#735 Tori Amos “Little Earthquakes” (1992)

Mało jest okładek płyt, które na dłuższą chwilę potrafią skupić na sobie moją uwagę. Przedstawiona wyżej, reprezentująca debiutancki album Tori Amos zatytułowany “Little Earthquakes”, zaciekawiła mnie ukryciem głównej bohaterki w skrzyni – tak małej, że oprócz drobnego rudzielca zmieścił się w niej miniaturowy fortepian. Można by rzec – obrazkowa, osobliwa definicja słowa little.

Płyta, będąca dziś w centrum moich – a mam nadzieje, że wkrótce i waszych – zainteresowań, obchodziła dopiero co swoje dwudzieste piąte urodziny. Jej autorka nie wzięła się znikąd. Pod koniec lat 80. debiutowała z synthpopową grupą Y Kant Tori Read, która niedługo po wydaniu krążka rozpadła się, najwidoczniej uznając, że z taką muzyką lepiej radzą sobie Depeche Mode czy Eurythmics. Amos szybko zaczęła gromadzić materiał na solowy album, porzucając nowoczesne brzmienia i stając się amerykańską odpowiedzią na co chwilę znikającą z pola widzenia Kate Bush. Obie były typowymi zosiami-samosiami, mającymi pełną kontrolę nad swą muzyką i śpiewającymi to, co akurat leżało im na sercu, chętnie nadając tekstom poetycki pierwiastek.

Album rozpoczyna się piosenką, która w głowie została mi po pierwszym przesłuchaniu (co ciekawe, nowy singiel popowej Katy Perry potrzebował na to trzech prób). “Crucify”, bo taki tytuł nosi wspomniana kompozycja, jest prostym nagraniem o wyraźniejszym, mocniejszym refrenie, do wykonania którego wokalistka zaprosiła nieduży chórek. Miłośników bardziej skomplikowanych utworów zainteresuje z pewnością kolejna propozycja artystki, “Girl”, której lekko filmowego (i całkiem eleganckiego) charakteru dodają smyczki, na kilka chwil zastępowane gitarą basową, przerabiające piosenkę na rockową, psychodeliczną modłę. Jeszcze lepiej prezentuje się teatralne, gotyckie “Precious Thing”, w którym uwagę zwracają raz bębny, a czasem mocniej szarpnięta struna gitary elektrycznej. Taki numer na “The Dreaming” mogłaby mieć Kate Bush. Spokojniejszą, lecz nie mniej zagraną i przerysowaną (w dobrym tego słowa znaczeniu) kompozycją jest “Little Earthquakes”. Warto sięgnąć po jaśniejsze, lekko zaśpiewane  i sprawiające wrażenie improwizowanego nagrania “Happy Phantom”, w którym (tak to sobie przynajmniej wyobrażam) z uśmiechem Amos serwuje nam teksty w stylu if I die today I’ll be the happy phantom.

Żywsze numery przeplatane są spokojnymi, które z pewnością zainteresują osoby alergicznie reagujące na banalne, rzewne balladki. Z delikatnością i klasyczną formą “Silent All These Years” ciekawie koresponduje tekst, w którym nie mało tak abstrakcyjnych wyznań jak, dla przykładu, what if I’m a mermaid in these jeans of his with her name still on it. Prostotą charakteryzują się także takie utwory jak musicalowe “Winter”, “Mother” i ciche “China”. Do moich balladowych ulubieńców należą smutne, wykonane a capella “Me and a Gun” (zgadlibyście, że taka piosenka poszła na pierwszy singiel?) oraz hipnotyzujące, utrzymane w klimacie piosenki aktorskiej zaglądającej chwilami w oczy alternatywnemu rockowi “Leather”.

Małe trzęsienie ziemi – nazwa całkiem urocza i prorocza. Debiutancka płyta Tori Amos namieszała (trafiając m.in. do księgi “1001 Albums You Must Hear Before You Die”), choć zawarta na niej muzyka nie jest nie wiadomo jak bardzo oryginalna czy dziwaczna. To – w większości przypadków – granie dość proste, konkretne, pozbawione patosu i dawkujące emocje z umiarem. “Little Earthquakes” do gustu przypaść może nie tylko osobom uważającym się za wyrobionych słuchaczy, krzywo patrzących na każdy komercyjny kawałek, ale i tym, w których słuchawkach przeważnie rozbrzmiewa muzyka lekka, łatwa i przyjemna. Solowa, debiutancka Amos – inaczej niż tytułowy kataklizm –  może połączyć oba te obozy.

8 Replies to “#735 Tori Amos “Little Earthquakes” (1992)”

  1. Amos zainteresowałam się po obejrzeniu teledysku do “A sorta fairytale”. Spodobał mi się tylko klip, piosenka znudziła. W całości przesłuchałam tylko jeden jej album – “Strange little girls”, zapełniony coverami. Ciekawie do tego podeszła, ale nie jest to muzyka, do której chciałoby mi się wracać.

  2. Hm, nie będę się czepiać, chociaż trochę powinienem, ale lepszy Twój tekst, niż (bez urazy) komentarzowe dyletanctwo.
    Bo i za samo zainteresowanie i, przyznajmy szczerze, dosłuchanie do końca, należy Ci się duży plus 😉

    “It was me and a gun
    And a man on my back
    And I sang “holy holy” as he buttoned down his pants”

    Z językiem Tori trzeba sobie niestety umieć poradzić, bo ta abstrakcja, o której wspominasz ma zawsze konkretny sens.
    Nastoletnia Myra Ellen, po skończonym koncercie przyjmuje od jednego z widzów propozycję podwiezienia do domu.
    Chyba nie muszę pisać, co się dzieje potem. O tym jest ta piosenka, o tym jest ten tekst, i dlatego poszedł na pierwszy singiel.

    Dodam jeszcze, bardziej dla zachęty, że nie da się przerobić tego okresu Tori bez kilkudziesięciu b-side’ów, które ukazywały się w tym czasie nieoficjalnie. Świetne kawałki, wręcz kultowe, ale wszystkie do znalezienia w sieci. Jakby co, mogę podrzucić tytuły 🙂

    Ale mimo wszystko i tak jestem pod wrażeniem Twojej recenzji, bo ja w Twoim wieku, takiej bym chyba nie napisał na temat “Little Earthquakes”. Ale to raczej dlatego, że zacząłem nie po kolei, od “Boys For Pele”, na recenzję którego bardzo teraz czekam 🙂

    1. Chcąc nie chcąc trafiłam na historię powstania “Me and a gun”, bo zawsze staram się dowiedzieć czegoś więcej o płytach, piosenkach czy zwyczajnie artystach, o których przychodzi mi pisać. Nabrałam wtedy do Amos jeszcze większego szacunku i pomyślałam “kobieto, jesteś niesamowicie silna”.

      1. Tak, tak. Nie jest to przecież historia ani łatwa, ani przyjemna, a pokazuje gigantyczną siłę nastolatki, która stanęła oko w oko ze śmiercią. Niektórzy nigdy by po czymś takim nie zaufali ludziom, ona też długo przesiedziała w swoim pokoju, nie kontaktując się ze światem… Takich historii z Amoską będziesz mieć jeszcze więcej, o ile się nie “wystraszyłaś” jej fortepianów i masz zamiar słuchać dalej 🙂
        Ale nie uprzedzajmy faktów 😉

        Miłego wieczoru! 😀

Odpowiedz na „Zuzanna JanickaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *