#935 Ariana Grande “Thank U, Next” (2019)

Za tą dziewczyną ciężko ostatnio nadążyć. Ariana Grande, ulubienica Ameryki i nastolatek z całego świata, nie skończyła promować wydanego u schyłku ubiegłych wakacji albumu “Sweetener”, a już miała gotowy materiał na kolejny krążek. Nie czekała, nie zwlekała. Nie dała od siebie odpocząć. Ponownie przystąpiła do ofensywy, a wytężoną pracę nad wydawnictwem potraktowała jako terapię. Co tym razem dolegało artystce?

My whole life got me ready for you, got me happy śpiewała zakochana Ariana w króciutkim “Pete Davidson” na poprzedniej płycie. Piosenka nie zdążyła się osłuchać, a po miłości dwóch amerykańskich gwiazd nie było już ani śladu. W podobnym czasie na skutek nieszczęśliwego wypadku (przedawkowanie) zmarł były ukochany Grande, raper Mac Miller. To właśnie nieudane związki stały się podstawą do stworzenia “Thank U, Next”. Wokalistka jednak nie rozpacza i słodkim głosem deklaruje, że jest so fuckin’ grateful for her ex. Też byłabym wdzięczna osobom, które podwyższyłyby stan mojego konta. Nowy krążek przyniesie Arianie sporo kasy, nawet jeśli nie jest materiałem, o którym będziemy pamiętać za dziesięć lat.

Zaskoczył mnie wybór piosenki otwierającej album. Spokojne “Imagine” z przebijającym się, choć dość nieśmiało, trapowym bitem jest sympatycznym nagraniem, w którym artystka prezentuje nam próbkę swojego wokalnego talentu i sięga po rejestr gwizdkowy, z którego słynęła jej idolka, Mariah Carey. Kolejna kompozycja, “Needy”, również do przebojowych nie należy. Jakby tak się zastanowić… Niewiele na “Thank U, Next” piosenek, które uczepiły się mnie na dłuższą chwilę. Do kompozycji, które bardziej przypadły mi do gustu, należą “Bloodline”, “Ghostin” oraz “Break Up with Your Girlfriend, I’m Bored”. Pierwszy z utworów zwrócił moją uwagę saksofonem i fajną energią. “Ghostin” do pozostałych numerów pasuje jak kwiatek do kożucha, ale wybija się ponad albumową przeciętność. Ariana potrafi poruszać serca i szkoda, że tak mało w jej dyskografii ballad z prawdziwego zdarzenia. Smyczkowe “Ghostin” pobudza apetyt. Rhythm’and’bluesowe “Break Up with Your Girlfriend, I’m Bored” przyjemnie kołysze.

A reszta? Po prostu jest, będąc próbą odnalezienia się Grande w seksownych, popowo-rhythm’and’bluesowo-trapowych bitach. Ciężko mi nawet cokolwiek wyróżnić, gdyż odnoszą wrażenie, że przygotowane kompozycje różnią się tylko tytułami. Mało tu pomysłów, mało produkcyjnych smaczków, które były taką siłą “Sweetener” (Pharrell, where are you?). Piosence “Fake Smile” plusika przyznaję za sample. “7 Rings” za pomysł bazujący na klasycznym “My Favorite Things”. A tytułowe nagranie, choć początkowo było przeze mnie krytykowane, na tle całości nieźle błyszczy, będąc jedyną piosenką, której refren potrafię zanucić.

Ponoć nagranie “Thank U, Next” zajęło dwa miesiące. To krótki czas, biorąc pod uwagę, że Ariana Grande nie zapadła się pod ziemię i ciągle była aktywna w mediach społecznościowych. Słychać, że w ten album władowano sporo pieniędzy i zadbano, by został porządnie wykonany. To naprawdę wymuskane dzieło pełne modnych brzmień, ale przygotowywane przez ludzi, którym zabrakło wyobraźni. Nie potrafię do końca się w tym odnaleźć. Niby Grande to silna marka w świecie dzisiejszego pop-r&b, ale dużo bardziej odpowiada mi to, czym częstowała nas na “Sweetener”. Słuchając tamtej płyty uwierzyłam, że o coś w takiej muzyce może chodzić. A ona sama zaskakiwała różnorodnością, przebojowością i historiami, po których chciało się Arianę przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. “Thank U, Next” zostawia mnie zaś chłodnie obojętną.

Warto: Ghostin & Bloodline

5 Replies to “#935 Ariana Grande “Thank U, Next” (2019)”

  1. Dla mnie Ariana nie potrafi się odnaleźć- znana jako słodka, jej fani to raczej ‘niewinne’ osóbki, jednak chce iść w stronę kobiecą i bardziej odkrywczą, ale nie stracić tego, co zyskała.. I troszkę jej to średnio wychodzi, mi z całej płyty podobają się 3 kawałki :3

  2. Ten moment, kiedy nie zdążyłaś przesłuchać poprzedniej płyty, a tu pojawia się następna… Co prawda przyłapuję się na słuchaniu tytułowego kawałka i “7 rings”, a “Imagine” jest całkiem niezłe, to i tak nie wystarczająco, abym sięgnęła po resztę. No, może jak przesłucham “Sweetener”.
    U mnie nowy wpis, zapraszam i pozdrawiam. 🙂

  3. Faktycznie odczuwalne jest to, że płyta jest “droga” – w takim sensie, że muzycznie jest dopracowana i zapewne kosztowało to nie mało. Odnośnie samego krążka: tak jak nie polubiłem poprzedniego, tak ten nie opuszcza mnie prawie w ogóle. Nawet jeśli zdarzają się tracki zamulacze, to przymykam na nie oko, bo w większości to dobre numery. Nie ma tam może hiciorów na miarę 1 miejsca TOP listy, ale całościowo W KOŃCU brzmi to solidnie, bo z tym u Ariany do tej pory było kiepsko.

    Pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *