#753 George Michael “Older” (1996)

2016 rok dla muzyki był bardzo brutalnym czasem. Co chwila informowani byliśmy o śmierci kolejnych znakomitych artystów. I kiedy już myśleliśmy, że 2016 rok postawił kropkę na swojej czarnej liście, w Boże Narodzenie dotarła do nas smutna wiadomość z Wysp Brytyjskich – w wieku zaledwie pięćdziesięciu trzech lat odszedł George Michael. Wokalista sławę zdobył na początku lat 80., podbijając świat z zespołem Wham!, który zapisał się w historii muzyki za sprawą takich przebojów jak “Last Christmas” czy “Wake Me Up Before You Go-Go”. Nie mniejszą popularnością cieszyła się jego solowa twórczość.

Album “Older” jest trzecim wydawnictwem, jakie ukazało się pod szyldem “George Michael”. Premiera krążka odbyła się w połowie 1996 roku, a prace nad nim ciągnęły się od 1993 roku. Nie powinno być w tym jednak nic dziwnego, skoro Brytyjczyk sam napisał i skomponował wszystkie utwory, przygotowując porcję dziesięciu piosenek czerpiących sporo z popu, soulu, jazzu, r&b czy nawet trip hopu. Świetnie jednak nad całą mieszanką zapanował, proponując nam wyważoną, przemyślaną płytę.

Na dzień dobry George Michael wystawia mocne – pod względem emocjonalnym – działo. Balladowy utwór “Jesus to a Child” powiewa południowoamerykańskim wiatrem, będąc melancholijnym, smutnym tribute-numerem dla zmarłego brazylijskiego przyjaciela a zarazem kochanka wokalisty, Anselma Feleppy. Kompozycja brzmi niesamowicie, choć skrócenie jej o jakieś dwie minuty wyszłoby jej na dobre. Z nagraniem kontrastuje kolejna piosenka, jaką jest zachęcające do tańca, flirtujące z popem i disco “Fastlove”. To najbardziej radiowa propozycja Michaela na “Older”, choć nie jedyna tak przebojowa chwila płyty. W bardziej klasyczne, sięgające nawet r&b czy funku, tony uderza bujające “Star People”. Efektem nowocześniejszego spojrzenia wokalisty na muzykę są takie kompozycje jak “Spinning the Wheel”, “It Doesn’t Really Matters”, “The Strangest Thing” oraz “Free”. Wszystkie cztery chętnie zerkają w stronę rozwijającego się w latach 90. trip hopu, stając się numerami albo niezwykle klimatycznymi, kojącymi i bezpiecznymi (“Spinning the Wheel”; “It Doesn’t Really Matters”), albo eksperymentalnymi i wybijającymi się ponad pozostałe utwory znajdujące się na krążku (orientalne, niesamowite “The Strangest Thing”; zmienne, filmowo-klubowe, w zasadzie instrumentalne “Free”).

Do moich ulubionych nagrań należą tytułowe “Older” oraz “Move On”. Pierwsza z nich zachwyca elegancją, melancholijnym nastrojem i aranżacją, którą w dalszej części kompozycji urozmaica trąbka. W inną stronę skręca swingujące “Move On”, sprawiając wrażenie numeru improwizowanego i wykonywanego przez Michaela na żywo przed zgromadzoną w jazzowym klubie publicznością. Warto także zwrócić uwagę na ciepłe, refleksyjne “To Be Forgiven” oraz soulowo-popowe, przepełnione smutkiem “You Have Been Loved”.

Strange, don’t you think I’m looking older? pyta George Michael w tytułowym utworze. O tyle jego pytanie może dziwić, iż w chwili premiery albumu wokalista nie miał ukończonych trzydziestu trzech lat. Sporo jednak już o życiu wiedział. Sporo widział. Wiele rzeczy doświadczył. Przeszłość daje o sobie znać na płycie “Older”. Minionym zdarzeniom muzyk poświęca na trzecim solowym krążku dużo miejsca, dzieląc się z nami swym nostalgicznym nastrojem. Warto mu ulec, tym bardziej, że album zawiera niesamowicie przyjemne, niebanalne kompozycje. Mi zdarza się pomijać “Fastlove” i “Star People'”, ale reszta do polecenia.

10 Replies to “#753 George Michael “Older” (1996)”

  1. Wow, ale mnie zaskoczyłaś dzisiejszym wyborem.
    A jest to jedna z tych gigantycznych płyt, do słuchania których na spokojnie już podejść nie można.
    No i propozycja skracania na niej czegokolwiek brzmi teraz niemal jak bluźnierstwo ;))

    Z kolei moim ulubionym utworem z “Older” jest “The Strangest Thing” i to właściwie podsumowuje cały mój stosunek do tej płyty.

    PS. Pewnie będę namolny, ale jak nie czytałaś u mnie o tej płycie, to koniecznie musisz zawrócić, bo myślę, że całkiem Ci się spodoba:

    http://bartosz-po-prostu.blog.pl/2017/04/05/muzyka-recenzja-ninet-paper-parachute/

    1. Kiedyś sobie myślałam, jak dziś w ogóle można oceniać płyty, które wyszły te kilkadziesiąt lat temu i doczekały się statusu legendy. Teraz sądzę, że płyta to płyta. Czy nagrał ją GM, czy nagrała ją jakaś debiutantka miesiąc temu.Do każdej podchodzę podobnie.

      Właśnie włączyłam “Paper Parachutes”. Podoba mi się długość tej płyty. Na razie nic wielkiego nie poczułam, ale widocznie potrzeba spędzić z tym albumem więcej czasu.

  2. No tak, ale oceniając jakąś starą płytę, tak jak wczorajszą debiutantkę, pozbawiasz ja jednocześnie całego kontekstu, który przez te lata narastał. Nie piszę tego w związku z “Older”, tylko tak ogólnie, w ramach dyskusji 🙂

    Co do “Paper Parachutes” – tak, zdecydowanie nabiera kolorów z kolejnymi przesłuchaniami, chociaż do mnie trafiła od razu. Ale to pewnie przez ten cały harveykowy kontekst, który się u mnie nazbierał latami 😉

  3. Przesłuchałam sobie teraz kilka utworów i według mnie wszystkie brzmią jak “Fastlove”.
    Wciąż nie mogę uwierzyć, że nie ma go już z nami. Bardzo ceniłam go jako artystę.
    U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam. 🙂

  4. Bardzo przyjemna płyta, jak zresztą większość twórczości George’a 🙂 Szkoda, że już nic nowego nie nagra

  5. Najlepszy album Georga Michaela bez dwóch zdań. Single “Fastlove” i”Jesus to a Child” to mistrzostwo świata! Na zawsze w mojej playliście 🙂 Z resztą lubię większość utworów z tej płyty. Polecam Older EP., czyli przedłużenie albumu…

Odpowiedz na „~AliceAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *