#759 Cashmere Cat “9” (2017)

Magnus August Høiberg, dwudziestodziewięcioletni Norweg działający pod pseudonimem Cashmere Cat, na scenie funkcjonuje od 2003 roku, choć jego dyskografia nie należy do największych. Dwie epki. Jedna studyjna płyta. Przez dłuższy czas producent i DJ kojarzony był bardziej z piosenkami, które stworzył dla innych wykonawców (m.in. “All Hands on Deck” Tinashe, “Break the Rules” Charli XCX, “Just Luv Me” Britney Spears), aniżeli własnymi kompozycjami. Pora, by album “9” wyniósł go jeszcze wyżej.

Nie byłoby tej płyty, gdyby nie rozległe znajomości norweskiego producenta. Do stworzenia poszczególnych utworów zaprosił nie tylko wykonawców o wyrobionej pozycji (m.in. Ariana Grande, The Weeknd, Selena Gomez), ale i artystów, którzy sławą im pewnie nie prędko dorównają (m.in. Kacy Hill, Kehlani, Francis and the Lights).

We can go all night long powtarza Kehlani w “Night Night” – krótkiej, harmonijnej, wspartej smykami produkcji. Debiut Cashmere Cat jest raczej płytą na pół godziny, lecz – o czym sama się przekonałam – chce się do niej wracać i męczyć ją kilka razy pod rząd. Tym bardziej, że prawie każdy kolejny kawałek wypada lepiej od “Night Night”. Długo szukać nie trzeba. Utrzymane w wolniejszym tempie, futurystyczne “Europa Pools” proponuje nam elektroniczno-klasyczną melodię, na którą nałożono eteryczne, smutne wokale Kacy Hill. Melancholia nie opuszcza mojego ulubionego “9 (After Coachella)”. MØ od pewnego czasu lepiej wypada w cudzych nagraniach, aniżeli własnych singlach. W tej electro-popowo-trapowej, lekko tropikalnej opowieści zainspirowanej przelotną znajomością nawiązaną na jednym z muzycznych festiwali, nadała swojemu głosowi przygnębiony wyraz, tak bardzo pasujący do wyśpiewywanych wersów pokroju I’ll never be mine. Z tego muzycznego nieba dość szybko wypadłam, bo kolejne nagranie, jakim jest “Wild Love”, do gustu przypadło mi najmniej z całego “9”. Niby jest eksperymentalnie, niby ciekawie zestawiono obu panów (przedstawiciela dark r&b The Weeknd i inspirującego się m.in. Jamesem Blakiem Francis and the Lights), ale całość niesamowicie irytuje i nie zachęca do ponownego odkrywania tych dźwięków. Gdybym miała ochotę na taką muzykę, włączyłabym “22, A Million” Bon Iver.

Powrotem wysokiej formy jest ballada “Quit”, w której pojawia się przyjaciółka Cashmere Cat, Ariana Grande (warto zaznaczyć, że to ich trzeci wspólny numer, pozostałe dwa to “Adore” i “Be My Baby”). Wokalistka, której od jakiegoś roku mam powyżej uszu, na nowo zainteresowała mnie swoim głosem, kreśląc historię miłości, która, według jej rodziny i przyjaciół, nie powinna się zdarzyć. Grande jest najlepiej śpiewającą kobietą na “9”, choć w perfekcyjnym pop numerze “Trust Nobody” przyjemnie słucha się i Seleny Gomez. Serio. Nie przekonują mnie za to Camila Cabello (ex-Fifth Harmony) i Jhené Aiko. Pierwsza z nich do zaśpiewania dostała przyzwoity, flirtujący z synth popem i (momentami) oparty na mocniejszym, wygrywanym na bębnach rytmie utwór “Love Incredible”. Szkoda tylko, że jej głos jest tak pospolity i nijaki. Słodka, rhythm’and’bluesowa Aiko nudzi w budowanym przez ciekawą melodię (trochę elektroniki, trochę pop-r&b, tu smyczki, tam dzwoneczki) “Plz Don’t Go”.

W ostatniej kolaboracji (“Infinite Stripes”) producent sięga po hip hop, zapraszając do współpracy Ty Dolla $ign, pokazującego swoje subtelniejsze, bardziej uczuciowe oblicze. To jednak nie koniec albumu “9”. W zestawie znalazła się także piosenka “Victoria’s Veil” – instrumentalny (z początku) utwór, w którym Cashmere Cat przez nieco ponad trzy minuty stara się pokazać nam jak najwięcej. Przez to jest elegancko, a za chwilę klubowo. Przez moment jasno, słonecznie, a zaraz ciemniej i mniej wakacyjnie. Raz muzyka gra szybciej, raz zwalnia. Czasem artysta sięga po vintage’owe inspiracje, a czasem pokazuje, co dla niego znaczy tworzyć w końcówce drugiej dekady XXI wieku.

Kiedy natrafiłam na pierwsze doniesienia o Cashmere Cat, myślałam, że jest on muzycznym producentem kierującym swoje kompozycje do fanów Davida Guetty i Calvina Harrisa. Prawda okazała się być zupełnie inna, bo ciężko powiedzieć, by którakolwiek z piosenek zawartych na “9” mogła bić się z kawałkami wspomnianych twórców o miano tanecznego hitu miesiąca. Norweg inaczej patrzy na muzykę elektroniczną, ujmując ją w sposób delikatny i zadziwiająco minimalistyczny. Sporo w jego nagraniach współczesnego popu przemieszanego z r&b. “9” nie przynosi utworów, które widziałabym w roli wakacyjnych przebojów. To raczej melodie na schyłek upalnego lata, których atutem jest spójność. Dzięki temu debiut Cashmere Cat nie brzmi jak jakaś składanka, ale pełnoprawna płyta o wstępie, zacnym rozwinięciu i zakończeniu.

5 Replies to “#759 Cashmere Cat “9” (2017)”

  1. Fakt, nie jest to nachalnie taneczne, ale płyta, na której wytwórnie zgodziły się zamieścić Arianę Grande obok Seleny Gomez, to nie produkt obliczony na leniwy koniec wakacji, tylko mainstream na miarę roku 2017 🙂 Wśród producentów krąży właśnie moda na spokojne popowe piosenki, trochę to wina Chainsmokersów, co oczywiście nie oznacza, że mi się taka muzyka jakoś tam nie podoba. Chyba po prostu wszyscy ostatnio mają dość szalonych beatów, które zagłuszają prawdziwą muzykę i wygląda na to, że Cashmere Cat trafił w sedno jako jeden z pierwszych. Ja jednak do końca płyty nie dałem rady wytrzymać.

  2. Przesłuchałam płytę i ta muzyka zupełnie do mnie nie trafiła, nie podobał mi się chyba żaden kawałek, jedynie “Quit” słucha się znośnie, ale nie wiem, czy to nie dlatego, że z piosenką już miałam okazję się osłuchać w radio.

Odpowiedz na „justysia_koninAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *