam za festiwalami nie przepadam, ale jeśli miałabym jakiś wybrać to Download – w tym roku z moich ulubieńców będą Rammstein, Black Sabbath, Nightwish, Halestorm, a poza tym chętnie posłuchałabym Korna, Megadeth, Delain i paru innych. W Polsce to chyba tylko na Woodstocku miałabym czego szukać (Apocalyptica, Bring Me the Horizon, Tarja), ale tam z kolei nie za bardzo odpowiada mi klimat.

    Pozdrawiam, Namuzowani

  2. Spodziewałem się, że wymienisz PJ-kę 🙂 Byłem na jej trzech koncertach, bardzo dobre, ale zawsze żałowałem, że nie mogłem, ze zrozumiałych względów, widzieć jej na żywo w latach 90-tych 🙂

    A ciekawe, że na Roisin też byłem trzy razy 🙂 I nawet raz na Moloko – koncert życia <3 😀

    Pozdrowienia,

    http://bartosz-po-prostu.blog.pl

  3. Mi by się marzył Pink Floyd, Rush albo Genesis… Bo te w/w gwiazdki jednej dekady? Teraz tego mnóstwo, co chwilę nowe z milionami wyświetleń, jak w latach 80. Mówi się: znam ten utwór, ale nie wiem, kto to śpiewa. Rihanna namieszała w popie, ale to produkt. Podobnie, jak One Direction (gdzie im tam do ARTYSTÓW/TWÓRCÓW The Beatles?) czy, ekhem, “indierockowy” Imagine Dragons (wystarczy zobaczyć listę płac ich debiutu (poza 4-osobowym składem 20 (sic!!!!) dodatkowych osób!!).

    Się, owszem, cenię, bo dojrzała już wiekiem, jak na te wszystkie mainstreamowe produkty, chyba wie, co robi. I może Editors. Lanę lubię, ale na żywo nie powala (youtubowe doświadczenie). I czy ona w ogóle koncerty gra?

    Ale jakkolwiek doceniam, że młode osoby, jak Ty, interesują się muzyką i o niej piszą. BRAWO, ROCKFERRY! :o)

  4. Hej !
    Chciałam zaprosić Cię na jedyny blog o wokalistce grupy GrooveBusterz Edycie Cayrze Przytulskiej. Jeśli chcesz to możemy dodać swoje blogi do affiliates (linek) i informować się o nowych postach.
    Pozdrawiam: Justyna autorka bloga cayra-blog.blogspot.com

  5. Moim festiwalowym marzeniem od zeszłego roku jest Florence + The Machine, Open’er coraz bliżej, a daty egzaminów jeszcze nieznane, ech… Jeśli chodzi o świat (Europa to za mało), to najchętniej wybrałabym się na Mudcrutch (zespół Toma Petty reaktywowany po 40 latach), który będzie koncertował w Stanach i Desert Trip w L.A. czyli Paul McCartney, Rolling Stonesi, Bob Dylan i inni w jednym miejscu. W sumie dobrze, że nie jadę na ten drugi, bo moje serce mogłoby tego nie wytrzymać. 😉
    U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam.

  6. Na Kings Of Leon też bym się chętnie wybrała i z tego co widziałam grają w Polsce 8 września w Krakowie 🙂 Chociaż ja mam bliżej do Berlina 🙂

Odpowiedz na „~http://sin-nancy.blog.pl/Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *