#755 Tom Waits “Closing Time” (1973)

Początek lat 70.  Dwudziestojednoletni Tom Waits w każdy poniedziałkowy wieczór przygrywa gościom mieszczącego się w Los Angeles klubu Troubadour. Jego repertuar składa się głównie z coverów Boba Dylana, choć od czasu do czasu prezentuje coś autorskiego. Na jednym z takich koncertów do kotleta wypatruje go Herb Cohen, który zostaje jego menedżerem. Dzięki kontaktom mężczyzny Waits ma okazję nagrać parę demówek, a niedługo potem podpisać kontrakt płytowy z labelem Asylum. Ot, prosta historia jednego z najważniejszych amerykańskich wokalistów.

Byłem zdenerwowany, ale pełen wiary w przygotowane przez siebie piosenki – mówił Tom po premierze albumu. Płyta, która nagrywana była w tym samym studiu, w którym wcześniej tworzyli m.in. The Doors, Joni Mitchell czy Neil Young, powstawała pod czujnym okiem Jerry’ego Yestera. Wizje producenta rozmijały się z oczekiwaniami artysty. Zakochany w folkowym brzmieniu Yester. Marzący o jazzowym krążku Waits. Album “Closing Time”, który ostatecznie ukazał się w marcu 1973 roku, pokazuje, że oboje starali się wypracować kompromis.

Nagranie otwierające album szybko stało się jednym z najbardziej rozpoznawalnych numerów wokalisty. Balladowa piosenka drogi “Ol’ 55”, prowadzona delikatnymi akordami pianina, jest utworem prostym, lecz niepozbawionym uczuć. Pojawiają się one także w kolejnym nagraniu – w akustycznym “I Hope That I Don’t Fall in Love with You”. To jeden z moich ulubionych punktów “Closing Time”. Za każdym razem duże wrażenie robi na mnie opowieść samego Waitsa, który stara się nie dopuścić do siebie miłości (’cause falling in love just makes me blue), lecz na koniec nie walczy już z uczuciami i przyznaje, że się zakochał. Jego wybranka jednak zniknęła mu z oczu, a on sam opuścił bar i w następnym utworze, jakim jest niesamowite “Virginia Avenue”, wyrusza na nocną wędrówkę ulicami opustoszałego miasta przy dźwiękach jazzujących melodii, podśpiewując sobie od niechcenia głosem zmęczonym i pokropionym trunkami.

Flirtujące z country “Old Shoes [& Picture Postcards]”, malowane nieprzesadnym smutkiem pożegnanie z ukochaną (farewell to the girl with the sun in her eyes. Can I kiss you, and then I’ll be gone?) uchodzić może za wstęp do “Ol’ 55”, wyjaśniając nam, co skłoniło podmiot liryczny do wyruszenia w tę długą drogę. “Midnight Lullaby” chętniej niż którakolwiek ze wcześniejszych piosenek zerka na jazz (te leniwe dęciaki!), będąc utworem o lekko kołysankowym wydźwięku. Wrażenie to jeszcze bardziej pogłębia sam Tom, śpiewając m.in. slipping into dream land, you’re nodding your head, so dream. Pierwszą część wydawnictwa zamyka jedna z moich ulubionych kompozycji w dyskografii Amerykanina “Martha” – nostalgiczna telefoniczna wiadomość, jaką autor zostawia kobiecie swojego życia, której nie widział od lat. Jednocześnie jednak jego serce woła do innej, którą wspomina w poruszającej, sentymentalnej balladzie “Rosie”. Kobieta nie odwzajemnia uczuć podmiotu lirycznego, co tylko potęguje dołujący, smutny nastrój nagrania. Kawałek płynnie przechodzi w nie mniej spokojne, jeszcze bardziej minorowe, niespieszne “Lonely”, po którym otrzymujemy żywe, skoczne, smakowite “Ice Cream Man”. Dobry nastrój nie opuszcza Waitsa w romantycznej, jazzującej balladzie “Little Trip to Heaven (On the Wings of Your Love)”, lecz szybko pryska w nostalgicznym “Grapefruit Moon”, w którym wokalista zdaje się usychać z tęsknoty za ukochaną. Album zamyka instrumentalne nagranie tytułowe.

Debiutancki Tom Waits to Tom Waits nie mający jeszcze jednego ze swoich najlepszych walorów – ochrypłego wokalu, który sprawia, że nie sposób pomylić go z kimkolwiek innym. To także Waits stojący na rozdrożu i dopiero zastanawiający się, w jakim kierunku chce zrobić odważniejszy krok. To jednak już Waits, który potrafi w swoich kompozycjach “poaktorzyć”. Nie trzeba dobrze znać angielskiego i wyszukiwać tłumaczeń jego tekstów, by wiedzieć, jakim w danej piosence stara się być. “Closing Time” to paleta emocji – najczęściej tych negatywnych, choć artyście zdarza się uśmiechnąć i puścić do słuchacza oczko. W samej warstwie melodycznej dzieje się mniej, bo Tom postawił na spokojne brzmienie. Przydałoby się tu więcej dynamicznych piosenek, bo “Ice Cream Man” rozbudza apetyt.

10 Replies to “#755 Tom Waits “Closing Time” (1973)”

  1. Pewnie wstyd się przyznać, ale moja wiedza na temat jego twórczości zaczyna się i kończy na “Little drop of poison” ze “Shreka”. 😀
    Może sięgnę z ciekawości po płytę…

Odpowiedz na „~bartosz-po-prostuAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *