#697 Ray LaMontagne “Till the Sun Turns Black” (2006)

Amerykański brodaty bard Ray LaMontagne miał mocne wejście do świata muzycznego biznesu. Jego debiutancka płyta “Trouble”, wydana w 2004 roku, stała się niemałym komercyjnym przebojem, znajdując rzesze nabywców głównie w Wielkiej Brytanii i USA. Z podzieleniem się z nami kolejnym albumem Ray zwlekał niezbyt długo, bo niecałe dwa lata. W tym czasie jednak popularność zdobyli inni faceci z gitarą (m.in. James Blunt) i zainteresowanie muzyką LaMontagne zmalało. Może jednak warto dać płycie “Till the Sun Turns Black” szansę i nie skreślać jej z góry tylko dlatego, że nie zawojowała list bestsellerów?

Don’t lose your faith in me (PL: Nie trać wiary we mnie)

śpiewa Ray LaMontagne w “Be Here Now” – piosence otwierającej album. Jest to urocze, ale szybko wylatujące z pamięci nagranie, którego melodię tworzą gitara akustyczna, smyczki i pianino. Ostatni instrument znika w kolejnej kompozycji, jaką jest proste “Empty”. Jeszcze oszczędniej z początku brzmi “Barfly”, w którym miarowe uderzenia perkusji tworzą ładny kolaż z gitarą akustyczną. Trzeba bardzo się wysilić, by wyłapać w tej kompozycji kobiecy głos należący do Rachael Yamagaty. Zaproszenie do wspólnego śpiewania kobiety nie jest dla Ray’a niczym nowym. Na poprzednim albumie dobre wrażenie robiły duety “Narrow Escape” i “Hannah”.

“Three More Days” jest jak kubeł zimnej wody przerywający długi, spokojny sen. To wyrazista, naprawdę dobra kompozycja, wzbogacona m.in. trąbką i – co ciekawsze – elektrycznym pianinem. Drugiego takiego utworu na “Till the Sun Turns Black” nie znajdziemy, ale Ray ma dla nas jeszcze parę piosenek, do których bardzo chętnie wracam. Do tej małej grupki należy przede wszystkim “You Can Bring Me Flowers” – utwór o bogatym instrumentarium (warto wyłapać saksofon), który przenosi mnie w czasie o kilka dekad, nawet jeśli głęboki głos LaMontagne’a brzmi dość współcześnie. Lubię także inspirowane country “Gone Away from Me”, które wyróżnia się dzięki wykorzystaniu rogu. Doceniam również krótki instrumentalny numer “Truly, Madly, Deeply”, w którym Ray brzdąka sobie na gitarze hiszpańskiej.

“Till the Sun Turns Black” rewolucji nie przynosi. Ray LaMontagne wciąż bez uśmiechu wyśpiewuje spokojne, nieco nużące kompozycje, pełne melancholii i nostalgii. Jego atutem nadal jest naturalność i proste teksty, z którymi każdy może się utożsamić. Jednak mimo wykorzystania większej ilości instrumentów, a przez to urozmaicenia brzmienia, piosenek z drugiego  wydawnictwa Amerykanina słucha się ciężko. Debiutanckie “Trouble” na dłużej potrafiło skupić na sobie moją uwagę.

One Reply to “#697 Ray LaMontagne “Till the Sun Turns Black” (2006)”

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *